3

149 9 0
                                    

Telefon był oczywiście rozładowany. Laptopa nigdy nie odzyska, bo został sądownie skonfiskowany. Jego najlepszym pomysłem było pojechanie "do siebie". Nie pamiętał kiedy ostatnio był w tamtym mieszkaniu. Wyjechał gdy był jeszcze młodym chłopakiem, siedemnastoletnim, a później tułał się po motelach próbując się ukrywać. Ale na noc w motelu nie starczyłoby mu pieniędzy, więc mógł wybrać się jedynie tam, w dodatku autostopem.

To była długa podróż i męcząca. Po kilkunastu godzinach w końcu dotarł. Wyszukał stary kluczyk na dnie swojego plecaka i włożył go w zaśniedziały zamek. Ani drgnął. Przez chwilę pomyślał, że ktoś musiał zmienić zamek, ale to raczej było niemożliwe. Bardziej bałby się, że zamka w ogóle by tam nie było, a w środku zastałby dzikich lokatorów.

"No dawaj... Nie mam kasy na ślusarza." burknął pod nosem, a zamek jak na komendę wreszcie dał się przekręcić.

W mieszkaniu panował okropny zaduch, a od kurzu nie dało się oddychać. Schował twarz w zagłębieniu łokcia i rzuciwszy plecak na podłogę podszedł do najbliższego okna, żeby wywietrzyć. Choć był głodny, w pierwszej kolejności wziął się za względne posprzątanie. Dobrze wiedział jak komputery nienawidzą kurzu i chociaż nie miał już żadnego, to nadal były one całym jego życiem. No dobra, już nie całym - połową. Po wydarzeniach w Duskwood drugą połowę zaczęli zajmować pewni ludzie.

Kiedy w końcu uporał się z kurzem w łazience i sypialni, padł ledwo żywy na łóżko. Ale wiedział, że musi jeszcze ogarnąć telefon. Podłączył go do ładowania i odpalił odzyskiwanie danych. Nawet nie zauważył, gdy zasnął, ale nad ranem obudził go ciąg bijących po uszach powiadomień.

Nie mógł już znowu zasnąć.

Hack into my heartWhere stories live. Discover now