18. Nocna mara.

2K 107 8
                                    

Vess zostawił mnie samą z Dianą i swoją służbą, żeby pochować chłopca zabitego przez nieupilnowanie trzylatki z kłami. Z racji tego, że mała była już najedzona, nie bałam się jej. Zresztą byłam dorosła, więc nie mogłabym stać się jej ofiarą śmiertelną. Nie dałaby rady wypić całej mojej krwi.

– Dlaczego stałam się taka dziwna? – zapytała, siedząc na moich kolanach przy stole.

– Uległaś małemu wypadkowi, przez który nie możesz wychodzić na słońce i musisz pić krew. Nic wielkiego. Za to nie musisz spać. Możesz bawić się cały czas – w połowie skłamałam.

– Zostałam robakiem?

– Nie, kochanie – wypowiedziałam rozbawiona. – Nadal jesteś dziewczynką.

– To co mi jest? – zapytała, wywracając głowę w moją stronę.

– Po prostu stałaś się taka jak ten pan w czarnym. Nie martw się. On nauczy cię z tym żyć, a raczej nie żyć.

– Kim ten pan dla ciebie jest?

– Znajomym ze studiów – odparłam, spoglądając w jej czarne oczy niczym dwa węgielki.

– Znajomym? – padło z wejścia do jadalni.

Spojrzałam w kierunku niskiego, męskiego głosu, dostrzegając Vess'a w futrynie. Stał w rozpiętej białej koszuli, spoglądając na nas znad gęstych rzęs.

– Zmieniłeś koszulę z czarnej na białą? Przebierasz się częściej niż stereotypowa kobieta – odparłam, ignorując jego wcześniej wypowiedziane słowo. – Nic więcej nie powiesz? – zapytałam, ponieważ zamilkł.

Odbił się od futryny, ruszając do mnie szybkim krokiem. Wstrzymałam powietrze, wpatrzona w jego odsłoniętą klatkę piersiową. Napięte mięśnie wyglądające, jakby należały do sportowca siłowego, wprawiały mnie w niedowierzanie. Piękno tego człowieka, mogłoby z pewnością zgubić samą prawdziwą Lilith z zaświatów.

– Wytłumacz swojej siostrze, że łączy nas coś więcej, niż zwykła znajomość – powiedział do Diany, siedzącej na moich kolanach, kucając obok mnie.

– Co was łączy? – zapytała zdezorientowała brunetka.

– Aktualnie najbardziej łączysz nas ty – odpowiedziałam jej zgodnie z własnym sumieniem.

– Możesz mi mówić Vess – rzucił do małej.

– Pobawisz się ze mną, Vess? – zapytała, brzmiąc uroczo.

Wziął ją na ręce, spoglądając na mnie z góry. Moje kąciki ust opadły. Wolała, żeby on się z nią bawił. Ten fakt zabolał moją duszę. Postanowiłam jednak to przemilczeć. Być może Vess szybko jej się znudzi.

– Pobawimy się razem w kto pierwszy ugryzie Lilith – wypowiedział, podnosząc mi ciśnienie. – Co ty na to?

– Idę spać – oznajmiłam zdenerwowana, wstając z krzesła na jednej nodze. – Niech któreś z was tylko spróbuję – zagroziłam, zaczynając skakać w stronę sypialni.

Musiałam wyglądać konicznie, lecz zupełnie się tym nie przejmowałam. Była zmęczona, najedzona, a do tego wykąpana, więc aktualnie myślałam tylko o wygodnym materacu i spokojnym śnie.

– Gdzie, Lilith. – Stanął mi na drodze. – Co ja mam z nią robić, gdy będziesz spała?

– Nie wiem. Pobaw się z nią w coś innego, niż zabijanie i gryzienie ludzi. Możesz jej poczytać albo zrobić z siebie klauna, żeby ją zabawić.

– Nie żartuj.

– Nie żartuję – odparłam w pełni poważna, omijając go niezdarnie. – Dobranoc, panie Harred – tego już nie wypowiedziałam z powagą.

VAMPIRE STUDENTWhere stories live. Discover now