Jezioro

1K 41 5
                                    

W takim razie pocałuj mnie.
Te słowa rozbrzmiewały w mojej głowie. Czy właśnie król wyścigów chciał żebym go pocałowała. Patrzyłam na niego ze zdziwieniem.

-O co ci chodzi?- zapytałam niemal szeptem.

-Aruś pragnę ciebie jak żadnej dziewczyny. -odpowiedział cicho przysuwając się jeszcze bliżej mnie. -Dlatego błagam pocałuj mnie.

Czy tego chciałam? I tak i nie. Czy byłoby to mądre? Nie, zważywszy na to że Nicolas to pierdolony król toru i niemalże wróg moich najstarszych braci. Spojrzałam w jego ciemne oczy. Patrzyły na mnie jak dziecko które bardzo chce zjeść ciastko. Ale to było przecież niemożliwe. Przecież on nie mógł nic do mnie czuć a ja do niego.

-Aruś błagam- wyszeptał prosto do mojego ucha.

-Ja- zaczęłam drżącym głosem- ja nie mogę. - powiedziałam a chłopak na te słowa odsunął się ode mnie z wyraźnym smutkiem i oddał mi pianki.

-Nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać Aruś. - powiedział po czym otworzył piwo bezalkoholowe. - chcesz?

Tylko kiwnełam głową a chłopak podał mi szklaną butelkie którą od razu wzięłam. Nadal nie dowierzałem że prawie całowałam się z Morizem. On był inny niż każdy chłopak z którym się spotykałam. Nie robił nic na siłę za co byłam mu wdzięczna. Zaczynałam coś do niego czuć ale nie miałam pojęcia co to. Może zauroczenie a może przyjaźń. Nie miałam już sama kurwa pojęcia.

Wypiliśmy po piwie, zjedliśmy prawie wszystkie przekąski. Było zajebiście aż zadzwonił telefon. Odeszłam trochę od altanki i odebrałam.

-Cześć Aria gdzie jesteś?- usłyszałam zestresowany głos Lucasa. Nie wiedziałam czy lepiej kłamać czy mówić prawdę ale po jego głosie zdecydowałam się że nie będę go okłamywać.

-Z Nicolasem nad jeziorem. Coś się stało? - zapytałam zmartwiona.

-Dobra kurwa tylko nie stresuj się. Rodzice przyjechali i szukają ciebie. Nie mam pojęcia skąd wiedzą gdzie jesteś ale błagam ukryj się gdzieś. - na te słowa zamarłam. Tylko ja i Lucas poznaliśmy prawdziwe twarze rodziców. Nie tych którzy znali Harry i Paul. Tylko tych którzy z domu zrobili nam piekło. Widziałam że to oni powiedzieli rodzicom gdzie jestem. Bo oni nie wiedzieli do czego byli zdolni. Nikt nie wiedział tylko ja i Lucas.

-Dobra. Lucas mam pytanie. Bo wiem że ty i Nicolas to znajomi. On wie o naszych rodzicach?  - zapytałam zestresowana.

-Nie Aria nie wie ale jeśli będzie taka potrzeba to powiedz mu. Postaram się ogarnąć tą sytuację i się odezwę. -po tych słowach rozłączył się a ja wróciłam do altanki.

-Nicolas musimy wracać. - powiedziałam a chłopak od razu zeskanował mnie uważnie. Nie chciałam go okłamywać.

-Aruś co się stało?- zapytał patrząc mi prosto w oczy. Nie chcialam już więcej płakać z powodu mojej rodziny. Przyzwyczaiłam się.

-Moi rodzice przyjechali do Los Angeles- powiedziałam patrząc na chłopaka.- Nicolas jeśli oni mnie znajdą to będzie po mnie.

-Nie znajdą cię. Obiecuje.- powiedział podchodząc do mnie.
- wyjedziemy z miasta. Co ty na to?

-Wyjedziemy?- zapytałam niedowierzając.

-Chyba nie myślałaś że pozwolę Ci wyjechać samej z miasta. Wyjedziemy ze Stanu. Las Vegas?

-Myślisz że to dobry pomysł?- zapytałam niepewnie- przecież król toru nie może zostawić toru.

-Spokojnie Aruś mój znajomy się tym zajmie. A teraz chodź do samochodu bo czeka nas długa droga.

-A co z ubraniami...- zaczęłam trochę panikować ale brunet od razu mnie uspokoił.

-Kupimy wszystko w Vegas nie martw się.

