24. Wybacz mi.

1.2K 68 13
                                    

Vess wyszedł bez słowa.

Czekałam na niego, choćbym miała nie doczekać się go przez całą wieczność. Tamta lepsza Lilith umarła wtedy w wannie, ale dopiero ta zdała sobie sprawę z uczuć do Vess'a, który teraz był ludzkim mężczyzną. Jeśli tylko dzięki temu mogłam sobie to uświadomić, dobrze się stało.

Żałowałam każdej chwili, w której bałam się Vess'a i każdego wypowiedzianego przez siebie zdania, jakim obwiniałam go za morderstwa i inne czyny związane z byciem wampirem. Ten Vess nie był mordercą. Nigdy nikogo nie zabił.

Ból, jaki odczuwałam przez wygłodzenie i tak był znacznie mniejszy niż ten psychiczny. Świadomość, że mogłam go już nigdy nie zobaczyć, odbierała wszystko, co mi pozostało, a pozostało naprawdę niewiele.

Kolejne łzy moczyły pościel, gdy minuty mijały jak godziny. Znów nie miałam siły się poruszyć nawet minimalnie. Wpatrzona w swoje ręce pochłonięte czarnymi żyłkami, traciłam resztki nadzieji.

Z korytarza zaczęły dobiegać przeraźliwe męski krzyki, więc zaczęłam się modlić o Vess'a, będąc demonem w ludzkiej skórze. Erin musiał go dopaść, a Vess teraz jako człowiek nie miał z nim najmniejszych szans. Mogliśmy liczyć tylko na łaskę Erina, który nie znał granic zła. Aktualnie było gorzej niż najgorzej.

Przez drzwi do sypialni wszedł Erin, trzymając swojego brata za szyję. Dusił go, a ten na to pozwalał, nie widząc sensu w próbach uwolnienia się. Ten widok nadal miałam przed oczami, nawet po chwilowym ich zamknięciu. Wypalił w nich dziurę, tak samo jak w sercu, którego już nie miałam.

– Łatwiej z wami poszło niż myślałem. Sami wpadliście w pułapkę, zwieńczając mój plan, który okazał się idealny. Zresztą nie bez powodu wykładam na uniwersytecie – Erin zaczął swój wywód z miną pełną satysfakcji – Jakieś ostatnie słowa, braciszku? – zapytał, ściskając mocniej szyję Vess'a, który głośniej zacharczał. – A faktycznie ledwo oddychasz, więc się z nią nawet nie pożegnasz. Wielka szkoda – dodał sarkastycznie.

– Zabijesz własnego brata tylko ze względu na mnie? – nie kryłam odrazy jego osobą w głosie. – Przecież wiesz, że gdy tak zrobisz nigdy nie odwzajemnię twoich uczuć. Nie będę w stanie ci tego wybaczyć.

– Kto powiedział, że w ogóle po wydarzeniach, które zaraz nastąpią będziesz pamiętała o jego istnieniu? Chyba zapomniałaś, że wampiry mogą władać umysłem słabszych od siebie.

Zapomnienie było najgorszym, co mogło spotkać jakąkolwiek istotę. Nie potrafiłam pomieścić w głowie zła, które biło od Erina. Brat bratu zamierzał wyrządzić taką krzywdę. Zdecydowanie przewyższało to moją możliwość pojmowania.

– Daj mi się z nim chociaż pożegnać, skoro chcesz, żebym o nim zapomniała – starałam się go naiwnie podpuścić, żeby puścił Vess'a. – Oczywiście, jeśli naprawdę mnie kochasz.

Ku mojemu zdziwieniu Erin go puścił niemal od razu. Vess trwał w jeszcze większych zdumieniu niż ja. W pierwszych sekundach nie wiedział co zrobić, bojąc się podejść do mnie, żebym nie wypiła z niego całej krwi.

– Istnieję na tym świecie już tyle lat – zaczął strudzonym głosem ze łzami w oczach – jeśli mam zginąć, wolę z rąk Lilith. – Vess po wypowiedzeniu tych słów, ruszył desperacko biegiem do mnie, jakbym tylko ja istniała.

Wtedy ostatnia iskierka we mnie zgasła. Został sam popiół, a Lilith, którą kiedyś byłam, stała się prawdziwym demonem.

Zaatakowałam go zaraz po tym, jak rzucił się obok mnie na łóżko. W najmniejszym procencie nie byłam sobą. Nie miałam najmniejsze kontroli nad własnym ciałem. To było gorsze od śmierci. Moja dusza niczym w klatce uwięziona, próbowała wyrwać żelazne kraty. Nic jednak z tego, bo wpiłam się w szyję Vess'a. Każda sekunda uzależniała mnie bardziej od jego krwi i zatracała. Nie mogłam przestać.

VAMPIRE STUDENTWhere stories live. Discover now