Prolog

174 29 19
                                    


Stoję z łukiem w ręce i przytwierdzonym do pasa onyksowo-białym mieczem. Wiem, że nadchodzą, bo ostrze połyskuje coraz jaśniejszym światłem. W żyłach zaczyna przepływać mi coś, czego sama nie potrafię wytłumaczyć. Wiem tylko, że wszystko to ich wina. To oni doprowadzili mnie do takiego stanu. Czuję, jak zza moich pleców wyłaniają się wielkie, majestatyczne istoty. Stają trzy kroki ode mnie, w gotowości do walki.

Moje serce wciąż rozpacza, ale to nie jest czas i miejsce na takie rzeczy. Patrzę na armię, zbierających się istot, zastanawiając się, czy gdybym nie poszła wtedy do Tajemniczego Lasu, stałabym właśnie na tych polach. Moja siostra nie wyruszyłaby do niego, a ja żyłabym wciąż tak, jak dotychczas. Nie przeszłabym tych koszmarnych, ale też i miłych chwil. Może nadal byłabym tamtą skromną dziewczyną z chatki na uboczu, ale nie... ona już przeminęła, a teraz to jestem ja: nieustraszona, stawiająca czoła wyzwaniom i walcząca o swoją sprawę.

Dotyk dłoni na moich plecach utwierdza mnie w przekonaniu, że nie jestem sama w tym wszystkim.

– Gotowa? – pyta z zawadiackim uśmiechem.

Wzdycham, spoglądając w jego oczy. Pomruki i warknięcia za plecami mówią, że wszyscy czekają na moje słowa. Odwzajemniam uśmiech, choć serce pęka mi z rozpaczy.

– Jak nigdy.

Biorę głęboki oddech, a buzująca w mych żyłach moc zaczyna iskrzyć. Stanowczym głosem mówię:

– Już czas, by na tych ziemiach zapanował spokój

– Niech tak będzie – odpowiada, wyciągając miecze zza pleców.

Nie ma już odwrotu. Nic nie stanie mi na drodze do tego, by Mroczny Las odzyskał swoją wyczekaną wolność. Będzie żył w harmonii ze wszystkimi swoimi stworzeniami, istotami i ludźmi. 

Tajemniczy LasWhere stories live. Discover now