Rozdział 14

1.6K 62 10
                                    

Siedziałam na miękkiej beżowej kanapie, nieustannie rozglądając się po pomieszczeniu. Oliwkowe ściany, drewniane stoliki i ramki do obrazów. Jasne zasłony, dywan i parę roślin doniczkowych. Nie panował tu przepych. Wszystko zostało skromnie zaprojektowane. W powietrzu unosił się przyjemny zapach.

– Jak się czujesz? – odwróciłam głowę w stronę kobiety. Była lekko po trzydziestce. Ciemne oczy i włosy, starannie upięte w kok. Biała koszula, pierwsze dwa guziki rozpięte. Ciemne jeansy i czarne szpilki. Makijaż nieskazitelny, a dłonie zadbane.

– W porządku.

– A naprawdę? – dociekała psycholożka. – Jesteśmy tu po to, byś mogła z siebie wszystko wyrzucić. To co cię dręczy, z czym sobie nie radzisz. Tutaj ta strefa, jest strefą bezpieczną. Możesz płakać, krzyczeć albo nie mówić nic. To również jest okej, w pełni normalne, każdy czasem tego potrzebuję.

– Ale? – Meredith westchnęła ciężko, odkładając długopis na otwarty notes.

– Ale martwię się o Ciebie, ponieważ wszystko w sobie dusisz. Trudno Ci się otworzyć. Nie pokazujesz tego jak naprawdę się czujesz, wolisz wszystkich zwodzić.

– A co? Mam się użalać nad tym, że ktoś mnie prawie zgwałcił? – mój głos niebezpiecznie zadrżał. Nie potrzebowałam rozmyślań. Przecież do niczego nie doszło. Jestem cała i zdrowa!

– Tak. Żaden człowiek, nie jest w stanie przez dłuższy czas wszystkiego w sobie ukrywać.

– To wyzwanie? – nie brałam na poważnie, tych durnych terapii. Nie potrzebowałam ich! Przecież byłam zdrowa! Jednak Luke tak strasznie nalegał... dlatego teraz tu jestem. Na moim trzecim spotkaniu. Na poprzednich dwóch, przez całe sześćdziesiąt minut, nie odezwałam się słowem.

– Flora, nie jestem twoim wrogiem. Nie musisz mnie traktować... mówić do mnie z taką oschłością, dystansem. Jestem tu by ci pomóc i dobrze wiesz, że każde twoje słowo, zostanie tylko tu w tym pokoju.

Poprawiłam się na siedzeniu i założyłam ramiona na piersi.

– Nie zamierzasz odpuścić, co? – uniosłam jedną brew, posyłając Meredith łagodniejsze spojrzenie.

– Porozmawiajmy może... Dlaczego się samookaleczasz?

Jak za machnięciem różdżki, całe moje ciało zesztywniało. Po plecach przeszedł zimny dreszcz, a w gardle uformowała się, wielka gula.

– Skąd pani wie? – to było pierwsze pytanie, jakie przyszło mi do głowy. Domyślałam się kto jej powiedział, ale wolałam się upewnić.

– Twój chłopak, napomniał mnie o twoim problemie, prosił bym poruszyła ten temat.

– Ohh... Luke i ja... Nie jesteśmy razem, to tylko przyjaciel. – notowała coś w zeszycie.

– Rozumiem, wracając do wcześniejszego tematu... Powiesz mi dlaczego to robisz? – uniosła głowę, poświęcając mi sto procent uwagi.

– Muszę? – zapytałam niepewnie.

– Tylko jeżeli chcesz, nie będę naciskała.

Przygryzłam wargę. Może jej powiedzieć? W końcu, może ktoś mnie zrozumie. Będzie wiedział jak mi pomóc.

– Więc... mieszkam z... moją mamą. – pokiwała na zachętę. – Jak wspominałam, mój tata zmarł gdy miałam sześć lat. Mama się załamała i sobie nie radzi.

– W jaki sposób? – nie mogłam zdradzić zbyt wiele, ponieważ mogłoby to się skończyć opieką społeczną.

– Jest alkoholiczką. Chodzi o to, że... po prostu usłyszałam od niej, dużo niemiłych słów... gdy była pijana. – wgapiałam się w puszysty dywan. Było to dla mnie bardzo wstydliwe.

If you knew meWhere stories live. Discover now