8

278 23 25
                                    

- Wika mam do ciebie prośbę, weź Aurelkę do siebie na noc. Dobrze ? - gorycz zaistniałej sytuacji wylewała się z ust Bartka.

- Oczywiście, zaraz ją spakuje. Odpocznij sobie, wszystkim się zajmę. - mocno przytuliła przyjaciela i oddaliła się do pokoju dziewczynki.

Dzięki uprzejmości Wiktorii, będę mógł chociaż przez chwilę zostać ze swoimi myślami, lękami, wizją najbliższej przyszłości. Z pokoju mojej córeczki dobiegał głośny dziecięcy śmiech, tak niewinny. Zupełnie nie podejrzewający w jak trudnej sytuacji się znaleźliśmy.

- Pożegnaj się z tatusiem. - powiedziała Wika do córeczki Bartka.

Natychmiast puściła rękę cioci i pobiegła w ramiona bruneta.

- Będziesz za mną tęsknił ? - spytała dziewczynka. - Bardzo, nawet nie wiesz jak. - odrzekł Bartek i mocno przytulił drobną blondyneczkę.

- Nie martw się, wszystkim się zajmę. Gdybyś mnie potrzebował, jestem pod telefonem. Pamiętaj, wszystko będzie dobrze. - zapewniła przyjaciela. - Mam nadzieję Wika, mam nadzieję. - rzucił smutno Bartek.

- Chodź ciociu, musimy już iść. - ciągnęła Wiktorię za rękę Aurelka. - Tak kochanie, już idziemy.

Wiktoria podeszła jeszcze na chwilę do Bartka i mocno przytuliła, czuła że cały drży. Nie chciał pokazywać towarzyszących mu emocji przy dziecku. Pożegnali się, brunet został sam w ogromnym ciemnym mieszkaniu. Które jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki, straciło w jednym momencie życie.

Błąkałem się po domu ze szklanką whisky w dłoni, chłód kostek lodu ranił moją skórę. Znalazłem ostatnią butelkę w barku, ślad czasu delikatnie okrył ją kurzem. Przed oczami miałem tylko przeszłość, która opływała miłością, pożądaniem, szczęściem. Teraźniejszość, która wbija mi noże w plecy i rani jak tylko może, bez żadnego znieczulenia oraz czarną, niczym nie zagospodarowaną przyszłość. Będąc dzieckiem uwielbiałem siedzieć na parapecie i bezgranicznie patrzeć na miasto, które co by się nie działo tętni życiem. Światła latarni potrafiły oślepiać a ja mimo to przyklejałem głowę do okna i kreśliłem linie, prowadzące donikąd. Podobnie teraz, mający prawie 30 lat na karku mężczyzna siedzi na parapecie i zastanawia się, dlaczego życie zgotowało mu taki los.

Wróciłam do Kielc, tutaj zawsze są dla mnie otwarte drzwi. Od progu mama przywitała mnie zapachem szarlotki, jej nos zdobiła mąka a spracowane dłonie nosiły jeszcze znamiona kruchego ciasta. Tata, jak zwykle nie mógł domyć rąk z czarnej mazi, która władała jego dłońmi po pracy w garażu. To jest mój dom, od lat dziecięcych niezmienny.  Co by się nie działo, stoi w tym samym miejscu i przyciąga do siebie.

Będąc od tego uzależniona, nie byłam w stanie zapewnić tego swojemu dziecku...

- Dobranoc Faustynko, śpij dobrze. - dobiegł do mnie z dołu głos mojej mamy.

Znalazłam pod łóżkiem stare pudełko, lekko zakurzone. Oprócz zdjęć z dzieciństwa, znalazłam ręcznie robione na drutach skarpetki dla małego dziecka. Były moje, schowałam je aby później przekazać je mojemu dziecku, które kiedyś było moim marzeniem.

Spakowałam wszystko z powrotem oprócz nich, przechodząc obok regału minęłam nasze wspólne zdjęcie z Bartkiem, które zrobiliśmy sobie na naszych pierwszych wspólnych wakacjach. Jak za dziecięcych lat usiadłam na parapecie. Trzymając wełniane dzieło w moich rękach, które oddawało ciepło przyłożyłam głowę do szyby i myślałam...

Dlaczego z tego zrezygnowałam ?

Dzieeeń dobry! 🤍

Dzisiaj bohaterowie, bardzo dużo myślą. Tylko co z tego wyniknie... ?

Pięknego tygodnia! 🤍

Ślady miłości otwartej księgiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz