Rozdział 14

858 65 17
                                    

Cześć! Przyznam się, że lubię ten rozdział, dlatego tak szybko udało mi się go chyba skończyć. Zapraszam!

twitter/ X: withoutsy #ruthwatt

tik tok: zauroczono

Miłego czytania!

-

Valerie

Schrzaniliśmy. Dostałam to, co chciałam.

Chwyciłam się mocno krawędzi biurka, gdy cały budynek wydawał się trząść, a podłoga uciekała mi spod nóg. Starałam się oddychać powoli, wyostrzając wszystkie zmysły. Potrzebowałam ich i spokoju w myślach. W słuchawce słyszałam jedynie szum.

Plan. Musiałam mieć plan.

W komputerze musiało być zabezpieczenie, którego nawet mój brat się nie spodziewał. Uruchomiło się i aktywowało ładunek wybuchowy. Nie było źle – budynek dalej stał, a my nie leżeliśmy pod gruzami.

Moje kości wydawały się wibrować, gdy wciąż kurczowo trzymając się blatu jedną ręką, wepchnęłam pendrive do kieszeni kurtki i dokładnie zasunęłam zamek. Jeśli miałam umrzeć, to nie zamierzałam zgubić tego małego urządzenia. Czułam krew spływającą po mojej skroni od uderzenia w blat.

Nie mogliśmy tutaj zostać. Budynek lada chwila miał się zawalić, pokrywając wszystko, co istotne w ruinach i ogniu. Nie zamierzałam pozwolić, aby nasze ciała znalazły się w tym.

Chwiejnie odepchnęłam się od biurka w tym samym momencie, gdy zimna, znajoma dłoń owinęła się wokół mojego ramienia. Spojrzałam w górę na twarz Luki. Jego brązowe włosy były pokryte białym tynkiem, a twarz bledsza o kilka tonów. Na dolnej wardze miał krew, która powoli zaczęła spływać na podbródek. Stał niestabilnie, oboje dalej byliśmy w szoku od głośnego wybuchu, a jego moc rezonowała w naszych ciałach. W uszach słyszałam głośny szum, ale mimo to dotarły do mnie przytłumione słowa Luki:

– Nie możemy zejść na dół.

Oczywiście, że nie. Kto wiedział, w jak złym stanie był budynek i ile mieliśmy czasu? Wątpiłam, aby schody dalej były użyteczne.

Kaszlnęłam, wskazując na brudne okno.

– Jedyne wyjście – wykrztusiłam zachrypniętym głosem, a każda wypowiedziana sylaba drapała mnie w gardle. Starałam się skupić wzrok na jednym punkcie, ale miałam wrażenie, że wszystko wokół mnie wiruje, a podłoga niebezpiecznie się do mnie zbliża. Albo ja do niej.

Ile ja bym dała za jedną minutę, w której mogłabym usiąść na ziemi, schować głowę między kolana i poczekać, aż to uczucie minie.

Luca skinął głową, chociaż jego szczęka była zaciśnięta, jakby nienawidził tego pomysłu i mocniej złapał mnie za ramię, dzięki czemu utrzymałam się w pionie. Musieliśmy wyglądać zabawnie. Żadne z nas nie potrafiło ustać na własnych nogach, a mimo to próbowaliśmy się podtrzymać.

– Dasz radę? – zapytał, prowadząc mnie do okna, które było najbliżej nas. Te po drugiej stronie pomieszczenia były strzaskane, a pod nimi podłoga była pokryta odłamkami ostrego szkła.

Spojrzałam urażona na Lukę. Od gwałtownego ruchu głowy, wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł dreszcz ból. Luca miał dwie głowy. Albo trzy.

Jezu, musiałam mocno uderzyć w biurko w chwili wybuchu.

– To ja martwiłam się, czy ty dasz radę – przyznałam szczerze.

Zaśmiał się chrapliwie, otwierając szybko okno. Głęboko odetchnęłam świeżym, nocnym powietrzem, jakby miał to być mój ostatni oddech.

Beautifully ruthlessWhere stories live. Discover now