Rozdział 21

622 44 19
                                    

— Urodziłam troje dzieci... nie dwójkę.

W tej jednej sekundzie, poczułam jakby grunt osunął mi się spod stóp. Co prawda siedziałam na łóżku i nic mi nie groziło, ale czułam się jakby ktoś po wielu latach, odsłonił przede mną wszystkie zakryte karty na stole.

— Dwóje bliźniaków i mojego małego szkraba... Andiego, Luke'a i... Lucy. — Ostatnie imię wypowiedziała z ogromnym bólem, który wymalował się na jej całej twarzy. Miałam wrażenie, że słyszę jej pękające na drobne kawałeczki serce, które wciąż nie zdążyło się przez te lata skleić. — Tak... Luke miał bliźniaczkę.

Miał bliźniaczkę? Jak to? Przecież to było nie możliwe. Może wszyscy troje byli... adoptowani?

— Miał?

Nie miałam pojęcia, że wszystko okaże się takie zagmatwane. Ich przeszłość, historia...

— Lucy popełniła samobójstwo... w ich czternaste urodziny. — Lucy. Lucy. Lucy. Naszyjnik Luke'a.

Zaraz po wypowiedzeniu tego zdania, kolejne łzy spłynęły wzdłuż jej policzków, a kiedy je wytarła zmarszczyła brwi, po czym powolnie uniosła swoją słabą dłoń do mojej twarzy. Opuszkiem palca dotknęła miejsca, w którym pojawił się mokry ślad. Ja... płakałam.

— Słonko... przepraszam nie chciałam cię zasmucić... — Przetarłam policzki, uważając by nie rozmazać tuszu, ani makijażu. Pociągnęłam nosem i pokręciłam głową.

— Nic się nie stało cieszę się, że się z tym ze mną dzielisz — opatuliłam jej delikatne ramiona, przytulając ją. — Jest coś jeszcze?

— O tak... Ale może lepiej przejdźmy do właściwego tematu...

— Proszę. — Nie powinnam była tak nalegać. To była ich bolesna przeszłość, w którą chciałam wejść brudnymi butami. Jednak czułam, że jeśli nie wyciągnę tego teraz od niej, to nigdy nie będę w stanie w pełni zrozumieć Luke'a.

— A dasz radę? — zaśmiałam się cicho i przytaknęłam. — Andrew. Nigdy go nie kochałam. Rodzice wydali mnie za niego, nie pytając o moją zgodę. Nim się obejrzałam byłam jego żoną. Tak naprawdę prawie go nie znałam. Okazało się, że był wychowany w bardzo bogatej i stereotypowej rodzinie, co oznaczało, że każdy mężczyzna miał ukończyć studia i zostać kimś wielkim. W tym czasie żona, miała zajmować się domem i dziećmi... Kiedy na świat przeszedł Luke wraz z Lucy, mój mąż ucieszył się tylko z syna. Powiedział wtedy, że najważniejsze jest, by mieć spadkobierca. Cieszył się, że Luke będzie mógł przejąć po nim interesy i zapewnił, że dopilnuje by ten osiągnął tak wiele jak on sam.

Poczucie winy zżerało mnie od środka, a głosił powtarzał, że nie powinnam się zagłębiać i poznawać tej części historii rodziny chłopaka.  Szczególnie za jego plecami i to bez jego świadomości. Ale wątpiłam, by brunet sam odważył się o tym opowiedzieć.

Zastanawiała mnie jeszcze jedna rzecz. Skoro Lucy i Luke byli bliźniakami... to dlaczego nie mieszkali całą rodziną od samego początku w Hattiesburg? Gdzie była wtedy Lucy? Dlaczego z nimi nie mieszkała? Może wcześniej coś jeszcze się wydarzyło?

— Lily... czemu nigdy nie poznałam Lucy?

Kobieta głęboko westchnęła i potarła skronie, próbując zebrać myśli.

— Andrew nigdy nie chciał mieć córki, dlatego gdy tylko ta miała zaledwie parę miesięcy, oddał ją w ręce swojej siostry, która mieszkała w Londynie. — Co? — To było jeszcze zanim przenieśliśmy się tutaj. On... Zabrał ją... z naszego własnego łóżka. Zasypiając przytulałam moją kruszynkę do piersi, a obudziłam się bez niej. Początkowo myślałam, że ktoś się włamał i ją porwał. Zgłosiłam sprawę na policję. Andrew akurat tej nocy wyjeżdżał w delegację, a po dwóch dniach wrócił... powiedział mi wtedy prawdę. Wmówił policjantom, że zapomniałam, że Lucy pojechała do dziadków... Zakazał mi interweniowania. Nie pozwolił mi jej odebrać. Wywiózł ją...

If you knew meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz