16

99 48 0
                                    

Keji musiał zapamiętać, że jeśli Oloneir ma coś sprawdzić, oznacza to, że zniknie na bardzo długo. Miał wątpliwości, czy jego brat wciąż jeszcze rezyduje na Ziemi, bo pod jego nieobecność dochodziło do katastrof, do których najpewniej nie doszłoby dzięki ingerencji Patrona. Wiedział, że jest na to więcej wyjaśnień, ale tylko fakt, że Oloneir zniknął z Ziemi, był paradoksalnie tym dobrym. Pozostałe opcje zakładały, że wpakował się w kłopoty, a nawet, że już nie żyje.

Szybko jednak skreślił z listy opcję, wedle której Oloneir mógłby zostać aresztowany przez nibiryjskie władze, bo Rinora bardzo zirytowało jego zniknięcie. Twierdził, że „ten zdrajca" kombinuje coś, z czego wynikną problemy. Próbował też zmusić Kejiego, aby powiedział mu, gdzie on się podział. Oczywiście, nie otrzymał żadnej odpowiedzi, bo Keji sam jej nie znał.

Zniknięcie Oloneira miało więcej konsekwencji. Klub złożony z członków X uczęszczających do ich szkoły umarł śmiercią naturalną, bo przez pierwsze tygodnie Keji praktycznie nie miał możliwości, aby zastąpić brata. Jedynym, co dało założenie tej grupy, było to, że Peter częściej rozmawiał z Patricią i jej chłopakiem Jakiem.

Po niemal dwóch miesiącach od zniknięcia Oloneira, Keji i Rinor zmniejszyli częstotliwość kontaktów z agentami federalnymi. Keji spodziewał się, że to nic nie zmieni w kwestii jego nowej rzeczywistości, bo jego brat wkrótce wymyśli coś innego.

Tymczasem Rinor oświadczył, że wracają do szkoły. Nie powiedział jednak czemu.

Keji skłamałby mówiąc, że nie tęsknił za dawną normalnością. Powinien był jednak przewidzieć, że Rinor ma swoje plany – nie traciłby czasu na lokalną szkołę, gdyby nie musiał.

– Trzymasz teraz z Rinorem? – Tym pytaniem powitał go Peter.

Keji westchnął zrezygnowany.

– Skąd taki wniosek?

Peter wzruszył ramionami.

– Wyglądacie, jakbyście się całkiem dobrze dogadywali. Oloneira nie ma już drugi miesiąc...

– Bo sprawdza informacje.

– I przy całej jego technologii robi to już siódmy tydzień? Keji, błagam cię. Zrobili coś z nim?

– Nie. Wiedziałbym. Też się o niego martwię.

– To zacznij się tak zachowywać. I spytaj tego dupka, czy imię Matt Ryan Adams coś mu mówi.

– Kto to?

– Spytaj swojego „brata" – stwierdził, dłońmi robiąc cudzysłów przy ostatnim słowie. Po tym widocznie uznał, że ta rozmowa jest już zakończona, bo ruszył w swoją stronę.

– Peter – zatrzymał go Keji. – Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej. To, że z kimś się zadaję, nie oznacza, że trzymam jego stronę.

– Mam nadzieję, że to prawda. W końcu na szali są „tylko" losy całej planety.

Peter odszedł, a Keji wyjął telefon i wpisał w wyszukiwarkę hasło. Już pierwszy nagłówek mocno rzucił mu się w oczy: „Zaginięcie Matta Ryana Adamsa".

Matt był synem rodziny farmerów w Kentucky. Pewnego wieczoru, gdy miał jedynie trzy latka, oddalił się w polu kukurydzy i nigdy więcej go nie widziano. Oficjalna wersja sugerowała porwanie. Sytuacja miała miejsce trzydzieści dwa lata temu.

O tej sprawie powstało wiele artykułów. Nie tylko na wiarygodnych stronach. Na forach ze zjawiskami nadprzyrodzonymi przypisywano porwanie Matta... obcym. Jakżeby inaczej? Wszystko przez to, że na polu, na którym zaginął chłopiec, odkryto idealnie okrągły krąg z warstwowo ułożonymi, nieuszkodzonymi plonami kukurydzy.

Stowarzyszenie XWhere stories live. Discover now