11. Nie wierzę Ci

704 22 1
                                    

Perspektywa Hailie

Gdy otworzyłam oczy byłam na jakiejś sali, domyśiłka się że była to sala szpitalna, po mojej lewej stronie była nie duża szafeczka, a po drugiej stronie widziałam kroplówke i jakąś maszynę, która jak się kiedyś dowiedziałam, czyli sprawdzała mój rytm serca, na przeciwko mojego łóżka była biała skórzana sofa, podejrzewam że zmieściły by się tak maksymalnie trzy osoby, jeszcze po mojej lewej byłi duże okno z wystającym parapetem trochę takim jak w filmach, gdy lustrwowałak wzrokiem sale po mojej prawej stronie dostrzegłam Willa który wiernie siedział ze mną, obecnie sprawdzał coś na telefonie, ale gdy się na niego spojrzałam jego wzrok także padł na mnie.

- Malutka jak się czujesz? - odłożył telefon i przysunął bliżej krzesełko mojego łóżka.

- Jest okej - posłałam mu uśmiech, nie był on dokońca szczerym uśmiechem, ale Will tego i tak nie zauważył - Gdzie są chłopaki? - spytałam, rozglądając się dalej po sali.

- Vincent miał ważny telefon, i musiał na chwilę wyjść z sali - zaczął - A chłopcy... Na chwilę pojechali do domu - odparł, drapiąc się po karku.

- Napewno, Will? - jego zachowanie było dosyć podejrzliwe.

- Tak, napewno - w sali rozbrzmiał doniśny głos Vinc'a, który właśnie stanął w progu sali - Jak się czujesz?

- Jest okej - posłałam mu słaby uśmiech - Kiedy będe mogła stąd wyjść - nie sprzyjało mi leżenie w szpitalu, miałam dość tego miejsca.

- Droga Hailie, przeszłaś poważną operację - powiedział stanowczo.

- No ale... - Vinc'e nie dał mi dokończyć.

- Hailie pogadam z lekarzami, ale najwcześniej będziesz mogła wyjść za trzy dni - skinęłam głową i położyłam się na łóżku.

Byłam wykończona, moje życie cały czas wisiało na włosku, ale czemu? Co ja zrobiłam, ja naprawdę nie prosiłam się aby być Monet, ja naprawdę wolałam moje wcześniejsze życie, co prawda było one skromne i średnio zamożne, ale w nim czułam miłość od babci i mamy, czułam się dobrze, a tu? Cały czas ktoś chce mnie zabić, albo porwać, bracia Monet byli wspaniałymi ludźmi, ale ja nie należałam do tej rodziny, byłam tą która dołączyła po kilku latach, nigdy nie poczuje od nich prawdziwej miłości, i właśnie to mnie męczy, to jest już ciężkie.
W trakcie moich rozmyśleń zasnęłam, chcąc się odciąć od moich rozmyśleń i od materialnego świata.

••••

Gdy wstałam nie wiedziałam która jest godzina, ale za oknem było już jasno, zaczęłam rozglądać się po sali by kogoś dostrzec, dopiero po chwili zobaczyłam Dylana siedzącego na białej skórzanej sofie na przeciwko mojego łóżka, przetrwałam oczy, dopiero wtedy on mnie dostrzegł, odłożył telefon i posłał mi nie duży uśmiech, nie miałam pewności czy on jest szczery, ale także posłałam mu uśmiech.

- Co tam dziewczynko? - spytał, nie byłan pewna co mu odpowiedzieć więc stwierdziłam że te pytanie zignoruje, ale za to ja zadam swoje.

- Gdzie jest reszta - Dylan wyglądał na zakłopotanego i widziałam że nie wiedział co mi odpowiedzieć.

- Reszta? - zapytał głupio - Tony i Shane musieli na chwilę wyjść, a Will z Vinc'em - podrapał się po karku - Musieli jechać do domu, bo... - przerwał - Bo teraz jest nasza kolej żeby być z tobą w szpitalu - odparł szybko.

Nie zdążyłam się odezwać bo do sali weszli bliźniaki, młodszy trzymał torby z jedzieniem, w sumie tak samo jak Shane, rzucili torby na moje łóżko i sami walnęli się obok mnie.

- Jak tam młoda? - powiedział Tony z pełną buzią, bo właśnie przed chwilą wepchnął sobie całą garść chrupków do buzi.

- Jest git, a dlaczego wczoraj was nie było? - chciałam się upewnić czy Will przypadkiem mnie nie okłamał.

- Emmm... No bo - zaczął Tony, ale Dylan mu przerwał.

- Stary znajomy nas zaprosił na chate, no wiesz pogadać i te sprawy - odezwał się prędko Dylan.

- Will mówił coś innego - posłałam im wszystkim podejrzliwe spojrzenia.

- No bo... - rozpoczął znowu Dylan, ale chyba nie wiedział co powiedzieć bo tylko westchnął, w goście dla mnie mało zrozumianym.

- No ej chłopaki! - zaczynałam się już powoli denerwować, bo znowu mnie okłamali, znowu.

- No wiesz Hailie, to były sprawy prywatne - tłumaczył się Dylan, ale ja już nie wierzyłam w żadne jego słowo.

- Nie wierzę Ci - wypowiedziałam, a na twarzach chłopaków wymalowało się zdziwienie - I nie ufam wam - po tych słowach spojrzałam jeszcze na zszokowane twarze braci.

Położyłam się na łóżku plecami do nich, starając się oczyścić umysł, z moich głupich myśli, bo zawsze się takie pojawiały, ale czasami nie umiałam ich odpędzić i im ulegałam, ale nie tym razem.

___________________________________________

Siemka siemka widzimy się w kolejnym rozdziale, mam nadzieję że wam się podobało, odrazu mówię że z góry przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne i interpunkcyjne, ale z racji tego że wbiliscie dwa tysiące wyświetleń i prawie sto głosów, za co oczywiście jestem wam bardzo wdzięczna, robię teraz mini maratonik i do końca tygodnia będą pojawiały się rozdziały, przynajmniej taki jest plan, nie wiem ile z tego wyjdzie, ale postaram się to zrealizować.

Krytyka -

Błędy -

Opinia -

Wskazówki -

No to narka misiaki widzimy się jutro w następnym rozdziale ♥️♥️♥️

Hailie Monet - Koszmar Where stories live. Discover now