Rozdział 5

341 51 2
                                    

Chloe

Wbrew temu co twierdzi Vincent, jestem pewna, że przeznaczenie istnieje. I jeśli pisane jest mi spędzić jakiś czas u boku tego zimnego mężczyzny jako fałszywa narzeczona i w taki sposób wygrzebać się z moich problemów, to w stu procentach się na to zgadzam. Skoro tak, to dlaczego po pięciu dniach od spotkania z Lodowym Księciem i podjęciu decyzji nadal nie dałam mu żadnej odpowiedzi?

Wczoraj musiałam zostawić samochód na przeglądzie w salonie, dlatego jadę właśnie taksówką do Avy i Josha. Ten drugi obiecał, że odwiezie mnie w każdej chwili, kiedy będę chciała wracać. Zostałam zaproszona do nich na obiad i aby przy okazji wytłumaczyć im dokładniej, o co chodziło z tym dziwnym telefonem i moim omdleniem. Ava z Isą wyszły wczoraj ze szpitala. Obie są zdrowe i pełne sił. Nie mogę się już doczekać, żeby ponownie zobaczyć tą małą słodką istotkę. Oficjalnie zajęła ona pierwsze miejsce w rankingu moich ulubionych ludzi na ziemi.

Pan taksówkarz całą drogę rozmawia przez komórkę w języku, którego nie potrafię zidentyfikować. Wyciągam telefon, wchodzę w kontakty i wpatruję się w imię Vincenta. Wiem, że w końcu muszę się do tego zebrać i wykonać to połączenie. Nie wiem dlaczego to odwlekam. Zdążyłam już przemyśleć całą tą sytuację i zdaję sobię sprawę, że jeśli on się nie myli, to naprawdę nie poradzę sobie z tą sytuacją sama. Muszę schować swoją dumę i samowystarczalność do kieszeni i dać sobie pomóc. W momencie, kiedy decyduję się wykonać połączenie samochód się zatrzymuje, a kierowca odwraca w moim kierunku.

- Jesteśmy na miejscu - informuje mnie z uśmiechem.

Płacę za przejazd, podchodzę do furtki i dzwonię domofonem. Przez chwilę słyszę dźwięk dzwonka, który następnie milknie zastąpiony głosem mojej przyjaciółki.

- Chloe! Wchodź, czekamy na ciebie w ogrodzie.

Charakterystyczny dźwięk, który wydaje zamek oznacza, że otrzymałam dostęp do tego pięknego domostwa. Po burzliwych początkach ich związku, wielkim kilkuletnim rozstaniu, powrocie do siebie w najmniej oczekiwanym momencie i uniewinnieniu ojca Avy para wróciła do Londynu i kupiła ten dom. Oboje zgodnie stwierdzili, że wolą, aby ich córka wychowywała się z daleka od centrum miasta. Okolica którą wybrali jest bardzo spokojna i sprzyja odpoczynkowi.

Idę podjazdem, a w ręce trzymam torbę z małym prezentem. Kiedy zobaczyłam te kolczyki w sklepie, od razu wiedziałam, że muszę je kupić, a że są one takie śliczne to wzięłam dwie pary. Obchodzę dom i kieruję się do tylnego ogrodu. Ava wymarzyła sobie piękny ogród taki, jaki miała jej zmarła mama, a że kobieta nie za bardzo lubi bawić się roślinami, to Josh wynajął dla niej ogrodnika, by ten doglądał ich rośliny.

- Cześć kochana - wita się ze mną Josh wychodzący właśnie na taras z miską pełną jakiejś sałatki.

- Cześć. Gdzie Isa?

- Śpi - odpowiada Ava pojawiająca się zaraz za nim z tacką, na której ustawione ma szklanki i dzbanek z sokiem.

- Mówiłem ci, żebyś to zostawiła. Nie powinnaś się przemęczać - karci ją mąż, odbiera tacę i rozkłada wszystko na stole. Ava tylko przewraca oczami i podchodzi do mnie się przywitać.

- Dawno zasnęła? - pytam, kiedy siadamy na kanapie, a Josh znika w domu.

- Niedawno. Nie spała w nocy przez cztery godziny, dlatego teraz jest zmęczona. Tak jak i my.

Przyglądam się jej uważnie. Mimo worków pod oczami kobieta jak zawsze promienieje. Nigdy nie powiedziałabym, że nie spała praktycznie pół nocy.

- Dlaczego nie śpi? Może coś jej się dzieje?

- Nie. Wszystko jest w porządku. Pani doktor w szpitalu powiedziała, że mała wygląda na bardzo wybredną...

Relacja z wyboru  | Dary losu #3 | W TRAKCIEWo Geschichten leben. Entdecke jetzt