Rozdział 6

1.3K 74 9
                                    

Jeśli chcecie być na bieżąco lub poznać małe informacje z następnych rozdziałów, zapraszam na moje media:

twitter: withoutsy #ruthwatt

tik tok: zauroczono

Miłego czytania!

-

Valerie

Jedną z niewielu kwestii, które nie zmieniły się od mojego wyjazdu, był fakt, że igranie z ogniem powodowało u mnie przyjemne mrowienie skóry, szczególnie odkąd wiedziałam, jak boli jego oparzenie.

Ponieważ cokolwiek było lepsze niż nic.

O trzynastej Hollister zatrzymał samochód pod Rovine i rozejrzał się uważnie wzdłuż ulicy w poszukiwaniu miejsca, w którym mógłby zaparkować.

W końcu spokojnie oparł ramię o zagłówek mojego fotela i patrząc przez tylną szybę samochodu, obrócił kierownicą, aby zaparkować równolegle.

Nie spóźniliśmy się specjalnie, chociaż Hollisterowi zapewne sprawiło to wiele przyjemności. Mi zresztą też. O wiele bardziej, niż byłam gotowa przyznać. Przy Nevanie każdy błąd mógł się skończyć tragedią, a mimo że tutaj powinno grozić mi więcej, czułam podekscytowanie i uwalniającą się z zakończeń nerwowych adrenalinę, nie strach.

Maya i bliźniaki już tamtego wieczoru po naszym pierwszym spotkaniu z rodziną Farnese przenieśli się do innej sypialni, co sprawiło, że mój pokój nagle okazał się pusty i zimny. Co noc przychodziłam do nich i wsuwałam się pod kołdrę na skraju łóżka. Początkowo czułam się z tym słaba, krucha, ale gdy patrzyłam na ich śpiące twarze, zrozumiałam, że to byli moi ludzie. Nie musiałam przejmować się ich reakcją. Maya ani razu o tym nie wspomniała. Nie byłam pewna, czy nawet o tym wiedziała. Kiedy wstawałam wczesnym świtem, cała trójka dalej spała.

Wróciliśmy z Hollisterem do swojej rutyny porannego biegu. Pierwszego dnia postanowiliśmy się nie nadwyrężać, dać sobie czas na przystosowanie się do innego powietrza, trasy i ustaliliśmy cel na pięć kilometrów. Dla mnie było w tym coś wyzwalającego i znajomego, kolejnego dnia było jednak gorzej – mięśnie wydawały się protestować, powietrze było ciężkie, a moje serce gubiło rytm. Dla Hollistera, chociaż się do tego nie przyznał, każdy bieg był wyzwaniem. Starał się ukryć dyskomfort, a czasem nawet ból w plecach i biegł szybciej ode mnie.

Nie mogłam nawet nic powiedzieć na temat jego zdrowia, bo od razu uciszał mnie groźnym spojrzeniem. On dbał o mnie, ale komu w końcu zamierzał pozwolić zadbać o niego?

Gdy zegar wskazał dziesiątą, zeszłam do jadalni. Włosy dalej miałam wilgotne po prysznicu. Tym razem ubrałam jeansy i czarną, przylegającą koszulkę, mając przeczucie, że Luca w pierwszym dniu nie da nam żadnego konkretnego zadania, które wymagałoby ode mnie wysiłku.

Największą niespodzianką okazało się śniadanie, Alice kazała spróbować nam niemal dwudziestu tortów ślubnych. Na stole nie było nic, oprócz każdego rodzaju tortu, jakie można było znaleźć tylko w Nowym Jorku. Alice i ojciec ze względu na dietę przedślubną nie mogli spróbować ich wszystkich, więc to zadanie spadło na naszą trójkę. Jeśli tort otrzymał trzy razy "tak", próbowali go oni. Jedynie Lia i Samuel dostali normalne śniadanie. Rzucaliśmy im zazdrosne spojrzenia, jakbyśmy sami byli dziećmi.

Kiedy z kilkudziesięciu rodzajów tortów została topowa piątka, dochodziła dwunasta. Podnieśliśmy się, a Lia niespodziewanie zaczęła płakać, przez co Maya musiała ją uspokoić. Samuel chciał obejrzeć auta. W tym momencie, a gdy mu odmówiliśmy – zaczął płakać jak siostra.

Beautifully ruthlessWhere stories live. Discover now