Rozdział 17

776 61 13
                                    

Cześć! Zapraszam Was na nowy rozdział i przy okazji na moje media:

twitter/ X: withoutsy #ruthwatt

tik tok: zauroczono

Miłego czytania!

-

Luca

Oparłem się ramieniem o framugę przejścia prowadzącego do kuchni i spojrzałem na Francesce ze zmarszczonymi brwiami. Było zaledwie kilka minut po siódmej, a ona wyglądała, jakby od świtu była na nogach. W dłoni trzymała plastikową łopatkę i nieruchomo wpatrywała się w smażącego na patelni naleśnika.

To byłyby całkiem normalny widok, gdyby wyspy kuchennej nie zajmowały już dwa talerze pełne naleśników, tworząc niewielką wieżę. Obok stały gotowe gofry, świeże bułki, kilka misek z różnymi rodzajami owocami i dwie drewniane deski, które zapełniła wędlinami, serami i warzywami.

– Co robisz? – zapytałem głośno, na co się wzdrygnęła i przyłożyła dłoń do serca.

Powoli odłożyła łopatkę i zdjęła patelnię z płyty indukcyjnej, nim zwróciła się w moim kierunku. Na jej twarzy dostrzegłem nową emocję. Wydawała się sfrustrowana.

– Wystraszyłeś mnie! – oznajmiła z wyrzutem, przez co jeszcze wyżej uniosłem brew. Francesca, która nie miała na twarzy uśmiechu, a w jej oczach nie błyszczało szczęście, było dla mnie czymś nowym. – Czy każdy w tym domu, oprócz mnie ma zdolność chodzenia jak duch? Gdzie wy się tego uczycie?– zapytała z grymasem i zacisnęła dłonie w pięści. Odetchnęła kilka razy i w końcu spokojniejszym głosem odpowiedziała na moje pytanie: – Śniadanie.

Postanowiłem zignorować jej wcześniejsze pytanie, ponieważ co, do cholery, miałem jej powiedzieć? Że nauczyłem się skradać, aby ojciec nie zauważył mojej obecności w wieku, którego nawet nie pamiętam, bo byłem zbyt młody? Chociaż ciekawiło mnie, kto zdążył zirytować ją z samego rana, nie zamierzałem kontynuować rozmowy w tym kierunku.

Zamiast tego uniosłem dłonią i wskazałem na wyspę kuchenną pełną jedzenia.

– Śniadanie dla dziesięciu osób?

Spojrzała na to samo co ja i zarumieniła się lekko.

– Chcę być dla nich miła – wyjaśniła, rzucając mi ukradkowe spojrzenie. – Dla ciebie też, oczywiście. Po prostu wczoraj wyglądaliście okropnie i...

Nie byłem pewien, czy Francesca zdawała sobie sprawę z tego, kto zabił jej ojca. Mi i moim braciom nie potrzeba było wiele czasu, aby zrozumieć, co oznaczała róża między jego ustami i karta z wydrukowanym imieniem – Romano.

To, że Pedro zasłużył na każde okrucieństwo świata, nie zmieniało faktu, że jego córka robiła śniadanie dla ludzi, którzy go zabili. Czułem się chory.

– Nie musisz – przerwałem jej.

– Co?

– Nie musisz być dla nich miła. To zabójcy, właściwie jak wszyscy ludzie, których znasz – wyjaśniłem, opierając dłonie na blacie. – Wczorajszy dzień był dla nich hajem. Oni się tym cieszyli, Fran.

Pokręciła głową, jakby nie rozumiała, jak coś takiego może być przyjemne.

– To tylko śniadanie, Luca – powiedziała w końcu cicho i odwróciła się do płyty indukcyjnej. Nie odłożyła jednak patelni z powrotem na palnik. Czekałem cierpliwie, obserwując jak jej ramiona unoszą się w głębokich oddechach. W końcu ponownie zwróciła się do mnie z dużymi, smutnymi oczami. – Rozmawiałam z nią wczoraj.

Beautifully ruthlessWhere stories live. Discover now