Rozdział 37

19 3 1
                                    


Kolejne cztery dni przemijają podobnie. Ktoś dostarcza wodę i jedzenie, które za każdym razem rzucałam w kierunku rzeźbionych drzwi. Ubrania, które otrzymuję jako dar, lądują w palącym się ogniu kominka. Gorąca woda, przenoszona do komnaty łaziebnej, stygnie, gdyż nawet nie mam ochoty skorzystać z niej, aby choć trochę się odświeżyć. Leżę skulona na łóżku zwrócona twarzą do wejścia, już mam się obrócić, gdy z rozmachem się otwierają, a w nich staje wysoki złotowłosy mężczyzna. Ubrany w pozłacaną kamizelkę, białą koszulę oraz eleganckie spodnie w tym samym kolorze. Białe buty dopełniają całą jego kreację.

- Jakie marnotrawstwo - spogląda na podłogę pod nogami.

Unosi głowę, rozgląda się po komnacie.

- Uf, jaki smród. - macha dłonią przed nosem - Wnieść wodę - rozkazuje.

Zza jego pleców wychodzą pięciu mężczyzn niosących wiadra, przechodzą przez izbę do komnaty łaziebnej. Błękitne oczy mężczyzny padają wprost na mnie, obracam się do niego plecami. Dochodzą mnie pewne kroki, które ustają tuż obok łóżka.

- Ze mną nie będziesz miała tak łatwo, bo nie jestem ani Attie, Duna, Brann czy Farrell - odzywa się - Wstawaj.

Ignoruję go.

- Dobrze nie dajesz mi innego wyjścia.

Naglę, czuję gwałtowne szarpnięcie, po czym wiszę głową w dół. Złotowłosy przerzucił mnie przez ramię.

- Puść mnie! - krzyczę - i to już!

- Nie ma takiej możliwości - wypowiada zdecydowanie, kierując się ku komnacie łaziebnej.

Zaczynam się wyrywać, ale jestem zbyt słaba, a jego żelazny uścisk nie pozwala mi nawet drgnąć. Wchodzimy do środka, a kilka kroków dalej się zatrzymuję.

- Przepraszam - mówi, po czym zrzuca mnie wprost do wanny.

Wpadam pod gorącą taflę, wystraszona szybko wyłaniam się na powierzchnię, kaszląc przez zachłyśnięcie się wodą. Zaskoczona patrzę na niego.

- Oszalałeś! Chciałeś mnie utopić?! - unoszę głos.

- Masz piętnaście minut na higienę osobistą - uśmiecha się czuło - po tym czasie przyjdę ze służkami, by pomóc Panience się ubrać i przygotować do obiadu z królewiczem.

Już się mam mu odgryźć, gdy on odwraca się i wychodzi, zostawiając mnie samą. Oniemiała patrzę w zamknięte drzwi. Co tu się stało? Wstaję i zrzucam z siebie mokre ubrania. No pięknie teraz nie mam wyjścia jak się umyć, bo przecież nie wrócę w nich do łóżka. Przymykam powieki, by uspokoić galopujące serce. Biorę trzy głębokie oddechy, po czym rozglądam się po komnacie. Obok wanny postawiono krzesło z ręcznikami, kremami i różnymi mydłami. Zanurzam się w wodzie, ciesząc jego ciepłem. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio miałam taką przyjemność jak teraz. Nie wiem, jak długo się w niej odprężam, ale za drzwiami dochodzą mnie głosy, a do komnaty bez żadnych ceregieli wchodzi złotowłosy.

- Mam nadzieję, że nie będę musiał cię wyciągać z tej wody - patrzy na mnie.

Zakrywam się zawstydzona ramionami.

- Co ty robisz?! - unoszę głos oburzona - wyjdź!

- Będę czekać, jeszcze pięć minut po tym czasie wytargam cię tak jak - unosi brwi, przyglądając się mi - siedzisz - uśmiecha się.

- Wyjdź! - krzyczę.

- Pięć minut moja droga, pięć minut - wychodzi.

Nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje, ale jeśli mówi prawdę, nie mam innego wyjścia jak się szybko umyć. Tak więc robię, kiedy owijam się ręcznikiem, mężczyzna wraca.

Tajemniczy LasWhere stories live. Discover now