Po tych słowach zabraliśmy wszystkie rzeczy i ruszyliśmy w stronę czarnego Challengera. Byłam mu bardzo wdzięczna że mnie nie zostawił. On był w stanie dla mnie wyjechać z Kalifornii i pojechać do Nevady. A ja nie byłam w stanie go pocałować.

Wsiedliśmy do samochodu więc wyciągnęłam telefon żeby napisać do Lucasa krótką wiadomość żeby się nie martwił.

Ja: Lucas nie będzie mnie przez jakiś czas w Los Angeles. Nie martw się wrócę niebawem❤️

Po wysłaniu wiadomości od razu odłożyłam telefon i spojrzałam na Nicolasa który właśnie włączał samochód. Musiał poczuć moje spojrzenie bo spojrzał na mnie sowimi ciemnymi oczami. Nicolas był cholernie przystojny ale nie byłam pewna co do niego czuję. On mnie pragną, ja w jakimś stopniu też. Był tylko jeden problem bałam się związku. Ogólnie bałam się bliższych relacji. Bo przecież według moich braci byłam tylko dziwką. Rozmyślałam nadal patrząc na bruneta na co on się uśmiechnął.

-Aruś możesz tak na mnie nie patrzeć- powiedział szeptem.

-Czemu?- zapytałam podobnym tonem co chłopak. Chciałam się z nim troszkę podrażnić.

-Bo wtedy pragnę ciebie jeszcze bardziej a trudno mi się opamiętać gdy tak na mnie patrzysz.
- odpowiedział po czym odjechał.

Milczałam przez chwilę patrząc na widok za szybą jechaliśmy szybko a mi to w ogóle nie przeszkadzało. Uwielbiałam szybką jazdę. Samochody były dla mnie jak narkotyk. Uzależniłam się od nich i nie wyobrażałam sobie życia bez tego. Pamiętam jak byłam mała i oglądałem Szybkich i Wściekłych. Był to mój ulubiony film. Od tego czasu kocham samochody i wiem że w każdej chwili mogę stracić wszystko jeżdżąc szybko ale mnie to nie interesuje. Samochody, wyścigi, prędkość to było moje powietrze bez którego nie mogłam żyć. Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos Moriza.

-Aruś może pojedziemy na jakieś jedzenie? - zapytał a ja od razu spojrzałam na niego.

-Nie wiem jak uważasz. - odpowiedziałam i znów przeniosłam wzrok na boczną szybę.

-Podjedziemy na stację to zatankuje i kupimy coś do jedzenia.-powiedział chłopak po chwili zjeżdżając na stację. - poczekaj chwile zatankuje i razem pójdziemy do sklepu.

Brunet wyszedł z samochodu i zaczął tankować Dodga. Byliśmy już prawie w połowie drogi do Las Vegas.  Gdyby nie to że jadę tam bo uciekam przed rodzicami byłabym szczęśliwa. Moriz gdy zatankował samochód walną delikatnie w szybę dając mi znak żebym wyszła z auta. Od razu to zrobiłam bo chciałam kupić papierosy bo swoje zostawiłam w domu. Tak jak wszystkie rzeczy oprócz tego co miałam w torebce.

Ruszyliśmy w stronę sklepu a kiedy poczułam dłoń Nicolasa na mojej tali. Od razu spojrzałam w jego stronę a on się tylko uśmiechnął i szepnął.

-Aruś jeśli ci to przeszkadza powiedz a więcej tak nie zrobię. - czy ja się właśnie zarumieniłam? Bardzo możliwe.

-Nie, nie przeszkadza mi to- odpowiedziałam równie cichym tonem co jego a Moriz jeszcze bardziej się uśmiechnął. On zaczynał działać na mnie uzależniająco. Czym więcej spędzałam z nim czasu tym bardziej pragnęłam jego dotyku. Uwielbiałam sposób w jaki mnie dotykał. Delikatnie i spokojnie.

Weszliśmy do sklepu a ja uśmiechnęłam się jak głupia kiedy zobaczyłam że Nicolas wziął dwie paczki pianek. Kupiliśmy również papierosy, wodę, jakieś kanapki i wróciliśmy do samochodu. Moriz prawie cały czas trzymał rękę na mojej tali a mi to w żadnym stopniu nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie chciałam jego dotyku ale na pocałunek nie byłam gotowa. Bo przecież nie mogłam zakochać się w chłopaku który wygrał wyścig o mnie nie znając mnie.

Może jednak było już za późno.

Fast rideWhere stories live. Discover now