Rozdział 14

26 7 1
                                    


        Nim wpadam pod wodę, uderzam głową w coś twardego. Tępy ból przechodzi przez moją czaszkę, gdy zapadam się w ciemnej otchłani. Próbuję wypłynąć, ale nie potrafię pływać. Staram się, ruszam nogami, rękoma, ale to na nic. Zaczyna mi brakować powietrza w płucach, a siły mnie opuszczają. Moją głowę przeszywa pisk tak głośny, że tracę przytomność.

Otwieram oczy. Stoję na skraju lasu w pobliżu swojej chaty. Dostrzegam Alice krzątającą się w ogrodzie przy niewielkich grządkach. Unosi głowę i mi macha. Jest... wiosna? Nie, to już lato. Tylko jak to możliwe? Czyżby mnie coś ominęło? A może to był tylko sen, z którego się właśnie obudziłam?

– Keitha! – słyszę głos za plecami.

Przecieram oczy z niedowierzania. Przy niewielkich krzaczkach jeżyn klęka mama. Ma na sobie prostą suknię, na którą zarzuciła fartuszek.

– No chodź mi pomóc. Jeśli chcecie, bym zdążyła upiec to ciasto przed zmrokiem!

Robię niepewny krok, a ona uśmiecha się pogodnie. Klękam tuż obok koszyka. Zaczynam zbierać owoce, uważnie przyglądając się mamie. Naprawdę tutaj jest. Czuję nawet zapach perfum, które niegdyś otrzymała od królowej.

– Czy coś się stało? – pyta.

Odwracam wzrok.

– Czemu tak uważasz?

– Dziwnie się zachowujesz.

– To znaczy? – Zerkam na nią kątem oka.

– Jesteś taka nieobecna. Czyżby cię coś trapiło?

Milczę przez chwilę, ale jedno nie daje mi spokoju.

– Czy ja umarłam?

– Jeszcze nie – odpowiada mama, przerywając zbieranie.

– Jeszcze? – dziwię się. – Przyszłaś, by zabrać mnie w zaświaty?

Krzywi się na moje słowa, po czym maskuje grymas uśmiechem. Falujące, brązowe włosy opadają jej na oczy.

– Jestem tu, bo tego chciałaś, moja kochana córeczko.

– A co z Alice? Przecież ona żyje!

Wstaję, wzrokiem szukając siostry. Nigdzie jej nie ma.

– To twoja wyobraźnia ją stworzyła. Zresztą tak, jak wszystko wokół. Chciałaś znaleźć się w miejscu, w którym czułaś się bezpiecznie.

– To wszystko nie ma sensu – odpowiadam, zmieszana.

– Och, córeczko. Wszystko ma swoją kolej rzeczy.

Mama robi krok w moją stronę. Dłonie kładzie mi na ramionach.

– Mamusiu – zaczynam niepewnie. Muszę znaleźć odpowiedź na to pytanie. – Powiedz mi, czy jestem twoją rodzoną córką?

– Dziecko, to skomplikowane – odpowiada. Jej skołowane, brązowe oczy ewidentnie szukają wsparcia za moimi plecami.

Przekręcam głowę. Tatuś trzyma w ręce zakrwawiony miecz. Podchodzi do nas szybkim krokiem i chwyta mamę za rękę.

– Nie mamy czasu.

– Czekaj! Ona musi wiedzieć.

Tatuś dłonią ujmuje moją brodę i unosi do góry tak, bym spojrzała mu w oczy. Dopiero wtedy dostrzegam, że jego czarne włosy ubrudzone są krwią. W piwnych oczach buzuje złość.

– Keitha, zapamiętaj jedno. – Rozgląda się, jakby sprawdzał, czy ktoś nas podsłuchuje. – Tylko ty możesz wszystkich ocalić.

– Ocalić? – pytam zaskoczona – Przed kim?

Tajemniczy LasWhere stories live. Discover now