rozdział 17

10.4K 623 51
                                    

Na wstępie muszę przyznać, że jestem sobą mega rozczarowana jeśli chodzi o poprzedni rozdział, dlatego do tego przywiąże o wiele więcej uwagi i postaram się wam wynagrodzić koszmarny rozdział 16 :D Teraz zapraszam do czytania ;)

Luke spojrzał na mnie z niedowierzeniem. Jego oczy stały się jeszcze ciemniejsze, a oddech cięższy. Kiedy zaciskał nerwowo dłonie na kierownicy, zauważyłam zbierającą się w nim złość.

- Agnes zrozum, że nie mogę ci powiedzieć do cholery! - krzyknął. Po usłyszeniu tego to ja zaczęłam się nieźle denerwować.

- Nie! To ty mnie zrozum! Nie wiem o tobie prakrycznie nic, a muszę ci ufać, bo jako jedyny możesz mi pomóc. Jakiś pieprzony psychopata mówi mi, że się policzymy, a nawet mi nie powiesz, o co do kurwy chodzi! Z niewyjaśnionej przyczyny nie mogę zadzwonić na policję. Powiedz mi jak do cholery mam udawać, że nic nie widzę nie mając nawet pewności czy będę bezpieczna. Ba! Czy będę żyła ?! Mam dość tej nieświadomości i ukrywania przede mną tajemnić. Jakbyś nie zdołał zobaczyć, teraz to całe gówno dotyczy również mnie. Albo powiesz mi czemu łamię prawo jeżdżąc z kilkoma torbami broni, albo mam wszystko głęboko w dupie i dzwonię na policję ! - Po tych słowach próbowałam się uspokoić, więc wzięłam głębomi wdech. Wydycjając powietrze nie zaznałam oczekiwanej ulgi. Chyba nigdy w życiu nie wypowiedziałam tylu przekleństw na raz. Nie musiałam patrzeć na Luke'a, aby poczuć jego zwątpienie.

-Dobra. Chcesz prawdy powiem ci. Będziesz tego żałować, ale przecież jesteś mądrzejsza! - powiedział nerwowo i odpalił samochód.

- Gdzie mnie wieziesz?!- powiedziałam zdenerwowana.

- Za kilka minut zaczynasz pracę, ale spoko możemy wybrać romantyczną przejażdżkę po NY.- Po prostu nie wierzyłam w jego bezczelność. Śmiał żartować, kiedy rozmawialiśmy o śmiertelnie ważnych sprawach.

- Miałeś mi powiedzieć do cholery!
- krzyknęłam, lecz on mnie zignorował. Zaraz potem dodałam:

- Zadzwonię na tą pieprzoną policję !

- No do cholery nie powiem ci wszystkiego w pięć minut! Przyjadę po ciebie do pracy, pojedziemy do ciebie i wszystko ci wytłumaczę.

Nie odpowiadając mu błądziłam wzrokiem przez szybę. Resztę drogi się do niego nie odzywałam. Właściwie zastanawiałam się czy to nie była przypadkiem kłótnia. Ależ nie. To była po prostu zwykła wymiana zdań o podwyższonym tonie.

Kiedy byliśmy kilka przecznic od kawiarni zatrzymał nas nic innego jak korek. Postanowiłam, że bez słowa wyjdę i pójdę dalej na pieszo. Lecz przeszkodził mi w tym Luke. Nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać.

- Będę czekał po pracy. Powiem ci wszystko. Tylko proszę Agnes nie rób głupstw. - powiedział, ale mój wzrok dalej błądził gdzie kolwiek byle nie na niego.

-Agnes spójrz na mnie i mi obiecaj. - powiedział spokojnym tonem, a pomyśleć, że kilkanaście minut temu był dosłownie wściekły. Nie miałam wyboru i spojrzałam mu prosto w oczy. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Nie chciałam tego, a już na pewno nie kontrolowałam.

