Rozdział 7

369 49 4
                                    

Chloe

On kłamie i to tak nieudolnie, że aż boli. Próbuje zachować obojętny wyraz twarzy i nie dać po sobie poznać, że to co powiedział jest kłamstwem, ale ja w swoim życiu widziałam tylu kłamiących ludzi, że poznam ich z kilometra. Wcale nie miał wtedy samolotu, jestem tego pewna. Nie wiem tylko, dlaczego nie chce podać mi prawdziwego powodu. Aby ukryć swoje rozczarowanie tym, że nie chce mi powiedzieć prawdy, ponownie chwytam kieliszek z winem, który okazuje się być pusty. Mężczyzna dostrzegając to wzywa kelnera i prosi o dolewkę dla mnie.

Reszta kolacji mija nam w bardzo spokojnej atmosferze. Rozmawiamy na różne tematy i poznajemy się, ale mimo wszystko nie mogę jednak w pełni się wyluzować. Cały czas mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuję, a kiedy się rozglądam nikogo nie dostrzegam. Chyba naprawdę popadam w paranoję. Po kilku kolejnych kieliszkach czuję, że zaczyna mi szumieć w głowie. Dotykam skroni i przymykam oczy, bo nagle światło lamp wydaje się być zbyt jasne.

- Wszystko w porządku? - pyta mój towarzysz, a w tonie głosu słyszę nutkę zmartwienia. Nie wiem czy to prawda, czy mój pijany mózg sobie to dopowiada.

- Nie - jęczę.

- Dlaczego? Co się dzieje?

- To wszystko twoja wina - otwieram oczy i wskazuję na niego palcem.

- Moja?

- To ty mnie tutaj zabrałeś i opiłeś. Przez ciebie nie mogę myśleć.

- Ale to ty prosiłaś o kolejne dolewki - zauważa logicznie.

- Ja... Mam słabą głowę do alkoholu.

- I co w związku z tym? Nie możesz go pić czy co?

- Nie! Powinieneś mnie zatrzymać. Zabronić mi - mówiąc to łapię wypełniony do połowy kieliszek wina i kieruję go do ust.

- Niby dlaczego miałbym ci zabronić? - pyta i dotyka moją dłoń uniemożliwiając mi posmakowanie trunku.

- Puść!

- Przed chwilą oskarżyłaś mnie, że cię nie pilnuję i pozwalam pić, a teraz się złościsz, że robię to czego ode mnie chcesz.

- Teraz chcę, żebyś puścił.

Próbuję wyswobodzić swój nadgarstek z jego uścisku, ale z góry jestem skazana na porażkę. Ten mężczyzna jest silny jak Herkules.

- Tobie już zdecydowanie wystarczy.

Wzdycha i wyciąga z mojej dłoni kieliszek, za co posyłam mu zabójcze spojrzenie. Ignoruje je i zajmuje się rachunkiem. W tym czasie ja rozglądam się po lokalu. Przyglądam się uważnie lampką umieszczonym nad naszymi głowami. Wyglądają jak lampiony unoszące się na niebie, ale świecą tak mocno jak...

- Vincencie zobacz ile słońc!

Spoglądam w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą siedział mężczyzna, ale dostrzegam tam tylko puste krzesło. Zdziwiona otwieram szeroko usta i już mam zamiar zacząć go wołać, kiedy ktoś delikatnie dotyka moje ramiona.

- Na nas już czas Księżniczko - mówi przy moim uchu głaszcząc odkrytą skórę ramienia.

- Widzisz te ognie? - odwracam głowę i spoglądam w jego twarz.

- Ognie? A to nie były słońca?

- O. Rzeczywiście!

- Chodźmy. Jesteś pijana - stwierdza, a ja na jego twarzy dostrzegam skrywane rozbawienie. Wstaję nagle, a torebka która leżała na moich kolanach upada na ziemię.

Relacja z wyboru  | Dary losu #3 | W TRAKCIEDonde viven las historias. Descúbrelo ahora