4

234 81 1
                                    

Był niewiele młodszy niż we wczorajszym śnie. Jego rywal był nastolatkiem. Dwójka niebieskoskórych dzieci walczących na miecze. Nie dostrzegł między nimi większych podobieństw fizycznych, poza kolorem włosów i skóry. Może podbródek mieli jeszcze podobny. Chłopak, z którym walczył, miał węższy i mniejszy nos od niego, mniejsze uszy oraz jaśniejsze oczy. Był też niższy, ale to nie było dla Kejiego niczym dziwnym, a przynajmniej nie było takie z jego ziemskich doświadczeń, gdzie zawsze był najwyższy, przynajmniej dopóki nie poznał Oloneira.

Tym razem nie zorientował się, że śni. Mimo tego, że walczyli, miał wrażenie, że nie jest to prawdziwa potyczka, a bardziej trening. Kątem oka dostrzegł nawet kogoś, kto analizował każdy ruch ich obu.

Starał się, ale przegrał. Jego przeciwnik był sprytniejszy i powalił go na ziemię. Keji leżał na plecach i przez moment bał się, że jego rywal zada jeszcze jeden cios, ale zamiast tego, ten wyciągnął dłoń w jego stronę, aby pomóc mu wstać.

Emugizu min cogire din mam, pri din abi, ahu – zwrócił się do niego niebieskoskóry rywal, który musiał być jego bratem. Znaczyło to: Musisz mniej myśleć o mamie, więcej o tacie, bracie.

Gilni nertur. Zabiję mordercę – zarzekał się Keji.

Nacofina abisa. Nie ufaj temu, co mówi tata – odparł chłopak.

Ammeni? Dlaczego? – spytał, podając mu rękę.

Sarratumsu. Oloneir Herim nanertur. Bo kłamie. Oloneir Herim nie jest mordercą – odparł i pomógł mu wstać.

Keji zamarł na moment.

Tuncam? Więc kto? – spytał.

– Ui... Calunazu, ken? Po prostu... nie ufaj mu, okej? – westchnął.

Am? Abi? Komu? Tacie? – zapytał zdezorientowany.

Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Zamiast tego usłyszał w uchu bardzo głośny dźwięk... trąbki?! Obudził się i dostrzegł nad sobą Oloneira z tubą dla kibiców.

– W końcu! – krzyknął widocznie z siebie zadowolony. – Myślałem już, że cię nie dobudzę. Gdyby nie to, że oddychałeś i mamrotałeś przez sen w staroniberyjskim, pomyślałbym, że nie żyjesz...

– Oszalałeś?! Znowu miałem sen o tobie...

– Okej, nie chcę wiedzieć...

– Nie taki! – krzyknął, bo ton i gestykulacja Oloneira sugerowały, jakoby chodziło o podtekst erotyczny. – Ktoś mówił, że to nie ty zabiłeś moją matkę.

– Pewnie Crius. Był przy tym...

Crius był dawnym przyjacielem Oloneira. Pracowali razem w pałacu królewskim. I chociaż przebywali na zupełnie innych stanowiskach, często ze sobą rozmawiali. W którymś momencie zaczął go traktować jak starszego brata. Wszystko zakończyło się w momencie, w którym Oloneir został aresztowany za swoją działalność w Nibiryjskim Ruchu Oporu. Crius nie chciał z nim nawet rozmawiać. Przy śmierci Iris Ces było trzech Nibiryjczyków: Oloneir, Soeres i Crius. Więc jeśli ktokolwiek miałby bronić honoru Oloneira, to byłby to właśnie on.

– Był wtedy dzieckiem?

– Nie, jest starszy ode mnie.

– Więc to ktoś inny.

– Kto?

– Nie wiem. Może dowiedziałbym się, gdybyś mnie nie obudził! – krzyknął, a Oloneir rozłożył jedynie bezradnie ręce.

– Wybacz, że nie umiem sprawdzać, o czym akurat śnisz. Ale dobrze, że zaczynasz sobie przypominać. Trzymaj! – Rzucił mu jakieś ubrania. Keji od razu zauważył, że zarówno spodnie, jak i cienka kurtka są skórzane, a Oloneir miał na sobie podobne ciuchy, mimo że zazwyczaj nosił jeansy. –Za pięć minut wychodzimy.

Stowarzyszenie XWhere stories live. Discover now