6

279 23 12
                                    

- Haha, było cudownie. Świetnie się bawiłam, dzieła najwyższej klasy. Jeszcze raz bardzo ci dziękuję, że mnie zabrałeś. - powiedziała młoda kobieta, wychodząc z wydarzenia. - Przyjemność po mojej stronie, z pewnością nie raz odwiedzimy to miejsce. - brunet delikatnie podniósł prawy kącik ust, oczy same mówiły komplementy. - Mam taką nadzieję...- szepnęła mu do ucha pani Marta, kurczowo trzymająca się jego ramienia, aby nie skręcić sobie kostki chodząc po bruku w swoich czarnych szpilkach.

Młodzi można powiedzieć znajomi, lecz granica tylko znajomości została bez wątpienia zatarta bezpowrotnie, równym krokiem udali się ku zachodzącemu słońcu. Kraków tego wieczoru tętnił życiem, wokół mijano kolejne twarze. Jeden cień zapadł Bartkowi szczególnie w pamięci. Zamykając drzwi samochodu od strony już teraz Marty, zauważył postać która mimo starań ukrycia się za ścianą przedwojennej kamienicy pozostawała widoczna. Gdy złapali kontakt wzrokowy, oboje stanęli w bezruchu. Mimo braku blasku źrenic, oboje nie chcieli przerywać tej chwili. Zrobiła to towarzyszka Bartka, która postanowiła pospieszyć młodego mężczyznę. Wróciła mu świadomość, kilka ruchów głową oraz przetarcie oczu pozwoliło ponownie zatopić się w rzeczywistości, a postać ? Zniknęła, za mgłą.

Odprowadzając Martę pod same drzwi jej mieszkania, tylko czekałem aż zostanę sam i będę mógł wrócić do Aurelki, która została pod opieką niani. Wieczór był wyjątkowy, zupełnie inny od dotychczas spędzanych w towarzystwie Elzy i Anny. Czułem spokój, moment docenienia chwili oraz mojej osoby. Nie miałem pojęcia, że dwoje osób może mieć tyle wspólnych tematów. Nie mniej jednak, ta iskra która pchała wszystkie uczucia do przodu i pozwalała zatracić się w drugiej osobie była tylko raz.

Przenosząc małą z sypialni do jej pokoju, usłyszałem słowo które z jej ust nie pada często. Skuliła się praktycznie do embrionalnej pozy a na koniec padło "mama". Do moich oczu nalały się łzy, dotarło do mnie że dłużej tak nie możemy żyć. Jej rodzicielka nie odeszła, żyje wśród nas. Nie będę szukał na siłę kobiety, która w najmniejszym stopniu nie będzie w stanie jej zastąpić.

Całą noc biłam się z myślami, czy powiedzieć Fausti gorzką prawdę czy ukrywać przed nią moje odkrycie i udawać, że wszystko jest na dobrej drodze. Kłamstwo prowadzi do kolejnego a  z każdym kolejnym zaufanie spada i nic nie będzie w stanie go odbudować. Matko kochana, na co mi to było. Swoje życie prywatne muszę schować do szuflady i ponownie wejść w życie znanego wszystkim naszym znajomym shipu Fartek. Gdy rozpadał się ich związek, jako ostatnia starałam się ten tonący statek utrzymać.

Na niczym nie mogłam się skupić, wybór ubrań rozkładał mnie na łopatki. Stałam przed otwartą szafą, której pojemność jest nieskończona i nic, kompletnie nic mi do siebie nie pasowało. Aż podskoczyłam z przerażenia, gdy głośne uderzanie pięściami w moje drzwi rozchodziło się i raniło uszy. Mimo ogromnego strachu, udało mi się usłyszeć głos Fausti.

- Otwieraj! Otwieraj! Wiem, że tam jesteś! - bałam się, że zaraz wyważy drzwi albo sąsiedzi zawiadomią policję. - Ej, spokojnie! - gdy otworzyłam drzwi jej zaciśnięta pięść zatrzymała się przed moją twarzą. - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że Bartek się z kimś spotyka ? Patrząc mi prosto w oczy powiedziałaś, że mi pomożesz. Dałaś mi nadzieję, która drugi raz została mi odebrana...

Próbowałam ją wołać, próbować tłumaczyć. Nic to nie dało, odeszła.

Dzieeeń dobry! 🤍

Ojj, nie będzie łatwo...

Widzimy się w przyszłym tygodniu!

Przytulam! 🤍

Pięknego weekendu! 🤍

Ślady miłości otwartej księgiWhere stories live. Discover now