Rozdział 3

51 13 27
                                    

- Co?! - wykrzyknęłam

- Ciszej błagam, tata jeszcze śpi i... on też jeszcze nie wiem - dodała zakłopotana mama

- Mamo naprawdę! Tooo... super! - cieszyłam się ale górę nad emocjami przewyższał szok. Po prostu jeden wielki szok.

- I naprawdę bardzo Ci dziękuje że podzieliłaś się ze mną tym jako pierwszą - wzruszyłam się myśląc jak wielkie mama ma do mnie tak wielkie zaufanie, że jestem tą pierwszą osobą. - A tak właściwie... - spytałam - dlaczego nie powiedziałaś najpierw tacie?

Mama się roześmiała.

- Pamiętasz że tata ma we październiku urodziny?

Przytaknęłam.

- Powiem mu za dwa tygodnie, w jego urodziny.

- Mam nadzieję że pomysłowość też mam po tobie - po czym obie zaczęłyśmy się śmiać. Gdy wreszcie uspokoiłyśmy się zaczęłyśmy plotkować o wszystkim i o niczym. O wielkich głupotach i poważnych sprawach. Zawsze uważałam za największe szczęście to że mam dobre relacje z rodziną, no może oprócz Lay, ale za największy skarb uważałam bezcenną więź z moją mamą.

- Już wiem dlaczego ostatnio jesteś taka nadopiekuńcza- rzekłam po chwili ciszy - dlatego nie chciałaś mi ostatnio pozwolić iść do kina razem z Millie i Lin - dodałam z udawanym wyrzutem.

- Masz mi to za złe? - spytała się mama próbując udawać urażoną - Ja się o Was próbuje troszczyć!

Ten beztroski czas przerwał nam tata wchodzący na taras;
- A cóż to za wspaniałe rozmowy? Nikt mnie nie zawołał!

- Przypomnę Ci że rano, w kuchni usilnie próbowałaś nas wygonić do spania - wypomniała mu przekornie mama.

Tata z zakłopotaniem podrapał się po karku. Lecz miał ripostę na swoją obronę:

- Teraz też jest rano - spojrzał na swój zegarek na nadgarstku pokazując nam wyświetlacz; była 8:47

- No więc, skoro już wstałeś to możesz nam zrobić śniadanko - mama dodała patrząc na zrezygnowanego tatę.

- To jest zdecydowanie nie fair! - krzyknął tata na odchodne - trzy kobiety na jednego mężczyznę.

- No cóż... Już niedługo się dowie że będzie "bardziej fair" - powiedziała zadowolona z siebie mama

* * *

Smacznego! - krzyknęłam zadowolona siadając do stołu, jednak moja radość szybko zniknęła, gdy w progu kuchni pojawił się Wielki Lord Całego Domu Królewska Mość Layla - tak kazała się nazywać gdy rodzice nie słyszeli. Ja oczywiście nigdy nie słuchałam się tego na co ona "nasyłała armię swoich żołnierzy na mnie" [ pluszaki ] , czym doprowadzała mnie do szału.

- Cześć Kochanie, jak się spało? - spytała się Layli spokojnie mama, co mnie zdenerwowało, no bo przecież jej mówiłam co ONA wczoraj zrobiła - chodź na śniadanie, na co masz ochotę?

Mama widząc mój niezadowolony wyraz twarzy, spojrzała na mnie patrząc znacząco, jakby chciała przekazać; "Błagam odpuść RAZ ten jeden RAZ, przypomnij sobie, jako jedyna na razie znasz mój sekret". Na co momentalnie się rozchmurzyłam i się uśmiechnęłam. Zaczęłam jeść śniadanie. Tata, podgrzał mi jajka które smażyłam rano i o nich zapomniałam, były pyszne, ponieważ tata dodał do nich bekon. Do tego miałam tosty z masłem. Mama przyrządziła sobie grzanki z humusem ciecierzycowym i pomidorkami koktajlowymi z działki babci i dziadka. Tata zrobił dla siebie jajecznice z boczkiem, a Layla zażyczyła sobie pancake'i z konfiturą truskawkową i posypką czekoladową, na co tata tylko przewrócił oczami mówiąc że nie da się z nami żyć, gdy każdy chce na śniadanie coś innego i że za chwile będziemy chciały żeby oprawił w ramkę chmurę z północnej części Azji, na co moja młodsza siostra ochoczo przystała.

Po śniadaniu każdy rozszedł się do własnych zajęć, każdy (oprócz Lay) był zmęczony po całym tygodniu. Mama postanowiła obejrzeć najnowszy serial na Netflix'ie, uprażyła nowy karmelowy popcorn, był naprawdę pyszny! Tata czytał najnowszą gazetę w salonie na granatowym fotelu. Lay, jak zwykle chciała mi podokuczać ale jej się to nie udało, ponieważ od razu ulotniłam się do swojego pokoju - uwielbiałam go. Uważał że jest najlepszy z całego domu, biało - szare ściany, duże drewniane biurko, i białe światełka z bluszczem na ścianach tworzy cudny klimat. Klimat w którym czułam się najlepiej. Zaparzyłam sobie moją zieloną herbatkę z dodatkiem smoczego owocu i mango i usiadłam na pufce w rogu pokoju. Postanowiłam poczytać książkę. Pochłonięta książką nawet nie zauważyłam jak minęło południe i zbliżał się wieczór. Gdy odczytałam ostatni wers książki, odłożyłam ją i przez moją głowę wirowały myśli co się w niej wydarzyło. Wtedy postanowiłam zejść na dół zobaczyłam że mama, tata i Lay oglądają razem film

- Heej? - spytałam cicho

- Oglądamy film! - krzyknęła Lay

- Takkk. Widzę - po czym wycofałam się do kuchni

Wyświetlacz zegara na mikrofalówce wskazywał godzinę 16.42. Postanowiłam że zadzwonię do mojej najlepszej przyjaciółki z klasy - Lin - sięgnęłam do wysokiej półki i wyjęłam moje ulubione ciasteczka owsiane. Udałam się do pokoju gdzie czekał chciwy zabawy Roel. Wzięłam go na ręce i położyłam na łóżku, głaskałam go przez dobre 15 minut, póki nie zasnął. Jak z małym dzieckiem! - pomyślałam - już niedługo będę miała jeszcze drugiego członka rodziny czekającego na uśpienie - uświadomiłam sobie - wbrew pozorom Roel był dość leniwym kotem, często wolał leżeć niż ganiać za laserami. Potem zadzwoniłam do Lin, rozmawiałyśmy bardzo długo, cieszyłam się że mam się komu wyżalić na życie z Laylą i porozmawiać z kimś kto zrozumie mnie i moje inne problemy, bo przeżywa praktycznie to samo co ja. Na kolację zjadłam grzanki z miodem i wypiłam ciepłe kakao z piankami. Po kolacji poszłam się umyć i zrobić moją codzienną pielęgnację. Zmęczona poszłam do pokoju, ale zanim poszłam spać czytałam jeszcze drugi tom książki którą skończyłam wcześniej. Gdy podłączałam mój telefon do ładowarki zobaczyłam wiadomość która sprawiła że uniosłam się kilka centymetrów nad ziemię.

Co sądzicie? Jak Wam się podoba? --------->

P.S. Rekord - rozdział ma 923 słów! :)

Tak się zaczęło... [ZAKOŃCZONE]Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin