rozdział 14

12.4K 595 28
                                    

Co to do cholery miało znaczyć ,,dziwna relacja''?! Krzyknęłam na niego w myślach.

- Aha. - odpowiedziałam udając, że mnie to nie ruszyło. Na moje nieszczęście Luke zorientował się, że owa dziewczyna nie jest mi obojętna.

- Mia nie jest moją dziewczyną. - powiedział najwyraźniej rozśmieszony.

- To niby czemu trzymaliście się za ręce ? - niemal krzyknęłam. O matko! Po co ja to powiedziałam ?!  Beztrosko roześmiany Luke oderwał wzrok od telewizora, kierując go na mnie.

- Nie wiem po co ci to mówię, ale ok. To moja była. Chodziliśmy razem rok temu, ale potem zaczęła mnie irytować. Nie wiem jak to się stało, że przespała się z moim kumplem i zerwałem z nią. Od tamtego czasu ze sobą nie chodzimy, ale utrzymujemy dobre kontakty. - przerwał chwilę, aby nad czymś pomyśleć i spuścił wzrok na dół. - Jedyne co nas teraz łączy to seks od czasu do czasu dla rozrywki. Problem w tym, że ona chce znowu czegoś więcej, a ja nie jestem chętny co do tego pomysłu. Może dlatego, że spała już z połową moich znajomych? - parsknął.

- Jak możesz spać z kobietą mając świadomość,  że większość twoich kumpli ją przeleciała ?! - powiedziałam oburzona. Nie przyszło mi nawet na myśł, że ta cała Mia nie ma dla siebie ani trochę szacunku.

- Jak już mówiłem. Dla rozrywki. - powiedział jakby nigdy nic .

Resztę poranka spędziliśmy w krępującej atmosferze. Luke oglądał telewizję, a ja chodziłam po mieszkaniu nie wiedząc co z sobą zrobić.

Kiedy dochodziła godzina trzynasta przypomniałam sobie, że mam dzisiaj drugą zmianę w kawiarni.  Poszłam do pokoju spakować do plecaka wszystkie potrzebne rzeczy i ruszyłam ku salonu.

- Luke. Mam na czternastą do pracy. Myślę, że możesz już iść. - powiedziałam najgrzeczniej jak umiałam. Oczywiście fakty były inne. Za nic nie chciałam aby Luke sobie poszedł.

- Zawiozę cię. Agnes nie pozbędziesz się mnie niestety tak łatwo. Ten skurysyn w każdym momencie może zrobić ci krzywdę. Nie wybaczę sobie tego mając świadomość, że to wszystko moja wina. O której kończysz? - spytał.

- O 23. Luke nic mi nie będzie. - skłamałam. Cholernie się bałam tego całego Jona, który powalił nawet Luke'a.

- Ty masz zamiar o tej porze wracać sama?! Pogięło cię? Zabierz najpotrzebniejsze rzeczy i nocujesz dzisiaj u mnie. - powiedział pewny siebie. Choćbym nie wiem jak bardzo chciała, nie mogłam tak po prostu u niego spać. Jakby czytał w moich myślach dodał:

- Nie bój się. Nie zgwałcę cię, nie porwę ani nie zabiję. Miałem do tego już tyle okazji, że prawdopodobnie gdybym był mordercą już byś nie żyła. Po za tym dzisaj w domu są rodzice, więc nie licz na seks. - dodał z szyderczym uśmiechem. Na ostatnie słowa moja twarz się zarumieniła. Kurde ! Nie. Nie. Nie. Nie mogę o tym nawet myśleć !

- Nie wyobrażaj sobie za dużo. - powiedziałam obojętnie.

- No to na co czekasz ? Pakuj się  jeśli chcesz zdążyć do pracy. Ja będę czekał w aucie. - puścił do mnie oczko i wyszedł z domu.

Spakowałam do plecaka najważniejsze rzeczy, ubrałam conversy i wyszłam zadowolona z domu. Luke czekał już na mnie w aucie. Usiadłam na miejscu obok kierowcy i ruszyliśmy.

Z racji tego, iż moja praca była niedaleko domu, podróż autem powinna trwać kilka minut. Niestety wadą Nowego Jorku są wszechobecne korki.

- Kurde! Dobra Agnes jeśli zajmie to więcej niż kilkanaście minut, dojdziesz już pieszo. - powiedział najwyraźniej zdenerwowany Luke.

He is mineWhere stories live. Discover now