Tego ranka, gdy wstałam za oknem przywitał mnie deszcz. Dzisiejszy dzień na pewno będzie lepszy, ponieważ dziś zobaczę się z Lin - pomyślałam.
Zeszłam na dół gdzie zobaczyłam kartkę na której nabrazgane drukowanymi literami było:ᴍɪłᴇɢᴏ ᴅɴɪᴀ ᴄɪ ʀᴢʏᴄᴢᴇ̨
ᴘᴀ
Westchnęłam i przrkreśliłam "rz" na ż. Pewnie znowu coś zpsociła i próbuje udawać grzeczną. Zajrzałam do jej pokoju, gdzie spała lub doskonale udawała że śpi. Jeśli coś zrobiła, wieczorem szybko się dowiem - stwierdziłam.Gdy podjechałam pod szkołę, bardzo się ucieszyłam, ponieważ zobaczyłam uśmiechniętą Lin, rozmawiającą z Millie - naszą koleżanką z klasy. Wydawało się że wszystko w porządku, jakby nic się nie stało - dochodziła do siebie. Lecz gdy podeszłam, wiedziałam, że udaje. Chowała wszystko pod uśmiechem, ale nie przede mną. I doskonale o tym wiedziała. Potrafiłam odkryć każdą jej emocję, nawet jeśli by udawała zupełnie przeciwne emocje.
- Hej, dziewczyny! - krzyknęłam i podbiegłam by przytulić się z LIn
- Cześć, Vicky. Lin mi właśnie opowiedziała. To bardzo przykre. - powiedziała Millie ze współczuciem.
- No hej! - odparła Lin - wiesz Millie, ja muszę jeszcze coś załatwić przed lekcjami, widzimy się w szkole... - rzekła Lin po czym pokazała mi ruchem dłoni, by szybko do niej podeszła - Hej - przywitała się wreszcie Lin, po czym przestała udawać że wszystko dobrze, ponieważ wiedziała że ja wiem że to nieprawda.
- Gadaj, jak się czujesz! - oznajmiłam energicznie - chociaż większość już wiem - dodałam cicho.
- No jest dobrz... - Lin ugryzła się w język pod moim srogim spojrzeniem mówiącym moje życiowe motto; SZCZERZE - okej. Niech Ci będzie jest źle. Zadowolona? - rzekła w końcu zdenerwowana LIn
- Z taką odpowiedzią od razu mi lepiej - powiedziałam od razu usatysfakcjonowana - nie będę się cieszyć z tego że będziesz udawać że jest dobrze. - dodałam - wolę wiedzieć szczerze, że jest źle. - skończyłam, po czym się uśmiechnęłam. - chodź idziemy pod klasę, chyba nie chcesz się spóźnić na matematykę? - po czym razem pobiegłyśmy, a ja widziałam że samopoczucie Lin jest coraz lepsze.
***
Po skończonych lekcjach zaproponowałam żeby Lin pojechała do mnie wspólnie się pouczyć na co ochoczo przystała. Jej humor z każdą chwilą się polepszał, co mnie bardzo cieszyło.
- Witam w moich skromnych progach! - krzyknęłam gdy otworzyłam drzwi. Razem bardzo często wprawiałyśmy się nawzajem w ogromną głupawkę.
Gdy Lin była u mnie zrobiłam nam oczywiście HERBATĘ. Nie odłączny element mnie. Moja przyjaciółka wybrała sobie smak czarnej herbatki; marakuja - truskawka, a mi wybrała zieloną hibikus - mango. Odrobiłyśmy razem zadanie z matematyki, pouczyłyśmy się do sprawdzianu z geografii, i ćwiczyłyśmy do kartkówki z historii. Zrobiłyśmy też projekt na język angielski. Wykończone usiadłyśmy na tarasie z świeżo zaparzoną zieloną herbatką.
- Jak dobrze mieć to za sobą - westchnęła przeciągle Lin
- I widzisz! A tak nie chciało Ci się tego robić - przekomarzałam się
- Ale zrobiłam - upierała się
- Gdybym Cię nie zmusiła w życiu byś nie umiała geografii - drążyłam temat ze śmiechem - i dostałabyś kolejną dwóje, i mogłabyś nie przejść do następnej klasy!
- Zrobiłaś to tylko dla siebie, bo to TY byś nie przeszła z innych przedmiotów beze mnie! - zripostowała Lin
- Ej! - oburzyłam się.
Kiedyś Lin uratowała mnie przed kolejną jedynką z matematyki i teraz cały czas wypominała mi, że powinnam być jej wdzięczna że nie jestem klasę niżej, na co zawsze wybuchała przyjacielska kłótnia o wszystko.
Około godziny 18.30, Lin pojechała autobusem do domu a ja przypomniałam sobie: MIAŁAM DZIŚ ODEBRAĆ LAYLĘ ZE ŚWIETLICY.Miałam dziś odebrać Laylę ze świetlicy, ( chodziła do innej szkoły), by nie siedziała tam do 17.00, bo dziś późno rodzice kończą pracę. Tata pewnie dzwonił do mnie i pojechał ją odebrać, bo wiedział że jak jestem z Laylą w domu sama, to cały czas wiszę na telefonie i odbieram w dwie sekundy. I właśnie w trakcie moich rozmyślań rozległ się dzwonek do drzwi. Super, tata mnie zabije - pomyślałam.
Spojrzałam otworzyłam drzwi i zastałam rozzłoszczoną Laylę i doprowadzonego do szału tatę.
- Yym, hej tato, cześć Lay - powiedziałam niezgrabnie - przepraszam, zapomniałam to się nigdy nie powtórzy!
- No oby! - odparła Lay - musiałam zostać SAMA z tobą Amelką z 2b. Ona jest jakaś opętana! Spytała się mnie na jaki kolor farbuje futro swojego psa, ja nawet nie mam psa! - oznajmiła przerażona Layla.
Powstrzymałam się przed wybuchnięciem śmiechem. Gdyby nie to że to JA dziś zawiniłam, to moja młodsza siostra już dawno by została przeze mnie wyśmiana.
Tata tylko z irytacją pokręcił głową.
- Umówmy się tak - powiedział w końcu - tym razem to był wyjątek że tak się stało. Następnym razem nie będzie tak dobrze. Ale niedługo Lay - zwrócił się do mojej młodszej siostry - będziesz musiała sama wracać autobusem.
Lay natychmiastowo zrobiła się blada.
- Jaa. Nie-eee chhh-cę samm-ma. - oznajmiła zaniepokojona Layla.
Bała się jeździć autobusem, ponieważ kilka lat temu na wakacjach we Włoszech, zgubiła się na wycieczce autobusowej! Miała traumę jeździć gdziekolwiek autobusem z mamą, a co dopiero sama!
- Wiecie, to ja może pójdę odrabiać lekcje? - po czym błyskawicznie się ulotniłam do pokoju.
Wolałam się uczyć, niż wysłuchiwać rozzłoszczonych ( i może trochę słusznych) pretensji Lay.
Niedługo postaram się wrzucić nowy rozdział "Yesterday's hope". 🫶🏻
YOU ARE READING
Tak się zaczęło... [ZAKOŃCZONE]
Teen FictionPierwszy tom dylogii "Tak" 𝑇𝑎𝑘 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑒̨ł𝑜... Vicky to z pozoru zwykła nastolatka lecz w głębi kryje się wielce nierozważna i szalona dziewczyna. Jej młodsza siostra to kolejna fala problebów, gdy 12-latce wydaje się że już nie da rad...