13

209 23 13
                                    

No i pojechałam, tak jak zaplanowałam wczorajszego wieczora. Mijałam kolejne pola, domy jednorodzinne w których życie pełne miłości i wsparcia wiodą szczęśliwe rodziny. Czyli coś czego nie potrafiłam i według mnie dalej nie potrafię dać swojej córce.

Moi rodzice mogliby zostać postawieni na podium w konkurencji najlepszych rodziców i małżeństw z wieloletnim, pełnym wzajemnego szacunku stażem. W naszym domu nigdy nie brakowało bliskości, uczuć, pełnej akceptacji a przede wszystkim bezwarunkowej miłości. W pewnym momencie się pogubiłam, bardzo pogubiłam.

- Mamo, jestem! - krzyknęłam domykając drzwi samochodu na podjeździe. Cisza...

Z daleka dało się usłyszeć śmiechy, w których dominowały męskie głosy. Kobiece im oczywiście próbowały dorównać. Podchodząc coraz bliżej udało mi się policzyć, dokładnie dwa męskie i tyle samo głosów żeńskich. Im bliżej byłam tarasu, tym bardziej moje nogi zaczęły robić się jak z waty. Bardzo dobrze znałam właścicieli owych głosów, byli nimi nikt inny jak rodzice Bartka, moi niedoszli teściowie.

- Ooo, Faustynka. Chodź do nas kochanie, zaraz odgrzeje ci obiad. - rodzicielka gestem ręki zaprosiła córkę do stołu. Wzrok zgromadzonych osadził się na brunetce. Piekielnie bała się konfrontacji, która za chwilę miała ją spotkać.

- Dzień dobry... - nieśmiało z siebie wyrzuciła. - Cześć córciu, siadaj proszę. - odrzekł ojciec i odsunął córce krzesło. - Dzień dobry. - z mniejszym entuzjazmem odparli rodzice Bartka. - Może pójdę do siebie. - lekko się podniosła, lecz przerwała jej rodzicielka ojca jej dziecka.

- Zostań... - rzuciła. - Usiądź proszę. A więc tak... Nie myśl, że zapomnieliśmy o tym co się stało. Aczkolwiek jesteś matką naszej wnuczki, więc z bólem serca postanowiliśmy dać ci drugą szansę. Rozmawialiśmy już z twoimi rodzicami, nie zrobimy tego za ciebie natomiast pomożemy ci odzyskać rodzinę.

W oczach Faustyny pojawiły się łzy. Kierowało nimi szczęście a zarazem złość na zaistniałą sytuację. Mimo wszystko demony przeszłości nie dały o sobie zapomnieć.

Pomimo powiedzmy neutralnego podejścia do sprawy, atmosfera podczas spotkania była napięta. Można było ją kroić nożem, tak była gęsta. Rodzina Kubickich opuściła dom rodzinny bohaterki po kilku kolejnych godzinach. Zamknięcie furtki pozwoliło głęboko odetchnąć.

- Jesteś na mnie zła ? - zapytała mama Faustyny wieczorową porą, opierając głowę o futrynę drzwi. - Nie, dlaczego. Macie prawo zapraszać kogo chcecie. - odpowiedziała leżąc skulona na łóżku pod kocem. - Obiadu praktycznie nie ruszyłaś, wizyta rodziców Bartka musiała cię dużo kosztować. - usiadła na brzegu łóżka i gładziła córkę po włosach. - Nie była dla mnie łatwa. - zwróciła głowę w stronę kobiety. - Aczkolwiek i tak by do niej doszło, mam szczęście że na mnie nie naskoczyli, tylko próbowali udawać, stwarzać pozory iż wszystko jest w porządku. - odpowiedziała. - Bo może jest, tylko spotkanie nastąpiło zbyt szybko. Nie byli na nie przygotowani i stres dał o sobie znać. - próbowała tłumaczyć jej rodzicielka. - Sama nie wiem. Możesz zostawić mnie samą, proszę ? Boli mnie głowa, położę się i odpocznę. - westchnęła i przytuliła głowę do poduszki. - Jak sobie życzysz kochanie. - pocałowała córkę w czubek głowy, zgasiła światło i wyszła.

Dzieeeń dobry! 🤍

Coraz bliżej spotkania naszych bohaterów...

Kto wie, może już w nadchodzącym rozdziale...

A dzisiaj mały news...

Przywracam "Dwoje ludzi jedno miasto", za chwilę się pojawi !

Przytulam! 🤍

Ślady miłości otwartej księgiWhere stories live. Discover now