XL

10.9K 601 33
                                    

Nie przespałam całej nocy. Ciągle o nim myślałam. O wszystkim co wydarzyło się minionego wieczoru. Usnęłam koło piątej, ale na nogach byłam już o dziewiątej.

Wtedy do pokoju wszedł Calum i powiedział, że jedzie zrobić jakieś zakupy.

Wyszedłszy obudził blondyna.

Luke na początku się nie poruszył. Potem przetarł oczy i jęknął cicho. W tamtym momencie miałam głęboko w dupie jego kaca.

Wstał z łóżka i nie zaszczycając mnie spojrzeniem wyszedł z pokoju. Westchnęłam głośno, odliczyłam od pięciu w dół i poszłam za nim.

Stał w kuchni i pił wodę z gwinta. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i zawahałam się:

- To co...

- Tak - kiwnął głową, odstawiając butelkę na blat.- To się więcej nie powtórzy.

Prychnęłam pod nosem.

- Tak samo mówiłeś ostatnio - wypomniałam. - To się ciągle powtarza i będzie się powtarzać.

- To był ostatni raz - zapewniał poirytowany.

- Nieprawda! - zawołałam i podeszłam do niego bliżej. - Potrzebujesz pomocy, zrozum to. Daj sobie pomóc.

- Nie - pokręcił głową z gorzkim śmiechem. - Nie róbcie ze mnie wariata, jakiegoś alkoholika! Wszyscy tak mówią, ale myślałem, że chociaż ty mi odpuścisz.

- Nie odpuszczę, bo nie pozwolę, żeby bliska mi osoba poszła na dno - mruknęłam.

Staliśmy obok siebie. Ja oparta plecami o blat, a on podtrzymujący się dłońmi.

Stykaliśmy się ramionami.

- To co wczoraj mówiłaś - odwrócił kota ogonem. - To prawda?

Wstrzymałam oddech.

On to pamiętał... Chryste.

- Uh... Tak - kiwnęłam głową.

Nie zamierzałam kłamać. Nawet nie przeszło mi to przez myśl.

Stanęłam naprzeciwko niego i spojrzałam mu prosto w oczy, co nie przyszło mi tak łatwo.

- Proszę, zrób coś z tym - powiedziałam cicho i złapałam go za dłoń. - Wiem, że widzisz to... Że jest źle.

- Zrobię to, jeśli mnie z tym nie zostawisz.

*

Wiedziałam, że na moje barki spadła wielka odpowiedzialność. Luke nie miał w planach zabrać się za swoje zdrowie i wiedziałam, że robił to tylko dla mnie. Chciałam mu pomóc i zamierzałam to zrobić.

Pozostała mu jakaś indywidualna terapia w otwartym ośrodku plus wizyta z psychologiem raz w tygodniu. Brzmiało to źle i przerażająco, nawet dla mnie.

Moja mama była na mnie zła, że postanowiłam dać mu zbliżyć się do mnie. Przez cały bity tydzień tłumaczyłam jej wszystko tak, aby spróbowała postawić się w mojej sytuacji.

Jakoś wbiłam jej to do głowy.

Hemmings miał szczęście w postaci przyjaciół i rodziny (która nawiasem mówiąc, nawet nie wiedziała o jego problemach).

Ja trzymałam się głupiej nadziei, że uda mu się z tego wyjść, ale... Jak to mówią. Nadzieja matką głupich.

W każdym razie szło mu całkiem nieźle. Widywaliśmy się bardzo często. Prawie codziennie.

We Met On Twitter |l.h|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz