I'll die tonight

287 26 8
                                    

Minął tydzień od pogrzebu Najmoona, wciąż nie mogłem do siebie dojść. Często łapałem się na tym, że wypowiadam w szkole jego imię...
Taehyung kompletnie się załamał, na szczęście w tym wszystkim wspierała go rodzina ja i Yoongi. Wspominając właśnie o Minie, był twardzielem, ale cała ta sytuacja załamała go równie jak i mnie.

Mój przyjaciel nie był w stanie myśleć o wciąż grasującym mordercy, dlatego też zacząłem działać sam na własną rękę. Jednak nie wpadłem na żaden trop, policja zabezpieczyła teren, gdzie znaleziono ciało Nama. Mimo usilnych starań moje wypytywanie policjantów nie powiodło się sukcesem.
Postanowiłem udać się na miejsce w nocy, uznałem, że będzie tak najlepiej, gdyż prawdopodobnie nikogo tam nie będzie.

Spakowałem plecak i wyszedłem z pokoju ubrany na czarno.

- Gdzie idziesz?- w korytarzu złapała mnie moja mama.

- Do Tae.- odpowiedziałem szybko i zacząłem zakładać buty. Oczywiście skłamałem, wiedząc w jakim stanie jest mój przyjaciel nie chciałem, aby ten poszedł ze mną.

- Po co?

- Muszę z nim pogadać.- odparłem.

- Więc do niego zadzwoń.

- Nie odbiera. Mamo muszę lecieć.

- Jungkook, wiem, że to dla ciebie i Tae jest trudne, ale-

- Właśnie nic nie rozumiesz!- podniosłem głos.- Przepraszam.- zacisnąłem pięść.

- Tylko nie wracaj za późno. Wiem, że dziś piątek, ale martwię się o ciebie Guk.

- Wiem. Będę za niedługo.- założyłem plecak i wyszedłem.

Zabrałem rower z trawnika i pojechałem na najbliższą stację kolejową. Tam wsiadłem do pociągu. Oczywiście ustawiłem czasomierz, aby zmierzyć czas na pokonanie drogi.

Po jakimś czasie dotarłem na swój przystanek, wysiadłem z pociągu. Jeszcze chwilę szedłem aż w końcu ujrzałem przed sobą miejsce obtaśmowane folią policyjną. Miejsce to było położne na skraju dwóch ścieżek prowadzonych do lasu.

Podszedłem bliżej, jednak usłyszałem najpierw głos dwóch mężczyzn, potem ujrzałem dwie sylwetki jedno wysoką, a drugą trochę niższą.Szybko schowałem się za słupem. Bylo ciemno, więc nie widziałem dokładnie twarzy tych mężczyzn, jednak ich głosy były dosyć wyraźnie dlatego też słyszałem ich rozmowę.

- Znalazłeś ten pieprzony guzik?- odezwał się wysoki mężczyzna. Skądś znałem ten głos jednak nie potrafiłem sobie go do niczego dopasować.

- Nie krzycz na mnie, to ty spierdoliłeś. Ciesz się, że w ogóle ci pomagam. - gdy usłyszałem głos niższego mężczyzny otworzyłem szeroko oczy i usta, które zaraz zakryłem dłonią.- Ciesz się, że policja jeszcze nie znalazła tego guzika. Miałbyś przejebane. Mówiłem ci żebyś do takich rzeczy zakładał śliskie bluzy. Nie dotarło to do ciebie?! Pieprzony elegant!

- Dobra chyba mam. Poświeć tu bardziej. - usłyszałem jak liście chrupią przy każdym stawianym kroku.- Tak, to ten. Trzeba jeszcze tylko zatrzeć ślady i spadamy stąd.

- Następnym razem -

- Byłem na kolacji u rodziców Kima, musiałem dobrze wyglądać. A potem to już nie mogłem się opanować, Namjoon był po prostu zbyt śliczny na ten świat.- parsknął śmiechem wyższy. - A ty co wciąż latasz za tym Jeonem, w końcu ci ucieknie.- dodał, na co ja zamarłem. Nie mogłem się ruszyć.

- Jest mój, nie wtrącaj się.- odpowiedział mu stanowczo niższy.
Nagle, poczułem jak zimną kroplę wody na policzku przez co się wzdygnąłem i ruszyłem niekontrolowanie swoje ciało, przez co ustałem na patyk, który zaraz strzelił pod moim butem.

- Jimin, ktoś tam jest.- usłyszałem. Zaraz po czym zacząłem biec przed siebie. Deszcz padał coraz mocniej, a ja biegłem przerażony. Nawet nie oglądałem się są siebie. Gdy dotarłem na najbliższą stację kolejową szybko wsiadłem do pierwszego lepszego pociągu i usiadłem na siedzeniu jak najniżej się dało.

