Rozdział 13

745 66 11
                                    

Cześć! Witam Was w nowym rozdziale i przy okazji zapraszam na moje media:

twitter: withoutsy #ruthwatt

tik tok: zauroczono

Miłego czytania!

-

Luca

Skorzystałem z dobrej rady Valerie, ale tylko dlatego, że pół godziny po ich wyjściu, moje ciało wydawało się w końcu poddawać. Jakby ona sama miała nad nim nieludzką władzę. Mój wzrok tracił ostrość, a myśli sensu. Nie potrafiłem sobie przypomnieć, kiedy ostatnio spałem dłużej niż cztery godziny w ciągu nocy. W ostatnich dniach łącznie przespałem może osiem.

Obudziłem się po dziewiętnastej, czując się bardziej sobą niż jedynie cieniem. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem świeże ubrania, a moje myśli nieustannie wracały do Valerie. Wspominałem to, co zrobiła wczoraj, z jakim chłodem przyjęła własne okrucieństwo. Dzisiaj wydawała się nawet nie myśleć o Ivanie, jakby był jedynie imieniem na jej liście, które mogła skreślić. I zapomnieć.

I myślałem o tym, jak kilka godzin wcześniej stała tak blisko mnie, że niemal czułem jej dotyk. Nasze ciała wydawały się być magnesami, które w jednej chwili za wszelką cenę chcą się do siebie zbliżyć, a w następnej odpychają się, nigdy nie mogąc się spotkać. Najgorszy był fakt, że moje myśli całkowicie umilkły po raz pierwszy od czterech lat. Tak jak zawsze w jej obecności. Chciałem zatrzymać ten spokój przez chociaż kilka minut, mimo że oznaczało to jej obecność.

Miałem dość walki. Robiłem to całe życie.

Zszedłem do kuchni, gdzie było zapalone światło i niemal od razu dostrzegłem Francescę, która wykładała owoce z wiklinowego koszyka na blat. Miała na sobie żółtą pastelową sukienkę, a włosy upięła w wysokiego koka. Spojrzała na mnie zaskoczona, jakby zastanawiała się dlaczego dalej tu byłem. Odkąd Valerie i Hollister wrócili do miasta, spędziłem w tym domu więcej czasu niż przez ostatnie lata. Mogłem to przyznać bez lufy przy skroni.

– Cześć – przywitałem się lekko zachrypniętym przez dłuższy sen głosem, przeciągając dłonią po wciąż wilgotnych włosach. – U Sofii wszystko dobrze?

Z tego, co słyszałem pojechały dzisiaj na wspólne zakupy. Na samym początku nie byłem przekonany, czy ich przyjaźń jest odpowiedni pomysłem, ale obie wydawały się potrzebować właśnie siebie. Dorastały w tym samym świecie, w którym mężczyźni zaplanowali ich życie przed narodzinami. Były kartą przetargową do układów biznesowych. Sofia jednak miała trzech starszych braci i poślubiła mężczyznę, którego sama wybrała. Francesca całe życie była sama i musiała poślubić mnie.

Miały być takie same, a różniło je wszystko.

– Tak. Wydała zdecydowanie zbyt dużo pieniędzy Sebastiana – odpowiedziała i uśmiechnęła się miękko. Otworzyłem usta, aby powiedzieć, że moja siostra w żadnej sekundzie swojego życia nie potrzebowała pieniędzy swojego męża, ale ubiegła mnie Francesca, dodając pospiesznie: – I kazała przekazać, żebyś to ty do niej w końcu zadzwonił. Zarzuciła, że ją olewasz i Saverio już zajął jej miejsce.

Westchnąłem ciężko, wyciągając przezroczystą szklankę z wiszącej szafki i podszedłem do lodówki.

– Nie dzisiaj – odparłem. – Sofia tak naprawdę rozumie, że jestem zajęty. Po prostu robi z siebie małą potrzebującą uwagę siostrzyczkę.

I kochałem to w niej. Zazwyczaj.

Francesca spoglądała na mnie ukradkiem. Udawałem, że tego nie widzę, aby nie zachęcać jej do zadania tego pytania. Mogłem słuchać o swojej siostrze, o zbyt drogich, niepotrzebnych rzeczach, które kupiły, czy nawet co jadły dzisiaj na lunch. Nie chciałem jednak odpowiadać na pytania związane z nimi.

Beautifully ruthlessWhere stories live. Discover now