Rozdział 10

1.1K 71 7
                                    

Budzę się z bólem głowy. Czuję że coś jest nie tak. Wstaję zbieram swoje rzeczy i idę do łazienki. Po raz pierwszy była pusta. Wzięłam szybki prysznic dzięki czemu poczułam się trochę lepiej. Ubrałam się i związałam włosy. Wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. Koło mojego łóżka leżało pięć butelek po ognistej.

'To wyjaśniało dzisiejszy ból głowy' - pomyślałam

Dzięki magii szybko to wszystko ogarnęłam. Po chwili mogłam już wyjść. Przeszłam przez pokój wspólny, który również okazał się pusty. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam że jest 7:30 czyli czas śniadania. Nie mam ochoty na jedzenie więc idę prosto na OPCM. Puste korytarze przyprawiały mnie o dreszcze. Usiadłam na ławce obok sali. Wyciągnęłam książkę i zaczęłam powtarzać sobie ostatni temat. Po chwili moje zadanie przerwał mi czyjś głos.

-Cześć Miona

Podniosłam głowę i zobaczyłam Toma.

-Cześć Tom

-Czemu cię nie było na śniadaniu?

-Nie mam ochoty na jedzenie i jeszcze nie chcę oglądać Malfoy'a.

-Oj przestań. Gadałem z nim dzisiaj i uznałem że nie jest taki zły.

-Weź przestań. Muszę sobie powtórzyć materiał. Więc jakbyś mógł mnie zostawić to byłabym ci wdzięczna.

-Jak chcesz - już miał odejść, ale nagle się zatrzymał i wyjął coś z torby. - Zapomniałbym przyniosłam ci coś do jedzenia.

Podał mi pudełko z kanapkami.

-Dzięki

Otworzyłam go i wyciągnęłam jedną. Były pyszne. Uśmiechnęłam się do Toma i zostałam sama. Zajadając się wróciłam do powtarzania materiału. Nie dane mi było jednak zbyt długo nacieszyć się samotnością.

-Wiedziałem że cię tu znajdę - usłyszałam głos, który poznałabym wszędzie.

Moje serce zabiło mocniej. Nie poniosłam jednak na niego wzroku.

-Czego chcesz Malfoy?

-Chciał bym cię prosić o pomoc.

-W jakiej sprawie?

-Mam dzisiaj badania i boję się iść sam. Pójdziesz ze mną. Proszę

-Nigdzie z tobą nie pójdę.

-Proszę

-Eh niech ci będzie. Chodźmy.

Wstałam i ruszyłam przed siebie. Usłyszałam za sobą jego kroki, ale nie odezwał się ani słowem. Zdziwiło mnie to trochę. W ciszy doszliśmy do samego szpitala. Było tam dwóch lekarzy. Jeden z nich do nas podszedł.

-Czekałem na pana, panie Malfoy. Proszę za mną.

-Poczekam tu na ciebie. Idź wszystko będzie dobrze - mówię

-Na pewno tutaj zaczekasz?

-Obiecuje - wspięłam się na palce i pocałowałam go delikatnie.

Ze zdziwioną miną ruszył za lekarzem. Usiadłam na ławce i zaczęłam czytać. Po jakiejś godzinie Draco usiadł koło mnie.

-No i jak?

-Za godzinę będą wyniki, więc kazali mi tu poczekać. Możesz iść jak chcesz.

Zamiast wstać i odejść położyłam głowę na jego ramieniu. Potrzebowałam go i już dłużej nie mogłam się oszukiwać. Smok popatrzył na mnie z nadzieją w oczach i niepewnie objął mnie ramieniem. Siedzieliśmy tak aż nie podszedł do nas lekarz.

-Zapraszam do gabinetu panie Malfoy

-Czy może mi towarzyszyć moja dziewczyna?

-Oczywiście

Ruszyliśmy za doktorem. W gabinecie kazał nam usiąść.

-Mam dobrą i złą wiadomość. Którą by pan wolał usłyszeć jako pierwszą?

-Tą złą

-Cierpi pan na bardzo rzadką i nie uleczalną chorobę zwaną "Aramanda"

-A ta dobra?

-Pana dziecko nie odziedziczy tej choroby.

-Dziękuję za wiadomość.

-Ile zostało Draco czasu? - pytam

-Jakiś rok może mniej.

Kiwam głową i wychodzimy. Za drzwiami szpitala widzę że Smok potrzebuje wsparcia, więc chwytam go za rękę. Nie odtrąca mnie. Idziemy w stronę naszego domu. Trwają lekcje więc nikogo nie ma. Kiedy chcę iść w stronę swojej sypialni Draco przyciąga mnie do siebie i całuje. Poddaję mu się i ostatecznie lądujemy u niego w sypialni.

Hermiona Granger. Inna historiaWhere stories live. Discover now