Rozdział 3: Gdzie jest ten weterynarz!?

600 42 0
                                    

-No to cześć. Obudziłam się w swoim pokoju. Poczułam, że coś leży na moich nogach. Dyskretnie zerknęłam w tamtą stronę, co też sprawiło mi ból, bo pękała mi głowa. W moich nogach leżał szczeniak, ten sam szczeniak, którego broniłam. Spojrzałam na zegarek. Poszłam biegać około południa, a jest w pół do dziewiątej wieczorem. Długo spałam, ale w sumie nie ma się co się dziwić, bo nieźle dostałam w łeb. Mały piesek wyglądał uroczo, zwinął się w kłębek i zasnął. To chyba kundelek. Westchnęłam głośniej, a on natychmiast się obudził i skoczył na mnie. Zaczął mnie lizać po twarzy. Widać, że był wdzięczny za uratowanie. Kiedy już zdołałam odkleić od siebie pieska, sprawdziłam telefon. Pięć nieodebranych połączeń: dwa od „Martix" (to moja przyjaciółka z dawnej szkoły, Martyna) i trzy od „Adam" (mój brat, nareszcie się mną zainteresował). Oddzwoniłam. Opowiedziałam im wszystko, poza tym, że NAPADŁY MNIE DWA WAMPIRY!!! Zgaduję, że i tak by mi nie uwierzyli i wysłali do wariatkowa. Dlatego lepiej zachować to w tajemnicy. Teraz trzeba pomyśleć o imieniu dla psa. Mam! Kiedyś chciałam tak nazwać psa. Wszyscy uważali, że to imię jest głupie i pewnie takie jest, ale mi się podoba. Venator ... bardzo ładnie! Venator oznacza po łacinie łowcę. Tak, wiem to dziwne, ale nie oceniajcie mnie. O gustach się nie dyskutuje. Poza tym, to w końcu mój pies! Czas zejść na dół. Wstałam z łóżka i zakręciło mi się w głowie tak mocno, że aż padłam na podłogę. Po chwili do pokoju wbiegła Sara i Dave. Położyli mnie z powrotem na łóżku.

-Chyba lepiej, żebyś do jutra została w łóżku.-odezwał się zatroskany Dave.- Jesteś jeszcze słaba.

-Co się właściwie stało- oczywiście, że wiedziałam co się stało, ale chciałam usłyszeć ich wersję, która na pewno różniła się od mojej. Poza tym nie wiedziałam, jak znalazłam się w swoim łóżku.

-Kochanie, musiałaś potknąć się, gdy biegłaś. Uderzyłaś o coś głową i straciłaś przytomność. Znalazł cię jakiś chłopak, a że miałaś nasz adres w kieszeni, przyniósł cię tutaj. Powiedział, że był z tobą szczeniak, pomyślał, że jest twój i też go przyniósł. Psiak może z nami zostać, jeśli chcesz.

-Byłoby wspaniale! Już go nawet nazwałam. Ma na imię Venator.

- Venator? To coś znaczy? – zapytał Dave.

- Oczywiście. To po łacinie łowca – uśmiechnęła się Sara.

- OK, to w końcu twój pies Alekso. Niech będzie Venator, a teraz śpij dalej, bo jesteś na pewno zmęczona. – Delikatnie pogłaskał mnie po głowię i razem z Sarą wyszli z pokoju.

Od tej ich wersji mam jeszcze większy mętlik w głowię. Jaki chłopak mnie przyniósł? Ja nie noszę adresu w kieszeni! Mam bardzo dobry zmysł orientacji w terenie. No, dobra poukładam to sobie w głowię jutro, a teraz spać. Venator usadowił się obok na poduszce i skulił się w kłębek. Westchnęłam cicho i zasnęłam.

„Zabiję tego psa, żeby budzić o 4 nad ranem". Wiem, że mnie lubi, ale żeby od razu kłaść się na mojej twarzy! On jest taki słodki, że nie potrafię się na niego gniewać. Ma piękne szarobrązowe, puszyste futerko i zielone oczy. On jednak nie jest kundelkiem? No cóż, pójdę z nim do weterynarza, to może dowiem się coś o rasie Venatorka. Zdjęłam szczeniaka z twarzy, położyłam obok i znów zasnęłam. Na szczęście po kolejnym obudzeniu głowa już mnie nie bolała tak mocno. O Boże! Już jest po 12. Wstałam, tym razem zachowując równowagę. Pobiegłam do łazienki i ogarnęłam się. Następnie założyłam czarne spodnie, fioletową bluzkę na ramiączkach i tego samego koloru pantofelki. Spięłam włosy w wysoki koński ogon i zbiegłam na dół. Na stolę w kuchni leży kartka: „Kochana Alekso, mamy nadzieję, że czujesz się już dobrze. W lodówce masz gofry. Dave poszedł rano kupić obrożę dla Venatora, smycz oraz karmę, leżą przy wejściu. Jeśli znajdziesz siły na zabranie Venatora do weterynarza adres i pieniądze znajdziesz na stole w salonie. Sara :-)

Wilko-krwiści (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now