12

104 55 0
                                    

Około dwie i pół godziny po pożegnaniu z Oloneirem Tom i Keji wrócili do domu. Mężczyzna otworzył drzwi i gdy już mieli wchodzić do środka, Nibiryjczyk się zatrzymał.

– Keji? – spytał niepewnie Tom.

– Muszę z nim porozmawiać. Może jeszcze jest u siebie.

Chciał rzucić się do biegu, ale Tom w porę go zatrzymał.

– Pojedziemy autem. Będzie szybciej.

Dla Kejiego była to nowość, ale tym chętniej przyjął od niego pomoc. Miał dziwne wrażenie, że dzięki zaistniałej sytuacji akurat ich relacji wyjdzie to na dobre. Odkąd odkrył prawdę, miał problem, by w pełni ufać Tomowi czy Oloneirowi, bo ta dwójka wiecznie się ze sobą spierała. Wydawało się, że teraz mają to już za sobą.

Gdy dotarli pod dom Oloneira, faktycznie był on jeszcze na miejscu. Pakował rzeczy do... czegoś niewidzialnego na podwórku.

– Niezbyt rozsądne, że tu przyjechaliście – odezwał się, nawet na nich nie patrząc. – W każdej chwili może tu przybyć gwardia Soeresa.

To był powód, dla którego Oloneir, wykorzystując swoją moc, wrócił z Indii sam. Wiedział, że niedługo przybędą tam słudzy Soeresa, a biorąc pod uwagę okoliczności, mogliby próbować go aresztować. Wolał uniknąć takich nieprzyjemnych sytuacji.

– Opuszczasz Ziemię? – spytał Tom, domyślając się, że ten duży, niewidzialny obiekt to statek kosmiczny.

Oloneir pokręcił głową.

– Ziemia sobie sama nie poradzi – odparł. – Ale nie mogę już stąd działać. Soeres zna ten adres, będzie mnie tu szukał. Wolałbym uniknąć kosmicznej walki na oczach cywili. Cyrionczycy mają parę posiadłości, w których się odnajdę. Nowy Jork, Kalifornia... zobaczymy. Ale – mocno podkreślił to słowo – nadal będę tu w ciągu dnia. Spróbujemy coś zrobić z twoimi wspomnieniami – zwrócił się bezpośrednio do brata.

– Czemu mi nie powiedziałeś, że jesteś moim bratem? – spytał wprost Keji, a Tom odszedł na bok, aby dać im nieco prywatności.

Oloneir westchnął i spojrzał na niego łagodnie.

– Chciałem. Ale stwierdziłem, że na początek byłoby to dla ciebie za dużo, a potem bałem się, że mi nie uwierzysz.

– Więc wolałeś dać mi cytrę, zamiast powiedzieć prawdę? O co z nią chodziło?

– Apollo dostał ją od swojego brata, Hermesa, gdy ten chciał się z nim pojednać.

– I tyle?

– Tak. Ostatnio nie było między nami najlepiej, więc...

– Więc kupiłeś mi cytrę, mówiąc, że to wskazówka, zamiast po prostu wyjawić, że jesteś moim bratem?

– Tak – przyznał, przygryzając wargę. – Wiem, że to było głupie. Próbowałem się zmotywować, dlatego mówiłem ci, że powiem prawdę, jak wygrasz ze mną w szachy... Nie chciałem, żeby to wyszło w taki sposób.

Keji westchnął.

– Przynajmniej wszystko nabrało wreszcie sensu – przyznał. – Chociaż naprawdę wolałbym, żebyś powiedział mi to na samym początku. Nie musiałbym cię wtedy przepraszać.

Oloneir spojrzał na niego zdezorientowany.

– Za co?

– Oskarżałem cię o coś, co teraz wydaje się absurdalnie głupie...

– Nie znałeś prawdy, miałeś prawo. Szczególnie, że robiłem głupoty. Najważniejsze, że w końcu wiesz. Poczekaj chwilę – poprosił i wszedł na chwilę na pokład statku. Wyglądało to tak, jakby zniknął, ale Keji ufał, że Oloneir nie próbowałby teraz ot tak uciec. I miał rację, bo po chwili do niego wrócił z bardzo małą opaską na rękę. – Gdyby cokolwiek się stało, masz tu przycisk SOS – poinformował go, pokrótce pokazując, jak powinien się tym obsługiwać. – Jak nie zareaguję w ciągu... powiedzmy jakichś dziesięciu sekund, to wciśnij jeszcze raz. Mam nadzieję, że się nie przyda, ale wolę, żebyś to miał.

Stowarzyszenie XWhere stories live. Discover now