Boże, Boże uratuj mnie błagam. Powtarzałem so siebie.

- Ej młodzieńcze.- usłyszałem niski głos i spojrzałem w górę.

- T-tak?- ujrzałem przed sobą starszego mężczyznę.

- Nie kupujesz biletu?

- Jestem uczniem. Mam legitymację.- trzęsącymi się rękami sięgnąłem do plecaka i pokazałem ową rzecz, którą mężczyzna zaraz sprawdził.

- Okej.- oddał mi plastik.- Nie za późno na takie wycieczki?- dopytał.

- To chyba nie jest pańska sprawa.- powiedziałem.

- Mhm.- mruknął coś jeszcze pod nosem i odszedł.

Po chwili pociąg ruszył, a przez megafon usłyszałem stację na którą chciałem dotrzeć.

\

Wracając do domu prowadziłem rower, nie miałem sił jechać, moje nogi trzęsły się jak galareta.

Nagle usłyszałem samochód, który zatrzymał się obok mnie. Przez co ja także się zatrzymałem. Zaraz szyba pojazdu została opuszczona.

- Jungkook?- usłyszałem zbyt dobrze znany mi głos.

- Pan...Park?- przełknąłem ślinę, gdy zobaczyłem nauczyciela w aucie. Myślałem, że zejdę tam na zawał. Jungkook, uspokój się do cholery!

- Nie było cię od tygodnia na korepetycjach, w klasie siedzisz cicho, a teraz wiedzę cię w nocy na dworze. Co się dzieje?- zapytał.

- Jeszcze się pytasz?!- podniosłem głos. Oczy Parka nawet nie drgnęły, jak gdyby spodziewał się mojego wybuchu emocji. Po chwili do mnie dotarło, że mój nauczyciel jest mordercą! Czy on mnie widział, czy wie, że to byłem ja?! Czarne myśli zaczęły krążyć mi po głowie. Wtedy przypomniało mi się, gdy powiedziałem mu o wcześniejszym morderstwie. Nic go wtedy nie ruszyło, tak było i tym razem. Śmierć Najmoona nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia. Wszystko co robił Park Jimin, zaczęło mieć sens. Z myśli wyrwał mnie głos nauczyciela.

- To przez śmierć twojego przyjaciela?- oparł głowę o kierownicę i zwężył oczy.

- To chyba jasne.- przygryzłem wargę. Nie mogłem dać po sobie niczego poznać.

Nagle ten wysiadł z samochodu i podszedł do mnie po czym wyciągnął rękę, którą uderzyłem. To był odruch, którego nie mogłem kontrolować. Szlag, gorzej być nie mogło.
Sąsiad spojrzał na mnie od góry do dołu.

- Masz teraz czas?- zapytał, chowając ręce w kieszenie spodni. Czy on chce mnie teraz zabić?!

- Nie.- odpowiedziałem od razu.- Sam pan powiedział, że jest noc, wracam do domu. Wsiadłem na rower.

- Poczekaj.- złapał kierownicę roweru.- Mogę chociaż cię pocałować?- rozejrzałem się dookoła, nie było żadnej żywej duszy.- Ostatnio nie mieliśmy dla siebie czasu. Jungkook zacznij znów chodzić do mnie na korepetycje.- uśmiechnął się po czym znów wyciągnął rękę i pogłaskał mnie po policzku. Byłem otępiały, bałem się, że jeśli wykonam jakiś niewłaściwy ruch to mogę stracić życie. Jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej, aż w końcu poczułem jego usta, których tak bardzo mi brakowało. Po chwili sam przymknąłem oczy i dałem się ponieść. Park całował mnie zachłannie, nie mogłem za nim nadążyć. W pewnej chwili oderwał się od moich ust i ugryzł mnie w szyję, pociągnął mnie za włosy. Szybko odepchnąłem nauczyciela. Co ja wyprawiam?! Spojrzałem na Parka zdezorientowany i zaraz dotknąłem śladów na szyi.

- Wybacz, nie mogłem się opanować.- uśmiechnął się przepraszająco.- Ale widzę, że tobie się podobało.- spojrzał na moje krocze. Kurwa, przełknąłem w myślach. Jak morderca może mnie podniecać?- Jesteś pewien, że nie znajdziesz dla mnie czasu?- zapytał, wciąż trzymając rower. - Hm, Jungkook?- a ja pomyślałem, że dziś to na pewno umrę.

Mój nauczycielWhere stories live. Discover now