Chłopak odwrócił się. Przez jego oczy przemawiała wściekłość. Zachowywał się, jakby nie był sobą. Strach zawładnął całym moim ciałem. Rozum podpowiadał, żebym uciekała, ale ciało nie miało zamiaru go słuchać. Stałam jak wryta, patrząc na zbliżającego się do mnie Beau. Mój krzyk musiał obudzić resztę, bo można było usłyszeć, że ktoś biegnie w stronę kuchni. Łzy mimowolnie zaczęły spływać mi po policzkach. Miałam nadzieję, że wszystko to koszmar, a ja jestem tylko jego bohaterką.
- Lily! - Usłyszałam czyjś głos, ale nie potrafiłam odszyfrować do kogo należał.
Niespodziewanie czyjaś ręka chwyciła mój nadgarstek i pociągnęła w stronę ogrodu, w którym nie świeciła się ani jedna lampka. Nagle ta osoba jakby rozpłynęła się w powietrzu, a na jej miejsce Luke, Jai, James i Beau wyrośli przede mną jak zaczarowane rośliny, które w błyskawicznym tempie przebijają się przez ziemię. Każdy z nich miał w rękach inną część ludzkiego ciała.
Serce zaczynało bić coraz mocniej, w uszach szumiało, a oddech z każdą chwilą stawał się bardziej płytki. Obraz rozmazywał się. Po chwili zalała go ciemność.
Kilka godzin później
Obudziłam się w pokoju Jaia. Na mojej twarzy można było zauważyć ślady po płaczu, a skóra kleiła się od potu. Szybkim ruchem opuściłam łóżko i udałam się do toalety znajdującej się na korytarzu. Otworzyłam białe drzwi i wskoczyłam pod prysznic. Moje ciało pokryły ciepłe kropelki wody, które rozluźniły wszystkie spięte mięśnie. Nie chciałam stamtąd wychodzić, ale niestety. Szkoła. Słowo i miejsce, które przyprawiały mnie o dreszcze.
Osuszyłam się miękkim ręcznikiem, po czym owinęłam się nim.
Weszłam do pomieszczenia, w którym spałam, po czym kucnęłam przy walizce. Odsunęłam suwak i wyjęłam z niej czarne skórzane rurki, białą, luźną koszulkę z krótkim rękawem i jeansową koszulę.
Ubrałam się, pomalowałam i rozczesałam włosy pozostawiając je rozpuszczone. Zestaw uzupełniłam złotym zegarkiem na lewej ręce.
Zeszłam po schodach i skierowałam się do kuchni. Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej sałatkę grecką i nałożyłam sobie trochę na talerz, po czym odstawiłam na swoje miejsce. Po zjedzeniu umyłam naczynie i włożyłam do suszarki. Udałam się w stronę drzwi, by założyć swoje czarne trampki. Następnie pospieszyłam w stronę dobrze znanego mi budynku.
Dwadzieścia pięć minut później
Pchnęłam ciężkie, szklane drzwi, by wejść do środka. Podeszłam do swojej szafki i wyjęłam z niej Francuski, udając się w stronę klasy, która znajdowała się na najwyższym piętrze. Po drodze spotkałam Sama, który także zmierzał w tą samą stronę.
- Co robisz dziś po szkole?
- W sumie to nic, a czemu pytasz?
- Może poszlibyśmy na jakąś kawę? Muszę z tobą o czymś pogadać. - Posmutniał
- Jasne. O której kończysz?
- O piętnastej, a ty?
- Czternastej. Poczekam na Ciebie na dziedzińcu okay?
- Dzięki Lily...
- Nie ma sprawy - Szturchnęłam go
Nie wiem nawet kiedy znaleźliśmy się pod salą językową. Pożegnaliśmy się, po czym usiadłam na ławce obok drzwi. Sprawdziłam telefon.
Wiadomość od Jai
Cześć kochanie, jest sprawa.
Wiadomość do Jai
O co chodzi?
Wiadomość od Jai
Chcielibyśmy zrobić dziś Meet Up pod naszym domem. Nie będziesz miała nic przeciwko?
Wiadomość do Jai
Nie. Z resztą nie będzie mnie dzisiaj do wieczora. Umówiłam się z Samem.
Wiadomość od Jai
A kim jest ten Sam?
Zaśmiałam się pod nosem.
Wiadomość do Jai
Moim chłopakiem, o którym nie zdążyłam Ci jeszcze powiedzieć.
- Panno Collins. Nie wiem czy pani słyszała, ale był dzwonek.
- Um, tak, przepraszam
Szybko zebrałam się i ruszyłam do klasy. Usiadłam w ostatniej ławce od ściany i otworzyłam zeszyt.
Przez całą lekcję notowałam i słuchałam nauczyciela, ponieważ Francuski jest jednym z moich ulubionych przedmiotów.
Dźwięk dzwonka oznajmił koniec pierwszej lekcji. Leniwie wstałam, zebrałam wszystkie książki i poszłam na parter, gdzie znajdowała się moja szafka. Schowałam niepotrzebne pomoce, wymieniając je na fizykę. Tym razem nie musiałam nigdzie iść, ponieważ sala fizyczna znajdowała się kilka metrów od miejsca pełniącego funkcję "plecaków".
Sześć lekcji później
Dzwonek kończący matematykę był ostatnim dzwonkiem jaki dziś słyszałam. Nauczyciele mieli dziś wyjątkowo dobre humory, ponieważ nic nam nie zadali. Zaniosłam zeszyt i podręcznik na ich miejsce, po czym opuściłam budynek.
Usiadłam na ławce, znajdującej się na terenie dziedzińca. Włożyłam słuchawki w uszy włączając moją ulubioną playlistę.
Wiadomość od Jai
Pierdolisz
Wybuchłam głośnym śmiechem. Szybko tego pożałowałam, ponieważ oczy przechodniów wypalały dziury w moim ciele.
Wiadomość do Jai
On jest gejem idioto. Jak mogłeś tak w ogóle pomyśleć?
Wiadomość od Jai
No przepraszam, przepraszam. Nie gniewaj się.
Wiadomość do Jai
Gniewać się nie gniewam, ale spokojnie. Ja sobie to odbiję ;)
Nagle ktoś wsadził mi palce w żebra.
- Au! Sam debilu! - Strzeliłam chłopaka w tył głowy
Udawał małą przestraszoną dziewczynkę, co nie pozwalało mi się dalej na niego złościć.
- Idziemy?
- Idziemy.
---------------
Dum, dum, duuuuum.
Przybywam z kolejnym rozdziałem i kolejnymi pomysłami.
Macie jakieś "intrygi" dotyczące sprawy z naszym Beau? Jeśli tak to śmiało piszcie w komentarzach.
Zdradzę, że mniej więcej od tego rozdziału Sam będzie pełnił ważną rolę w tym opowiadaniu.
Chcecie wiedzieć jaką? Zapraszam do dalszego czytania!
Proszę również o komentarze z waszą opinią dotyczącą rozdziału. Oraz gwiazdki. Do następnego babes xx
CZYTASZ
Never Give Up 2 - The Janoskians fanfiction
FanfictionLily i Jai są razem od kilku miesięcy. Wszystko idzie w dobrym kierunku, lecz kiedy dziewczyna zaczyna szkołę problemy narastają. Jak poradzi sobie z uciążliwą koleżanką, która chce dobrać się do jej chłopaka? I Jaiem, któremu sława uderza do głowy...