rozdział 6

15.7K 729 17
                                    

-Cholera.- powiedział Luke, kiedy otworzył drzwi do mieszkania. Stałam za nim, więc nie wiedziałam co mnie czeka. Po tym słowie natychmisat wyszłam zza jego pleców. To co zobaczyłam przeraziło mnie.

-Cholera.- powiedziałam, powtarzając po Luke'u.

-Dokładnie. Cholera. - westchnął. Staliśmy nieruchomo przy wejściu do mieszkalnia, lecz nikt nie chciał zrobić pierwszego kroku do przodu.

- No to przed nami długa droga.- zaśmiałam się, choć do śmiechu mi nie powinno być. Na korytarzu leżała zdemolowana szafka na buty i obraz autorstwa mojej cioci przerwany na pół. Postanowiłam, że zrobię pierwszy krok. Weszłam. Ominęłam szafkę i skierowałam wzrok w lewo. Kuchnia. O dziwo nie było tak źle. Na podłodze leżały dwa zbite talerze i na szczęście całe krzesło. Spojrzałam na parapet. Czy to jest mój plecak ? Nie zdążyłam sobie odpowiedzieć, ponieważ poczułam czyjś oddech za mną.

- O proszę! Jest i plecak. Chłopaki nie zawodzą.- uśmiechnął się do mnie. Powtarzałam to już milion razy i powtórzę jeszcze raz. Jego uśmiech. Jego najpiękniejszy na świecie uśmiech. Był skierowany do mnie. Moje nogi zrobiły się jak z waty. Agnes! Ignoruj go ! Nie wolno tak !

- Widać jak nie zawodzą. Rozwalili mi całe mieszkanie. Wiesz o tym, że mogę ich śmiało podać na policję. Jeśli ciocia to zobaczy będę miała kłopoty, więc jak chcesz uratować swoim pieprzonym przyjaciołom  dupę to lepiej weź się za robotę.- niemal krzyknęłam i wyszłam z kuchni w celu zobaczenia reszty mieszkania.

W salonie telewizor na całe szczęście był cały. Poduszki były porozwalane po całym pomieszczeniu, a na kanapie leżała pusta paczka chipsów. Podeszłam bliżej kanapy, ponieważ czułam nieprzyjemny zapach. Cholera! Na dywanie było rozlane piwo. SUPER.  Szybko pobiegłam do mojego pokoju. Nic ? Pomieszczenie zastałam w takim samym porządku, jaki zostawiłam. Sypialnia cioci ! Weszłam i powtórzyła się sytuacja. Czysto. Odetchnęłam z ulgą. Następnie weszłam do pokoju gościnmego i łazienki. Najwyraźniej zdemolowali tylko kuchnię, salon i przedpokój.

- Masz szczęście, że narozrabiali tylko w trzech pomieszczeniach. Ja zabiorę się za kuchnie, a ty wywalisz tą szafkę z korytarza i pozbierasz chipsy z salonu. Potem wszystko ładnie wyczyścimy i pójdziemy wyprać dywan na którym jest rozlane piwo. Widzisz znalazłam ci zajęcie na cały dzień nie musisz dziękować. - uśmiechnęłam się do zdecydowanie rozczarowanego chłopaka.

-  Uuu długa droga przed nami. Wiesz co ? Masz szczęście, że posiadam cholerne poczucie sumienia. Inaczej zotawiłbym cię z tym bajzlem i miał w dupie. - powiedział i zabrał się za wynoszenie szafki. Uśmiechnęłam się do siebie i zaczęłam zbierać porozbijane talerze z ziemi.

Przed 13 wszystko posprzątaliśmy. Zostało tylko zabrać dywan do pralni. Kiedy zabrałam się do robienia kanapek do Luke'a zadzwonił telefon. Poszedł do salonu, najwidoczniej nie chciał żebym go słyszała. Mówił bardzo cicho, ale mam doskonały słuch.

- Tak ... Jestem u niej. Stary rozpierdoliliście jej mieszkanie, a ja sie wpakowałem.... tak.... będę za godzinę....nie, kurwa nie jestem chodzącą apteką, było tyle nie pić... dobra, kupie ci te cholerne tabletki tylko się zamknij.... dobra muszę kończyć...wszystko przez was dupki... załatwiłem sobie całą noc i połowę dnia....haha nara.- powiedział po cichu, myśląc, że go nie słyszałam. Po jego rozmowie zrobiło mi się jakoś przykro. Myślałam, że mnie lubi. Tak Agnes! Jak zwykle jesteś cholernie naiwna! Akurat najprzystojniejszy facet na ziemi, by się tobą zainteresował! Wkurzona kroiłam pomidora prawie nie rozwalając deski.

- Spokojnie! Nie chciałem przecieru z pomidora tylko plesterki. -  powiedział z tym swoim uśmieszkiem opierając się o wejście do kuchni. Akurat to na mnie nie zadziałało. Odłożyłam nóż i podeszłam do niego. W moich oczach było widać złość na kilometr.

He is mineWhere stories live. Discover now