– To nie ma sensu – stwierdził Barnes. – Nie na tym polegają działania wywiadowcze...

– Soeres chce, aby Keji przejął władzę nad Ziemią – wyjaśnił Oloneir. – Ale to naprawdę nie jest nasz największy problem.

– Boże drogi... – wymamrotała Julie.

– Co może być gorszego od inwazji obcych? – spytał zaniepokojony Peter.

– Połączenie jej z tym – stwierdził Oloneir, wskazując na narysowaną przez siebie postać z jaszczuropodobną głową z wystającym długim językiem, po czym zaczął pisać obok tego rysunku.

– Co to ma być? Dinozaur? – spytał Philip.

– Wybacz, że nie jestem wybitnym malarzem – skomentował Oloneir. – Ale to nie dinozaury.

– Tylko nie mów, że to repti... – zaczął Barnes, ale Oloneir szybko mu przerwał.

– Gorosi! – Wskazał na rysunek. – Zwani na Ziemi jako reptilianie. W dużym skrócie. Żyli na Nibiru, ale ich wyrzuciliśmy. Potem współpracowali z nami przy projekcie Atlantaes i zakończyli projekt, powodując epokę lodowcową. Niemal pięćset lat temu dokonali inwazji na planetę zwaną Cyrion. Około siedemdziesięciu lat temu przegrali i byliśmy pewni, że wszyscy wyginęli. Myliliśmy się. Na ten moment potwierdziliśmy obecność trzystu dwudziestu siedmiu z nich na Ziemi, z czego dwudziestu dziewięciu zajęło miejsce polityków, a pięciu z nich prezydentów i liderów państw.

– Jak to „zajęło miejsce"? – spytał niepewnie Jake.

– Są zmiennokształtni, ale żeby się w kogoś zmienić, potrzebują energii. Zdobywają ją wysysając życie z istoty, w którą się zmieniają, a potem zajmują jej miejsce – wyjaśnił Jordan, który dopiero teraz po raz pierwszy się odezwał.

– Skąd ty niby o tym wiesz? – zapytał go Philip.

– Bo X nie jest jedyną organizacją na Ziemi założoną przez obcych.

– Co?!

Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać, a Keji przewrócił oczami i spojrzał na Oloneira. Kompletnie nie tak to sobie wyobrażał.

– Cisza! – krzyknął, licząc, że to uspokoi ludzi. Podziałało.

Oloneir spojrzał na niego z uznaniem. Jeszcze nie tak dawno temu Keji nie odważyłby się podnieść głosu na ludzi, aby zwrócić na siebie ich uwagę.

– W związku z tym, co mówiłem wcześniej – zaczął Oloneir. – Mam amulety chroniące przed Gorosami. Chcę, żebyście je wzięli i dali swoim rodzinom. Reszta X dostanie je jutro na zebraniu. Mnie tam nie będzie, bo wracam na kilka dni do domu, na Cyrion. Nie wiem, kiedy i czy w ogóle jeszcze się zobaczymy...

– To twoje pożegnanie? – spytał zaskoczony Peter.

– Nasze pożegnanie – poprawił go Keji.

– Co? – wymsknęło się niemal niesłyszalnie Julie.

– Po co było to wszystko, skoro wyjeżdżacie? – dopytywał Peter. – Mieliśmy tu robić konspirację przeciwko Rinorowi i Soeresowi.

– I nadal będziemy to robić, ale w innej formie. Nie wszystko możemy przewidzieć – stwierdził Oloneir. – O tym, że Gorosi mogli przetrwać, dowiedziałem się dwa miesiące temu i długo chciałem wierzyć, że to nieprawda. Miesiąc temu potwierdziliśmy pierwszy przypadek. Teraz szykujemy się nie na jeden atak, a na dwa. I o ile praktycznie co do dnia możemy przewidzieć, kiedy uderzy Soeres, o tyle przy Gorosach nie mamy żadnych informacji poza tym, że faktycznie takie coś planują. Musimy się tym zająć i będziemy was potrzebować. Nie wiemy jeszcze tylko kiedy i jak.

Stowarzyszenie XWhere stories live. Discover now