Rozdział X

499 48 6
                                    

Przez chwilę trwałam w bezruchu. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Spojrzałam na charakterystycznie wytatuowaną rękę,która bezpiecznie, lecz nie zbyt mocno dociskała mnie do klatki piersiowej napastnika. Rysunki mówiły same za siebie. Delikatnie odsunęłam ją od swojego ciała , a dłoń zakrywająca moje usta także powróciła tam, skąd przybyła. Odwróciłam się na pięcie , ocierając ramieniem o miękki t-shirt.

- Jai ! - Krzyknęłam i rzuciłam się chłopakowi na szyję, oplatając nogami jego tułów.

Chłopak położył swoje dłonie na moich pośladkach, tym samym pomagając mi utrzymać się w pozycji, w której się znajdowałam. Ujęłam w dłonie jego twarz i trzykrotnie cmoknęłam w usta, z każdym razem napierając na nie z większą siłą. Nie zwracałam uwagi na pozostałości po siniakach, których nabawił się w starciu z tymi idiotami. Czułam jakby stado motyli wybuchło w moim brzuchu. Miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia i płakać jednocześnie. Byłam już przekonana, że więcej go nie zobaczę.

Nagle chłopak zaczął całować mnie po francusku, czule i namiętnie. Przemieszczał się, jednak nie wiedziałam w którym kierunku. Szczerze ? Było mi to obojętne. Niespodziewanie znalazłam się na kanapie, lekko odbijając się od niej po upadku. Uśmiechnęłam się, odsłaniając rząd białych zębów. Australijczyk odpowiedział tym samym, po czym w błyskawicznym tempie zdjął koszulkę,by za chwilę znaleźć się kilkanaście centymetrów nade mną. Po raz kolejny zatonęliśmy w fali gorących pocałunków. Ułożyłam dłonie na jego idealnie wyrzeźbionej klacie i co chwila muskałam ją opuszkami palców, wywołując przy tym gęsią skórkę na jego opalonym ciele. Po chwili okupował pocałunkami moją szyję, usta, brzuch...

Czułam się jak w niebie. Wreszcie po tygodniu, który był dla mnie wietrznością, mam go dla siebie i tylko dla siebie. Ta chwila sprawiła, że przynajmniej na moment zapomniałam o całym świecie. O Khloe, z którą było tyle problemów, o Lukeyu, który wydawał się być mną zauroczony, o szkole i wspomnieniami z nią związanymi. Złymi wspomnieniami.

- Kocham Cię - Wyszeptał do mojego ucha, następnie wracając do poprzednich czynności.

Zdjął mi koszulkę, wręcz pożerając nieokrytą biustonoszem część moich piersi.

Odkleiłam łopatki od skórzanej sofy i przyciągnęłam jego głowę do mojej, po chwili łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. Tym razem ja siedziałam na nim i jedynie schylałam się, by kontynuować poprzedzającą to wydarzenie czynność. Jeździł rękami po moich plecach. Zatrzymał się przy zapięciu stanika.

W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Wahałam się. Może to nie ten moment ? Co jeśli będę potem żałować ? Nigdy jeszcze nie uprawiałam seksu i nie chciałam robić tego z niewłaściwym facetem. Kocham mojego obecnego chłopaka, ale wszystko może się zdarzyć. Zakończyłam jakże długi pocałunek i odezwałam się.

- Jai , ja nie... - Usłyszałam kroki wracającej ze spożywczych zakupów mamy.

Zesztywnieliśmy oboje. Może to nie odpowiednia sytuacja, ale musiałam powstrzymywać się od śmiechu. Nie chcielibyście zobaczyć miny Jaia. Wyglądał jakby zobaczył ducha.

- Lily ! Wróciłam ! - Głos dochodził z kuchni.

Czyli mieliśmy około minuty, żeby ubrać się w leżące na ziemi koszulki. Zeskoczyliśmy z kanapy jak oparzeni i z prędkością światła włożyliśmy je, po czym jak gdyby nigdy nic usiedliśmy, a ja wtuliłam się w niego, by mama niczego nie podejrzewała.

- A tutaj jesteś...cie - Poprawiła się

- Cześć mamo - Odwróciłam się w jej stronę.

- Jak było ? - Usiadła na fotelu, który znajdował się kilka metrów od miejsca, które Ja i Jai zajmowaliśmy.

- Gdzie ?

Uśmiechnęła się pobłażliwie.

- Na rozpoczęciu roku kochanie. Na rozpoczęciu roku. - Chłopak zaśmiał się z mojego rozkojarzenia, za co wbiłam mu łokieć w żebra.

- Jak zawsze. Nic nowego.

Westchnęła.

- Jesteście głodni? Kupiłam jedzenie na kolację. Jai - Spojrzała na mojego towarzysza - Może zjesz z nami ?

Był zmieszany, nie wiedział co powiedzieć.

- Zostanie - Uśmiechnęłam się.

- To świetnie! Muszę tylko zadzwonić do Giny. Może ona też wpadnie z twoimi braćmi ? Co wy na to ?

Zaraz, zaraz, zaraz. Skąd mama zna jego mamę ?

- Siadajcie. Za chwilę będą. - Wskazała nam nakryty stół.

Posłusznie wykonaliśmy jej polecenie. Pewnie teraz zastanawiacie się co na nim było. Może lepiej zapytajcie czego nie było, to prędzej odpowiem. Moja rodzicielka słynęła z tego, że z naszego domu nikt nie może wyjść z pustym żołądkiem.

- Dobry wieczór ! - Usłyszałam trzykrotnie wypowiedziany zwrot.

Gdy chłopcy zobaczyli Jaia, ciężko im było powstrzymać zaskoczenie, jednak opanowali się i grzecznie zajęli swoje miejsca.

- Bardzo dobre! Wyśmienite kochana. - Przerwała ciszę Gina.

- Na ile przyjechałaś ? - Zapytała moja mama

- Dziś rano wylądowałam. Zostaję na trzy dni, a potem znów wracam do Melbourne.

- Dzieci idźcie gdzieś. Nie wiem, do ogrodu lub gdziekolwiek. Nie siedźcie z dorosłymi.

- Mamo chyba zapomniałaś, że wszyscy jesteśmy pełnoletni. - Zaprotestowałam

- Tobie jeszcze trochę brakuje.

- Rzeczywiście. Dwa miesiące. - Zaśmiałam się

Po ich długim naleganiu, w końcu zgodziliśmy się opuścić mój dom.

-----------


Witam kochani ! Ten rozdział jest jednym z moich ulubionych. Sama nie wiem czemu. Jeśli chodzi o sprawy organizacyjne.



Rozdział na następny tydzień pojawi się w czwartek/piątek , ponieważ wyjeżdżam i nie będzie mnie do 29 czerwca. Jest to poniedziałek, więc postaram się dodać kolejny we wtorek. To chyba tyle.


Mam nadzieję, że obecny wam się podoba :) . Zapraszam do gwiazdkowania i co najważniejsze do komentowania, bo na waszych opiniach najbardziej mi zależy. Love ya x

Never Give Up 2 - The Janoskians fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz