10

255 26 18
                                    

- Matko kochana dziecko, a co ty tutaj robisz o tak wczesnej porze ? - zwróciła się do córki pani Fugińska. - Nie mogłam spać, całą noc gryzły mnie wyrzuty sumienia. - odpowiedziała Fausti. - Dlatego zrobiłaś śniadanie jak dla całej kompanii wojska ? Oj dziecko, dziecko. - podeszła do córki i przytuliła najmocniej jak tylko potrafiła. - Dopóki nie stawisz czoła temu co zabija twoją duszę, nie zaznasz spokoju. - pocałowała córkę w czubek głowy, po czym usiadła przy stoliku, który stał przy oknie a za nim rozpościerał się widok na ogród pełen kolorowych kwiatów. - Mamo... - odwróciła głowę do rodzicielki. - Jadę do Warszawy, będę wieczorem.

Fausti szybko otrzepała ręce z mąki, ściągnęła fartuch i czym prędzej pobiegła do garażu, o mało nie łamiąc sobie przy tym nóg.

- Ale zaraz, gdzie tak pędzisz. A śniadanie ? Kto to wszystko zje ? - krzyczała za córką matka.

- Chwila, dokąd ? - zapytał ojciec gdy na niego wpadła. - Nie mam czasu, muszę pędzić do Warszawy.

Nie było czasu na tłumaczenia, BMW z piskiem opon wyruszyło w drogę do stolicy. Każdy przejechany kilometr stawał się szansą na nowy początek. Tym czasem w Warszawie Bartek ćwiczył przed lustrem przemowy, która będzie najlepsza na rozstrzygnięcie jego znajomości z Martą. Jaką by nie wybrał wydawała się pozbawiona sensu, nie był to dobry znak.

- Marta, musimy porozmawiać. Już od dawna bije się z myślami... Nie! Bez sensu, co za kretyn! Po co ja to w ogóle zaczynałem. - mówił do siebie. Zegar wybił na zegarze godzinę 14:00, czas wyruszać po Aurelkę do żłobka.

Ulice stolicy zakorkowane, pełne słońce wdzierające się przez szybę do samochodu. Człowiek goni człowieka, a rowerzyści ogrzewają swoje kaski. Zwyczajny dzień, tętniące życiem miasto wlewa życie w mieszkańców.

Dojechałam, zza rogu przyglądałam się jak moja córeczka bawi się na placu zabaw. Była przy niej Marta, widać było że Aurelka darzy ją zaufaniem. Tak mocno trzymała ją za rękę, gdy zjeżdżała ze zjeżdżalni. Ma piękny uśmiech i blond włoski zupełnie jak moje. Moja malutka córeczka, która nawet nie wie jak wyglądam. Pod żłobek podjechał samochód Bartka, wysiadł z niego przystojny, postawny brunet. Jeszcze nie tak dawno, mój brunet...

- Dzień dobry! - krzyknął do opiekunek, po czym otworzył bramkę i wszedł na teren placówki. - Cześć! Zaraz przyprowadzę małą. - powiedziała Marta podchodząc do Bartka. - Nie, poczekaj. - złapał ją za rękę. - Niech jeszcze się chwilę pobawi, musimy porozmawiać. - dodał. - Chyba wiem o czym, chodź wejdziemy do środka.

- Zaraz wrócę. - krzyknęła do koleżanek.

Ramię w ramię przekroczyli próg żłobka. Od tego momentu zaczęło robić się niezręcznie, oddech zaczął przyspieszać. Dłonie zaczęły się pocić, a odwaga została za drzwiami.

- Marta ja, po prostu... - nie mógł się wysłowić. - Nie mów, nic nie mów. Wszystko rozumiem, nawet nie wiesz jak bardzo. - przerwała jego męczarnie. - Jestem aż tak przewidywalny ? - zapytał brunet. - Poniekąd, wszyscy dobrze wiemy jak bardzo ją kochasz. A patrząc na to, nigdy nie mógłbyś mnie tak pokochać jak jej. - dodała. - Ciężko się nie zgodzić, przepraszam. - spuścił wzrok. - Tylko proszę cię, dopóki twoja miłość do Fausti nie wygaśnie nie szukaj sobie zapełnienia tej pustki. Żadna kobieta na to nie zasługuje. - uśmiech zagościł w jej kącikach ust a ramiona objęły wzruszonego bruneta. -Obiecuję! - szepnął do ucha młodej kobiety.

Obiecali sobie przyjaźń i wsparcie, dla obojga podstawy podstaw. Fausti przyglądała się dalej córeczce, co chwila spotykając widzów. Modliła się, aby nie zrobił się przy niej tłum podczas wyjścia rodziny ze żłobka. Nie chciała narażać swojej córki na nieprzyjemności. Widząc wychodzącego Bartka z córką za rękę, zaczęła iść w ich kierunku. Nogi zdawały się być jak z waty, miękkie i nieposłuszne. Dzieliło ich kilka kroków, brunet otworzył drzwi od samochodu przez co zajął część chodnika.

- Oj przepraszam panią, już zamykam drzwi tylko zapnę córkę. - wymienili uśmiechy, Bartek poskromił pas i ruszył w stronę miejsca kierowcy.

Minęli się jak obcy, dwie nieznane sobie dusze.

Uciekłam z płaczem, nie poznał mnie a ja tyle na to czekałam. Zamiast się odezwać spanikowałam, straciłam szansę. Kątem oka zauważyłam Martę, która widziała całą sytuację. Jaki wstyd mnie ogarnął, miłość życia po tylu wspólnych latach potraktowała mnie jak powietrze.

Pani...

Dzieeeeeń dobry! 🤍

Kochani z okazji Świąt Wielkanocnych w prezencie nowy rozdział 🐣🤍

Czyżby spotkanie tej dwójce nie było pisane ?

Co dalej z bohaterami, jak myślicie ?

Wesołego Alleluja !

Odpoczywajcie, dużo słoneczka!

Przytulam! 🤍

Ślady miłości otwartej księgiWhere stories live. Discover now