Dzień 2 (cz.4) Swatka i bajerant

14 2 0
                                    

Na obiado kolację dostaliśmy żurek, na drugie danie jakieś mięso oraz ziemniaki. Na stole stały kompoty, które swoją drogą okazały się najlepsze z całego posiłku.

- Antoni- Jasnowłosy pochylił się w moją stronę, obróciłem głowę dając mu powiedzieć co chciał do mojego ucha.

- Słyszałem że resztę dzisiejszego dnia będziemy mieli wolny.- Patrząc w przestrzeń wsłuchując się w jego słowa, zauważyłem że Mateusz siedzący przy przeciwległym końcu pomieszczenia, pod oknem zaczął na nas lukać co jakiś czas. -Chcesz iść ze mną do sklepu i na mały spacer obczaic czy jest jeszcze jakiś inny sklepik gdzie moglibyśmy kupić dobre procenty.- Podczas gdy szeptał mi to jego usta raz na jakiś czas stykały się z moją małżowina uszną, przechodził mnie długi przyjemny dreszcz które swoje zwieńczenie miały na dole kręgosłupa.

- Możemy iść.- Odpowiedziałem mu, oboje nie ukończyliśmy jeszcze 18 lat więc musieliśmy znaleźć kogoś kto przymknie na to oko, chociaż może poprostu moglibyśmy wziąć ze sobą kogoś pełnoletniego.

I faktycznie, po posiłku nauczyciele poinformowali nas o czasie wolnym i że możemy wyjść przed tym mówiąc im gdzie będziemy i co zamierzamy robić. Kamil poszedł do nich informując że wychodzimy. Wziąłem ze sobą plecak na jakiejś przekąski, nie zapominając że jeszcze mam nie zjedzone slodko słone chipsy z batatów.

- Potrzebujemy sporo gazowanego picia, i jakieś drobne przekąski, oraz dobre towarzystwo!- Uradował się na myśl wizji o dzisiejszym piciu. - Może najperw się przejdźmy.

Więc szliśmy dalej od sklepu, wokoło drobne górskie domki, coraz dalej coraz więcej pól, i urokliwych polanek.

- Chyba nie znajdziemy żadnego innego.- Zauważyłem.- Szukałeś na mapie?

- Tak, nie było oznaczenia że jeszcze jakiś tu jest ale wolałem się upewnić.

Zawrócilismy, gadaliśmy i śmialiśmy się z codziennych rzeczy. Kamil stwierdził że mamy jeszcze sporo czasu więc namówił mnie na pójście na środek jakiejś ładniej polany. Tam położył się rzucając rzeczy obok siebie. Nie mogłem się powstrzymać i zrobiłem mu zdjęcie. Wszystko wyglądało tak urokliwie miało swój Vibe.

- Wyślesz mi potem?- zapytał odwracając głowę wpatrzoną w niebo na mnie.

- Tak.

- Kładź się.- Zwrócil mi uwagę

- Nie chcę nic mówić ale robaki.- Odpowiedziałem, widząc jak już jakaś mrówka wspina się na mojego buta.

- Bez przesady.- Zaśmiał się, podpierając na rękach.- tu na dole jest fajnie.

- Ta będzie fajnie mówili.- Wspomniałem kilku letniego mema na co się zasmiał.

Dłońmi złapał mnie za nogę chcąc zniżyć mnie do swojego poziomu.

- O niee.. nie...- Zaczołem mówić głośniej wyolbrzymiając całą sytuację.- Zombie powstało z ziemi i chce nas zabić!

Jakaś pani przejeżdżała rowerem ulicą w oddali. Zauważyła i słyszała co krzyczałem i widać było jak przyspiesza. Wybuchlismy śmiechem.
Kamil wstał i mocno pociagnał mnie za sobą, przez co oboje wylądowaliśmy na ziemi. Precyzując, ja wylądowałem na nim on na trawie.

- Wszystko okej?- Zapytał cicho. Jego glowa znalazła się nad moim uchem.
Przyjemnie lezałem na jego klatce piersiowej.

- Robaki jeszcze nie zdążyły się po tobie się wspiąć.- Odparłem mu, poczułem lekkie wibracje w jego torsie, rozesmiał się. Miło było czuć ciepło od jego ciała, zapach natury, perfum, odglosy ptaków. W końcu mnie zrzucił obok siebie, tak że oboje leżeliśmy na plecach. Ta chwila tak krótka lecz przyjemna. Oczywiście miałem jakieś pojęcie że możliwe że specjalnie to zrobił, zbliżył się do mnie. Ale pomimo wszystko traktuje go jako przyjaciela.

12 Dni Do Poznania Szczęścia (Boyxboy)Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