Rozdział XIV

444 46 4
                                    

- Um... tak, jasne wchodź - Przepuścił mnie w wejściu. Wyglądał na zdziwionego, zmartwionego i szczęśliwego jednocześnie.

Znalazłam się w salonie co najmniej dwukrotnie większym od mojego. Był urządzony w stylu nowoczesnym, gdzie przeważała biel i czerń. Na samym środku stała taka sama, skórzana kanapa, a na ścianie wisiał 48 calowy telewizor. Na komodzie stojącej pod nim, znajdował się czarny xbox z siedmioma padami oraz sensorem ruchu. Przed sofą stał prostokątny, szklany stolik z wizerunkiem Nowego Jorku. Przeważały okna balkonowe, które ukazywały przepiękny widok na pełen kwiatów ogród. Gdzieniegdzie ustawili fotele, które najprawdopodobniej dostali w komplecie z łóżkiem.

Poczułam jak ktoś lekko ciągnie mnie za ramię. Odwróciłam się.

- Luke. Przepraszam, zapatrzyłam się.

- Nic się nie dzieje - Zaśmiał się patrząc mi głęboko w oczy

- To gdzie mam spać? - Zapytałam chowając rączkę od walizki

- W pokoju gościnnym lub z Jaiem. Jak wolisz.

- To chyba oczywiste - Poruszałam brwiami w górę i w dół

- W pokoju gościnnym? - Był bardzo poważny, ale wyglądał jakby tłumił śmiech

- Nieee - Przeciągnęłam i palnęłam go delikatnie w tył głowy na co on odpowiedział ganianiem mnie po całym domu. Tyle, że on znał cały budynek, a ja byłam w czarnej dupie.

Umierałam ze śmiechu i ostatkiem sił uciekałam chłopakowi. Kiedy wbiegłam po schodach i chciałam wejść do pierwszego lepszego pokoju, Luke owinął ręce na moim pasie i przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej. Szarpałam się, ale nic to nie dawało. W końcu przycisnął mnie do framugi drzwi i przygwoździł moje ręce na wysokości uszu. Napierał swoim ciałem na moje co sprawiało, że nie czułam się zbyt komfortowo.

Przypomniała mi się próba gwałtu, której doświadczyłam oraz obleśny dla mnie od tamtego czasu Tayler.

Wiedziałam, że Luke nie zrobiłby mi czegoś takiego, ale moja podświadomość wydawała się być silniejsza.

- L-Luke p-proszę odsuń się - Czułam jak zaczynam drżeć

Wykonał moje polecenie, po czym zapytał :

- Co się dzieje? - Ułożył ręce na moich ramionach

- Nie rób tak więcej. Boję się.

- Czego?

- Pamiętasz co zrobił Tayler? - Poczułam łzy w oczach

- Lily... - Przyciągnął mnie do siebie i przytulił jak najmocniej umiał. Ja także się w niego wtuliłam, wdychając zapach jego ślicznych perfum.

Usłyszeliśmy, że ktoś jest w domu.

- Luke, frajerze! Miałeś zamówić pizzę! - Wykrzyczał Beau

- Zamówiłem! Jeszcze nie przyjechała! - Odpowiedział mu

Nagle Jai, Daniel i James wparowali do domu jak drużyna piłkarska. Byłam zaskoczona ich zachowaniem. Wiedziałam, że są idiotami itd. , ale nie spodziewałam się, że nawet w domu zachowują się jak dzicz. Cóż, Janoskians drodzy państwo.

Zeszłam na niższe piętro i udałam się do przestronnej kuchni, gdzie chłopcy zajadali się różnego typu przekąskami, rozrzucając je przy tym we wszystkie strony.

- Hej, zatrzymam się u was na jakiś czas.

- Jeśli nie macie nic przeciwko - Dodałam szybko

- Śpisz ze mną - Stwierdził Jai i pociągnął mnie za rękę w stronę jego pokoju

- Nie przestrasz się. Tylko przeszło tamtędy tornado. - Zaśmiał się dosyć głośno

- Gdzie masz walizkę? Albo jakieś ciuchy czy cokolwiek?

- W salonie. Na pewno wam to nie przeszkadza?

- Nie no co ty, chłopcy się już za tobą stęsknili

- Awwwwwwww

Australijczyk otworzył drzwi. Ubrania walały się po podłodze, łóżku, biurku, wszędzie.

- Skip!

- Czego?!

- Przynieś siostrze walizkę!

- A gdzie jest?!

- W salonie!

Dzięki Jai, zaśmiałam się w duchu.

Chłopak poprosił mnie, żebym na chwilę wyszła, a on szybko posprząta. Ta, jasne.

- Dziękuję braciszku - Ujęłam w dłonie twarz Daniela i zaczęłam całować go w policzek z całej siły. Chciał, żebym przestała, ale nie mógł mi nic zrobić, bo jestem dziewczyną. Ha!

To znaczy... mógłby, ale najwidoczniej tylko się ze mną drażnił.

Bo dłuższej chwili wbił mi palec w żebra. Zabolało mnie to, więc usunęłam się, co chłopak wykorzystał i uciekł układając ręce jak mała dziewczynka. Idiota.

Udałam się do pokoju mojego chłopaka, który wyglądał, jakby tym razem przeszła przez niego firma sprzątająca.

No, no, no.

Ciekawe gdzie to wszystko wrzucił.

- Zaraz będzie pizza, zjesz z nami?

- Nie, jadłam u siebie. Może za ten czas posiedzę trochę w ogrodzie.

- Jak wolisz. - Pocałował mnie w czoło i poszedł do chłopców.

Wyjęłam z torby moją ulubioną książkę i udałam się do wcześniej wspomnianego ogrodu. Położyłam się na leżaku i zatopiłam w lekturze.

Usłyszałam kogoś krzątającego się po kuchni.

Zdziwiłam się, ponieważ leżałam na łóżku, w pokoju Jaia, który mocno przyciskał mnie do siebie i na dodatek była... druga nad ranem!

Zaspana zeszłam do pomieszczenia, z którego słyszałam dziwne dźwięki.

Przy zlewie stał Beau. Nie wyglądał tak jak wcześniej. Z twarzy kapała mu krew i gryzł... czyjąś... cholera to jest ludzka ręka!

Zakryłam dłonią usta i nie mogąc się powstrzymać, zaczęłam piszczeć.

---------------

Przybywam z kolejnym rozdziałem!

Co myślicie o tym nietypowym zakończeniu? Piszcie proszę w komentarzach i gwiazdkujcie jeśli rozdział się podobał.

Chciałabym jeszcze poinformować, że rozdziały w wakacje będę pojawiały się od piątku do niedzieli z uwagi na brak czasu ;). Życzę udanych wakacji i do następnego!

Never Give Up 2 - The Janoskians fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz