XXXVI

12.6K 613 147
                                    

Następnego ranka obudziłam się koło dziewiątej. Lori wierciła się całą noc przez sen i przy okazji sprzedała mi kilka kopniaków w tyłek. Nie znoszę z nią spać, jest najgorsza. Współczuję jej przyszłemu chłopakowi.

Wiedziałam, że nie uda mi się znowu zasnąć, więc wstałam z łóżka i pierwsze co zrobiłam to podeszłam do małego stoliczka przy kontakcie, na którym ładował się mój telefon.

Siadając przy nim po turecku przejrzałam Twitter'a, Instagram'a i Snapchata, ale nic ciekawego się nie działo.

Dopóki nie zobaczyłam mystory Luke'a. W sumie to rzadko coś dodawał. A do tego jeszcze nigdy nie widziałam zdjęć z imprezy. To nawet nie było do niego podobne.

Ale przeglądając jego zdjęcia stwierdziłam, że nie on je dodawał. To była jakaś brunetka o ciemnej karnacji. W obcisłej długiej spódnicy za kolano i krótkiej bluzce z odkrytym brzuchem.

Na kilku pierwszych zdjęciach była ona z koleżanką, na kolejnych rząd ludzi przy barze, którzy na raz pili shoty, potem nagranie z parkietu w klubie, a na końcu Luke i jego towarzyszka, kiedy pijani szli chodnikiem, zataczając się od krawężnika do krawężnika obejmując się w pasie.

Patrzyłam na to wszystko, niedowierzając, że właśnie to zobaczyłam. To w ogóle nie było w jego stylu. Rozumiem to, że imprezował i upijał się, ale na chuj to pokazywał w Internecie? Miał tylu fałszywych znajomych, że nie zdziwiłabym się, jeśli te fotki dostałyby się do sieci.

Ciekawa jestem czy wtedy też byłby zadowolony. Nie pojmowałam jego trybu życia i tego jak się zmienił, ale to już nie była moja sprawa. Już nie.

Nie mogłam się na nim wiecznie skupiać, nie mogłam się bać tego, że kiedyś mogę go spotkać. To nie może mnie obchodzić. To jest kolejny krok i muszę w końcu ruszyć naprzód, bo ciągle tkwię w miejscu. On już się z tym pogodził. Ja też. A żeby to udowodnić muszę skonfrontować się z jego środowiskiem.

Odłożyłam telefon na stoliczek i podeszłam do Lori. Włosy przysłaniały jej twarzy i unosiły się co chwilę do góry pod wpływem jej oddechu. Jedną nogę miała pod kołdrą, a drugą wystawioną. Wyglądała na upośledzoną jak spała, ale nie mogłam jej przecież tego powiedzieć. Jestem przykładną przyjaciółką.

- Lori – trąciłam ją stopą w nogę.

Bałam się dotykać jej rękoma, bo prawdopodobnie przestraszona mogłaby mi odwinąć, czy coś.

- Lori! – powtórzyłam głośniej i ponowiłam czynność trochę mocniej.

- Co do cholery? – mruknęła, gwałtownie ruszając ręką tak, ze strąciła szklankę z etażerki.

A nie mówiłam?

Naczynie potłukło się na drewnianej podłodze w drobny mak. Cofnęłam się na dywan, żeby nie pokaleczyć się i założyłam dłonie na piersiach.

- Pójdę z tobą na tą domówkę – oznajmiłam ze szczerym uśmiechem.

Lori na chwilę zmrużyła oczy niepewna moich słów, ale kiedy po kilku minutach nie zmieniłam zdania, uwierzyła mi się szeroko się uśmiechnęła.

Już prawie wyskakiwała z łóżka, żeby rzucić mi się w ramiona, ale w ostatnim momencie zatrzymała się na łóżku, patrząc na potłuczone szkło.

Po chwili usłyszałyśmy głośne kroki Chelsea, a potem blondynka weszła do naszego pokoju.

- Chelsea idziemy wieczorem na imprezę! Tym razem to mój pomysł – oznajmiła brunetka .

- Świetnie, kochanie – skwitowała, ziewając.

Ścisnęła pasek od swojego szlafroka i przeniosła wzrok na rozbitą szklankę.

We Met On Twitter |l.h|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz