Patrzyłam na wschód słońca przez okno w mojej ulubionej części mojego pokoju. Zapach świeżości owiał mnie ze wszystkich stron, gdy otworzyłam okno. Uwielbiałam przesiadywać na małej pufce przy parapecie w roku pokoju.- Dziwnie się czuje - mruknęłam do siebie - Jakbym była jedyną osobą na świecie.
Kochałam konwersacje ze samą sobą, zwłaszcza o takiej porze, 5.00 rano a największy ranny ptaszek już na nogach. W dodatku w sobotę. Zeszłam na dół gdzie zastałam mojego kotka - Roela, był na drapaku. Mój szylkretowo biało-rudo- brązowy kocurek miauknął na mój widok.
- Oooch. Mój słodziaczek - powiedziałam słodkim głosem zarezerwowanym tylko dla niego.
Udałam się do kuchni i zabrałam się za przygotowanie śniadania. Gdy kończyłam smażyć jajka rozległ się głos;
- Widzę że wcześniej dzisiaj wstałaś - rozczulający głos mojej mamy sprawił że mimowolnie się uśmiechnęłam
- Mamoo... Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś? Odkąd pamiętam wstaje wcześnie.
- Wiem kochanie, ale przyszłam do Ciebie w innej sprawie - jej głos nabrał mocniejszego tonu.
Moje serce przyśpieszyło. Nie wiem o co chodzi ale boje się. Od zawsze miałam bardzo duże poczucie winy do wszystkiego.
- Tak? - spytałam odwracając się wrzucając grzanki do tostera.
- Czy to prawda że ostatnio znów pokłóci... - nieskończyła bo jej przerwałam
- To naprawdę tak nie wyglądało! Proszę daj mi szansę wszystko wyjaśnić!
- A czy ja na Ciebie krzyczę? - w zdenerwowanym głosie mamy było słuchać mocną nutkę irytacji - Chciałam się tylko dowiedzieć dlaczego ciągle kłócisz się z Laylą! Tylko tyle, bo... - kolejna osoba znów jej przerwała.
- Czy w tym domu nie można się wyspać!? - do kuchni wkroczył zaspany tata - Na litość Boską! Vicky, jest 5.15! A ty Rosalio co tu robisz? W każdym razie proszę o ciszę! - naburmuszony tata wyszedł z kuchni i skierował się na górę do swojej sypialni.
- Czy teraz dasz mi szansę wyjaśnić wszystko? - mama spytała - Nie mam obowiązku Cię o to pytać ale to szczególna sprawa. Proszę Was o odrobinę wyrozumiałości - mama spojrzała na mnie znacząco spojrzeniem pełnym troski i miłości
Pokornie zwiesiłam głowę. Zrobiło mi się gorącą. Odrobinę się zawstydziłam, ponieważ odrobinę poniosło. Już miałam otworzyć usta by przeprosić gdy mama zaproponowała;
- Chodź, zrobię nam herbatkę i usiądziemy na tarasie.
- Świetnie to ja przewietrzę salon i przygotuje nasze wiklinowe krzesełka - odpowiedziałam po czym wyszłam do salonu.
Byłam też odrobinę zaskoczona propozycją mamy, ponieważ to ona zazwyczaj była tą osobą, która promowała sport i zachęcała nas do aktywności. Nie było to w jej nawyku przesiadywać w jednym miejscu. W wolnym czasie zawsze nas wyciągała na spacery lub wycieczki rowerowe.
Gdy przyglądałam się mamie niosącą kubki z naszą ulubioną herbatką - czarną liściastą z dodatkiem cytryny, soku malinowego i lodu. Zobaczyłam coś wyjątkowego w jej spojrzeniu. Może źle się czuje? - pomyślałam. Niee... To coś jest... Radosne. Może niezwykła czujność, oczekiwanie... Troska?! - wyrwałam się z zamyśleń gdy usłyszałam że mama coś powiedziała ale nie dosłyszałam.
- Przepraszam, zamyśliłam się... Możesz powtórzyć? - spytałam cicho przypominając sobie rozzłoszczonego, obudzonego tatę.
- Powiedziałam że muszę Ci coś powiedzieć.
- TAK! Musisz! - błyskawicznie wpadłam w jej słowo orientując się jak to zabrzmiało - Widzę coś innego ostatnio w twoim wzroku, jesteś taka troszkę... zatroskana?- pospieszyłam z wytłumaczeniem.
- BINGO!
- Umm?
- Jesteś bardzo spostrzegawcza. Na pewno po mamusi - dodała puszczając do mnie oczko
Obie parsknęłyśmy śmiechem. Po chwili powiedziałam.
- Super, super, ale musisz wreszcie mi powiedzieć o co chodzi.
Mama wzięła wdech i poczułam coś w stylu... 'niezwykłe życie, start'. W sumie... niewiele się pomyliłam.
YOU ARE READING
Tak się zaczęło... [ZAKOŃCZONE]
Teen FictionPierwszy tom dylogii "Tak" 𝑇𝑎𝑘 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑒̨ł𝑜... Vicky to z pozoru zwykła nastolatka lecz w głębi kryje się wielce nierozważna i szalona dziewczyna. Jej młodsza siostra to kolejna fala problebów, gdy 12-latce wydaje się że już nie da rad...