- Obiecuję. - powiedziałam dalej wlepiając mój wzrok w jego zadziwiające oczy. Po chwili się ocknęłam, ale nie dałam po sobie poznać, że zaczarował mnie tymi swoimi oczkami. 

Wyszłam z auta i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Nie myślałam już o kłótni, o moim niebezpieczeństwie, ale o tych oczach, które potrafiły zdziałać cuda. Wchodząc do kawiarni dalej myślałam o Luke'u.
Bez słowa poszłam się przebrać i zostawić rzeczy.

Stałam przy kasie jak zaczarowana. Odbierałam zamówienia i je rozdawałam, ale byłam w innym świecie. Nie wiedząc kiedy zobaczyłam, że na zegarku wybiła 20.
- Jeszcze trzy godziny. Dowiem się prawdy. - szepnęłam do siebie i usiadłam na jednym z stolików, ponieważ było już tylko kilku klientów.

Przeglądałam coś w telefonie, kiedy zwróciłam uwagę, że w dalszym ciągu nie mam numeru Luke'a. Następnie weszłam w pamiętnik powracając do wpisu z moich urodzin. Przypomniała mi się sytuacja z wieżowca i mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nawet nie wiedziałam kiedy przysiadł się do mnie Will.

- Hej. Coś się stało jesteś dzisiaj jakaś nieobecna. - spytał z ciekawością wymalowaną na twarzy.

- Nic się nie stało. - odpowiedziałam próbując udawać miłą.

-A więc? Chodzisz z tym gościem? - No tak, bo niby po co innego miałby tutaj przyjść. Mogłam przewidzieć to pytanie.

-Will haha. On żartował. Ma specyficzne poczucie humoru i pewnie uznał, że mnie podrywasz, ale nie. To nie mój chłopak. - powiedziałam roześmiana. Co było dziwne, ponieważ kilka chwil temu miałam zupełnie inny nastrój. I już wiedziałam co mi się zbliża.

- Czyli nic was nie łączy?

- Nie Will. - Kiedy to powiedziałam najwyraźniej zastanawiał się nad odpowiedzą. Wtedy nad czymś pomyślałam. To wiadome, że chciałam poznać tajemnicę jak najszybciej, więc coś wymyśliłam.

-Will. Wczoraj zwolniłeś się wcześniej. Nie miałbyś nic przeciwko abym się dzisiaj zreanżowała ?- spytałam. Znając życie i tak Luke przyjedzie szybciej

-Spoko. Co pewnie po ciebie przyjeżdża? - zatrzymał się, po czym dodał:

-Agnes ja... ty mi się bardzo podobasz i muszę wiedzieć czy ty coś do niego czujesz. Proszę cię tylko nie kłam chcę znać prawdę, aby wiedzieć czy mam u ciebie jakiekolwiek szanse. - myślałam, że się przesłyszałam. Po chwili do mnie dotarło, co mi wyznał Will, a najważniejsze o co mnie zapytał. Miałam mętlik w głowie, ale wiedziałam jedno.

- Will przykro mi. Wiem, że nie będę miała szansy u takiego chłopaka jak on, ale nie chcę zaprzeczać moim uczuciom. - powiedziałam to, ale Will nie patrzył na mnie. Patrzył na osobę, która stała za mną. Odwróciłam głowę chcąc zobaczyć owego ciekawego człowieka.

Zamarłam.

Ciemne oczy patrzyły prosto na mnie, a ja czułam jak czerwień zajmuje moją twarz.

- Kto powiedział, że nie masz u mnie szans?

Aaaa! Nareszcie po tylu rozdziałach się rozkręca. Ten mój zapał :D Komentujcie i głosujcie a tymczasem ja lece się uczyć z historii :/
PS. Mam wielką prośbę do osób, które dotarły do tego momentu:D Zmieniam nazwę opowiadania, ponieważ tą dałam tylko na początek.  Mam zmienić na ,,On jest mój'' czy macie jakieś inne propozycje ?:)

He is mineWhere stories live. Discover now