Rozdział XXII

217 27 2
                                    

Poczułam w ustach smak jednej z moich ulubionych mieszanek. Mięty i arbuza. Przymknęłam oczy i odchylając głowę do tyłu, wypuściłam powietrze z płuc. Tęskniłam za tym. Za chwilą tylko dla mnie.
- Nieźle. Gdzie się tego nauczyłaś?
- Miałam kiedyś swojego, ale zepsuł się, a nie miałam kasy, żeby kupić nowego.
- Jeśli chcesz to możemy palić razem, a olejki będziemy kupować na zmianę. Co ty na to?
- Nie no co ty, nie będę robiła Ci kłopotu.
- Nie robisz, na prawdę. Dla mnie to żaden problem.
- Na pewno?
- Nie marudź, tylko palimy razem i koniec. Nie masz nic do gadania babe.
Zaśmiałam się.
- To co? Idziemy do nich? Bo trochę się zasiedzieliśmy...
- Która godzina?
- W pół do dziesiątej...
- Co ty gadasz?! - Złapałam go za rękę i pobiegliśmy w stronę miejsca imprezy. Z daleka słyszeliśmy głośną muzykę. Wszyscy dobrze się bawili. Nie muszę chyba wspominać, że byli pijani. Nie chcieliśmy im przeszkadzać, bo mieliśmy wracać dopiero około drugiej rano, więc mieliśmy jeszcze dużo czasu.
Usiadłam na "ławce" zrobionej z pnia drzewa i napiłam się drinka Jai'a. Smakował mi, więc wzięłam jeszcze jeden łyk.
Kolejny, kolejny i kolejny...

Luke's POV
Lily ledwo utrzymywała się w pozycji siedzącej. Dochodziło już w pół do drugiej, więc postanowiłem zaprowadzić ją do domu wcześniej.
- Chodź, idziemy do domu - Powiedziałem zarzucając jej rękę na moją szyję.
- Lukeee, gdzjee ty idzieesz. Mamy jeszczee duużo czaasuu - Odpowiedziała
-Idziemy, chodź.

Nie odezwała się. Wziąłem ją na ręce i szybkim krokiem ruszyłem w stronę domu.

Gdy dotarliśmy na miejsce, postawiłem ją i otworzyłem drzwi. Dziewczyna rzuciła mi się na szyję i zaczęła mamrotać pod nosem jakieś nie zrozumiałe zdania.

-Dobrze, dobrze chodź. - Powiedziałem śmiejąc się i pchając jej ciało swoim, w stronę pokoju Jai'a.

Schyliłem się przy łóżku i próbowałem położyć ją na nim. Odpowiedzią było pociągnięcie mnie w dół co sprawiło, że wylądowałem na niej. Dziewczyna jedynie zaśmiała się i zaczęła jeździć dłońmi po mojej klacie.

- Wiem, że tego chcesz - Powiedziała przybliżając mnie do siebie za koszulkę.

Nie wiedziałem co robić, bo to dziewczyna mojego brata i w dodatku jest pijana i jutro będzie żałowała, ale z drugiej tak bardzo chcę mieć ją tylko dla siebie.

Potrząsnąłem głową i lekko lozluźniłem pięść, którą zacisnęła na mojej koszulce.

- Jesteś pijana. Powinnaś położyć się spać. Dobranoc miśka - Pocałowałem ją w czoło, przykryłem kołdrą i zamykając drzwi opuściłem pomieszczenie.

Ruszyłem w stronę wyjścia. Zamknąłem budynek na klucz i ruszyłem po resztę towarzystwa.

*~*

Lily's POV

Obudziłam się z Lukeyem obok siebie. Pierwsza myśl, jaka wparowała mi do głowy to oczywiście "przespaliśmy się". Zaczęłam gwałtownie szarpać go za koszulkę.

- Co się stało? - Zapytał przecierając oczy

- Czy my się przespaliśmy?! - Niemal wykrzyczałam. Byłam tak zdenerwowana, że nie obchodziło mnie czy ktoś to słyszał czy nie. Trzęsłam się jak galareta.

- Nic nie pamiętasz?

*~*

Spacerowałam po parku z rękoma skrzyżowanymi na piersi, myśląc jak mogło do tego dojść. Niestety nic nie przychodziło mi na myśl, więc postanowiłam pójść do kawiarenki i kupić sobie koktajl bananowo truskakowy z dodatkiem wiurków kokosowych. Był to jeden z moich ulubionych. Zawsze poprawiał mi humor. Może i tym razen zadziała.

- Dzień dobry, poproszę koktajl bananowo-truskawkowy.

Sprzedawca podał mi plastikowe opakowanie z blado-różową zawartością. Zapłaciłam i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.

Usiadłam na pierwszej, lepszej ławce i zabrałam się za picie.

- Dzień dobry pani

- Cześć Sam - Uśmiechnęłam się na widok przyjaciela.

Przywitaliśmy się buziakiem w policzek, po czym chłopak usiadł, wyraźnie podekscytowany.

- Co to się stało? - Zapytałam zaciekawiona

- Nie uwierzysz. Mam chłopaka! - Zapiszczał jak mała dziewczynka.

- Tak? To super! Bo wiesz... Myślałam, że tego nie doczekam - Szturchnękam go

- Eej, no nie bądź taka - Udał smutnego i obrażonego

Po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Cieszyłam się, że kogoś sobie znalazł, bo on na prawdę zasługuje na szczęście jak nikt inny. Jest wspaniałą osobą.

- Jak ma na imię? - Zapytałam

- Scot

- Kiedy będę mogła go poznać? - Poruszyłam brwiami w górę i w dół, by go onieśmielić. Kocham to robić.

- Jeśli chcesz mogę po niego zadzwonić, bo dziś i tak nie ma nic do roboty i mamy się spotkać za godzinę, ale zawsze można wcześniej. - Puścił mi oczko

- No pewnie. Dzwoń!

Po kilkunastu minutach przyszedł do nas średniego wzrostu, niebieskooki blondyn. Kojarzyłam go, ale nie wiedziałam skąd.

- Cześć, jestem Scot - Wyciągnął rękę w moją stronę

- Cześć, ja Lily, miło mi Cię po...znać...

Jest to ten sam chłopak, który siedział przy stoliku z Jai'em, kiedy nakryłam go na ćpaniu.

--------------
Misie!

Jest to rozdział za tamten tydzień. Wiem, że miał pojawić się w weekend, ale miałam gości, potem Wszystkich Świętych, szkoła i tak wyszło. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam (jeśli chodzi o sam rozdział haha ;) )

Czytasz = Komentujesz
Gwiazdki mile widziane!

Rozdział za ten tydzień postaram się dodać jak najwcześniej, ale wolę nic nie obiecywać :p.

Do następnego! xx

Never Give Up 2 - The Janoskians fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz