16. Matki bywają złe.

2.1K 105 7
                                    

Nie mogłam się skupić na przekazywanej w merytoryczny sposób wiedzy przez Erina. Zamiast tego, nadal czułam, jak mnie wtedy dotykał, słysząc w głowie jego słowa, które wypowiadał w mojej sypialni.

Śmiertelnie się go bałam, a teraz został moim wykładowcą. Opowiadał o funkcji każdego mięśnia z wielkim zaangażowaniem. Wiedza, jaką posiadał, kompletnie mi do niego nie pasowała. Był zbyt przystojny, żeby posiadać aż taką erudycję.

Z racji tego, że miał dyżur w swoim gabinecie po tym wykładzie, a ja godzinną przerwę, postanowiłam zawitać do niego i żądać wyjaśnień. Odnalazłam pokój sto dwadzieścia, zapukałam i zaraz pociągnęłam za klamkę, nie czekając na zaproszenie.

Erin uniósł na mnie wzrok znad książki, po czym odchrząknął, odkładając ją na bok.

– W jakiej sprawie? – zapytał oschle, jakbym była dla niego zupełnie obca.

– Dobrze wiesz w jakiej – odparłam, zamykając za sobą drzwi.

– Proszę zwracać się do mnie albo panie profesorze, albo wcale.

– Pan profesor nie pieprzyłby swoich studentek w ich sypialniach – rzekłam wściekła, starając się brzmieć chamsko.

– Cicho, Lilith – rzucił przez zaciśnięte zęby, wstając gwałtownie z potężnego fotela. – Ilu profesorów znasz prywatnie?

– Dotychczas nie znałam żadnego i było mi z tym dobrze – wypowiedziałam pretensjonalnie, zaplatając ręce na piersi. – Musiałeś?

– Tak, musiałem. – Ruszył do mnie niespiesznie. – Taka odpowiedź panią satysfakcjonuje?

– Zrezygnuj z tej pracy.

– Zrezygnuj z Vess'a.

– Posłuchaj, ja... – zaczęłam nerwowo, lecz nie było mi dane dokończyć.

Do gabinetu Erina, wszedł nagle Vess bez pukania. Oboje zamarliśmy, stojąc przed sobą. Świat teraz zdawał się mniej rzeczywisty. Powietrze zrobiło się cięższe.

– Przeszkadzam w randce studentki z profesorem? – rzucił kpiąco wyglądając, jakby zamierzał zabić naszą dwójkę.

– Nie, właśnie kończyliśmy – odparłam, spoglądając na niego z pretensjami, że nam przerwał i nutą wyrachowania.

– Raz cię uratowałem przed profesorem zbokiem. – Wsunął dłonie do czarnych garniturowych spodni, a moje oczy spadły na napinającą się czarną kamizelkę na białej koszuli Vess'a. – Drugi raz tego nie zrobię, Lilith.

– Przed sobą ją uratuj i zniknij – skontrował Erin.

Vess mu nie odpowiedział. Zamiast tego się odwrócił, a następnie wyszedł z trzaśnięciem drzwiami. Musiał być wściekły. Oby w tym stanie nikogo nie skrzywdził.

– Też już pójdę – zaczęłam, odchodząc od szatyna – dziękuję za rozmowę, panie profesorze – zakpiłam, wychodząc na korytarz.

Niepokój, że Vess w takim stanie kogoś zabiję, zawładnął moim ciałem i umysłem. Momentalnie zaczęłam go szukać. Na korytarzu go nie było, dlatego pognałam do najbliższej damskiej łazienki.

– Vess? – wypowiedziałam z naiwną nadzieją, że mi odpowie.

Cisza. Łazienka chyba była pusta. Dla pewności otworzyłam każdą kabinę, w której go nie zastałam.

Zdezorientowana pobiegłam po schodach na górę. Prawie weszłam z drzwiami do drugiej łazienki. Okazała się również pusta.

Zrezygnowana wyszłam z niej, zupełnie nie spodziewając się tego, co zaraz po tym miało miejsce. Brunet pojawił się przede mną, jakby znikąd. Usta miał czerwieńsze, niż zazwyczaj, a z kącika wypływała mu świeża krew. Spojrzenie szarych tęczówek, wbiło mnie w podłogę. Nie byłam w stanie wykonać żadnego kroku.

VAMPIRE STUDENTWhere stories live. Discover now