Rozdział 27

1.7K 115 8
                                    

Kolejny ranek nie należał do najprzyjemniejszych. Cały wczorajszy wieczór myślałam czy nie zostawić Louisa, zabrać dzieci i pojechać do mojej mamy. Ale zadecydowałam że poczekam z tym rozwiązaniem do powrotu Louisa, zobaczymy jaki wtedy będzie i czy przypadkiem mnie nie zdradzi.

Wiem że też go zdradziłam i to w dodatku dwa dni temu, ale ja zrobiłam to nieświadomie a Louis?

Louis wskoczył by do łóżka Elizabeth w każdej możliwej okazji, dziwię się że tego jeszcze nie zrobił.

Chociaż?

- Wychodzę.

- To wychodź.

- Nie pożegnasz się? - spytał Lou, wstałam złożyłam szybkiego całusa na jego policzku i wróciłam do stołu - nadal się gniewasz za wczoraj?

- Jeśli masz już iść do idź - powiedziałam, powstrzymując łzy. Usłyszałam, jak Louis odkłada walizkę i do mnie podchodzi, przez co się cała spięłam. Poczułam jego ręce wokół tali i brodę na moim ramieniu

- Przepraszam skarbie i kocham cię - wyszeptał pocałował mnie w szyję i w policzek po czym odszedł do mnie

- Tato, kiedy wlócis? - z nikąd pojawił się Leo

- Za dwa tygodnie.

- A długo to?

- Trochę.

- A pamiętasz o moich urodzinach, które są za tzy dni? - właśnie! Pamięta? Odwróciłam się w ich stronę i zobaczyłam, jak napina mięśnie co oznacza że nie pamiętał. Świetnie!

- Oczywiście że pamiętam. Wyślę Ci prezent pocztą.

- Nie chcę prezentu! Chcę ciebie na moje urodziny! - krzyknął Leo z łzami w oczach i przytulił się do Louisa, który popatrzył na mnie a ja wstałam, podeszłam do nich i wzięłam Leo na ręce

- Tata musi już iść - wyszeptałam

- Chcę, aby został.

- Ja też, ale praca dla taty jest ważniejsza - powiedziałam i spojrzałam na Lou, który patrzył na nas ze smutkiem.

Teraz było mu smutno?! Teraz to za późno!

- Alex...

- Idź już! Proszę cię! - Leo płakał. Louis chwycił walizkę i ruszył w stronę drzwi, ale zanim je otworzył i wyszedł, wrócił do nas, pocałował Leo w głowę a mnie w usta

- Kocham was - szepnął i po tych dwóch krótkich słowach, opuścił dom, pozostawiając po sobie, tylko zapach.

Nie wiem dlaczego, ale również zaczęłam płakać i głaskać Leo po plecach na uspokojenie...

- Nie płacz skarbie.

- To ty też nie płacz.

- Nie będę - odsunął się

- Kocham cię mamo.

- Ja ciebie też synku - powiedziałam a mały cmoknął mnie w usta po czym postawiłam go na podłodze i ruszył do swojego pokoju. W tym samym czasie usłyszałam dzwonek, dlatego otworzyłam drzwi i była to Emma

- Coś się stało?

- Dużo się stało Emmo, ale nie chcę o tym rozmawiać.

- Rozumiem. Ale gdybyś chciała zawsze możesz.

- Wiem i dziękuję - uśmiechnęłam się i znów ktoś zadzwonił do drzwi. Tym razem okazał się to Josh

- Hej.

- Hej - powiedziałam i pocałowałam go w policzek - poznaj Emme, naszą opiekunkę.

- Dzień dobry.

- Witaj Josh. Możesz mi powiedzieć jak masz na nazwisko?

- Devine.

- Ach tak! A twoja matka to pewno Tessa May? Ma panieńskie nazwisko?

- Owszem - odpowiedział lekko zmieszany

- Jeśli ją spotkasz możesz jej przekazać że pozdrawia ją Emma Bringh.

- Przekażę na pewno - Josh uśmiechnął się lekko

- Mamo idziemy do przedszkola?

- Oczywiście że tak. Josh nie przeszkadzało by ci...

- Oczywiście że nie - uśmiechnął się nawet nie pozwalając dokończyć mi zdania, ale pewnie domyślał się o co chciałam się spytać

- Emmo wrócę tak jak zawsze. Małych jak narazie nakarmiłam, więc powinni być na jedzeni.

- Rozumiem. Idźcie już ja sobie poradzę.

- Kochana jesteś - powiedziałam, cmoknęłam ją w policzek i opuściliśmy dom.

Musiałam trzymać Leo na kolanach, ponieważ Josh nie miał siodełka. Tak jak zawsze podczas drogi Josh był na niej skupiony, lecz Leo nie pozwalał mu tak do końca się skupić, gdy ciągle zadawał Josh'owi pytania!

- Josh a przyszedł byś na moje urodziny? Mam za tzy dni - nie powiem, tym mnie zaskoczył

- Jeśli twoja mama się zgodzi - powiedział i zerknął ukradkiem na mnie a ja co miałam innego zrobić jak się nie zgodzić? Wyszła bym na okropną matkę!

- Oczywiście że się zgadzam.

- Hura! - krzyknął Leo i oboje z Joshem zaczęliśmy się śmiać.

Po kolejnych minutach zatrzymaliśmy się przed przedszkolem. Odprowadziłam małego, pożegnałam się a potem wróciłam do Josha. Przypomniałam mu również żeby zajechał na stację benzynową, ale oznajmił mi że już kupił za co byłam mu bardzo wdzięczna. I tak do końca drogi do pracy siedzieliśmy w ciszy. A po dojeździe do pracy, przebrałam się szybko w swoje robocze cichy bo było pełno klientów a był przecież dopiero ranek!

⭐⭐⭐
Koniec pracy..., mogę stwierdzić że ten dzień był najgorszy odkąd zaczęłam tu pracować!

- Boże..., wreszcie do domu! - jęknęła Lola, która weszła na zaplecze, zaraz za mną

- Też się cieszę. Ten dzień był najgorszy.

- No - westchnęła i zaczęła się rozbierać a ja ubierać w swoje codzienne ciuchy.

W pewnym momencie zakręciło mi się w głowie, więc złapałam się szafki. Od razu zaschło mi w ustach!

- Alex wszystko w porządku? - spytała się Lola

- Tak. Wszystko okej - powiedziałam, uśmiechnęłam się i odwróciłam w jej stronę, ale to był błąd bo upadłam na podłogę a przed moim oczami pojawiła się ciemność.

♥♥♥
I co teraz z Alex?

Nie wiem, jak to zrobię i czy mi się w ogóle uda, ale chcę dziś skończyć to opowiadanie

Mr & Mrs Tomlinson ✔ (ZAKOŃCZONE - DO KOREKTY)Место, где живут истории. Откройте их для себя