18

95 42 0
                                    

Walter przeniósł Kejiego do miejsca oddalonego niespełna dwie minuty spaceru od domu Fowlerów. Było już późno. Nibiryjczyk potrzebował kilku godzin i pięciu ingerencji Waltera, aby jego organizm względnie się ustabilizował. Głowa przestała go boleć, zniknęły zawroty... Wciąż miał ochotę wybrać się na Nibiru i rozliczyć z ojcem, ale dano mu jasno do zrozumienia, że powinien się wstrzymać przynajmniej przez dwa dni, a najlepiej jeszcze dłużej.

Uznał, że prawdopodobnie powinien wstrzymać się też z podzieleniem się z kimkolwiek informacją o tym, że wróciły mu wspomnienia. Skoro i tak nie mógł skonfrontować się z ojcem, wolał dać sobie czas na poukładanie tego wszystkiego. Mocno jednak wątpił, aby był w stanie zaufać swojej biologicznej rodzinie. Może z wyjątkiem Oloneira.

Wszedł do domu jakby nigdy nic. Nie był pewien, czy Rinor już wrócił. Nie miał ochoty na razie się z nim kontaktować. Zastanawiał się, czy znał prawdę o tym, kto tak naprawdę powinien przejąć tron po ojcu. W końcu to tłumaczyłoby jego plan morderstwa, który zdradził Peterowi, gdy tylko przybył na Ziemię.

Sekundę po zamknięciu drzwi poczuł szarpnięcie i dostrzegł ostrze, które bardzo szybko zmierzało w kierunku jego twarzy. To, kto go zaatakował, nie było najmniejszym zaskoczeniem. Uchylił się w ostatniej chwili i chwycił napastnika za zewnętrzną stronę nadgarstka, a ułamek sekundy później za wewnętrzną. Nóż wyleciał w powietrze. Keji jakimś cudem zdołał złapać go za rękojeść, po czym wykorzystał zdezorientowanie Rinora, aby powalić go na podłogę. Przygniótł go kolanem do klatki piersiowej i przystawił nóż do gardła.

– Jezu, Adam! – wydarła się Laura, która widziała całą tę sytuację.

Rinor zaśmiał się złowieszczo.

– Co teraz zrobisz, zdrajco? – spytał prowokacyjnym szeptem. – Zabijesz mnie?

– Nie, ale dzisiaj się stąd wynosisz – postanowił, podnosząc się.

Rinor wstał, nie spuszczając oczu z, jak się okazało, starszego brata.

– Nie ty o tym decydujesz. A już na pewno nie teraz.

– Pozwolę się nie zgodzić. Nikt cię tu nie potrzebuje.

– Ty mnie potrzebujesz. Pobłądziłeś, bracie.

Keji pokręcił głową.

– Jestem pewien, co robić bardziej niż kiedykolwiek.

– Po tym, co dziś zrobiłeś, wątpię. Zdradziłeś nas – powiedział ostro. – Zdradziłeś mnie i zrobiłeś ze mnie kretyna. Naprawdę wybrałeś ich stronę?!

– Jestem po swojej własnej stronie.

Rinor znowu się zaśmiał i spojrzał na Kejiego z pogardą i współczuciem jednocześnie.

– Zabawne. Twój ukochany braciszek powiedział ojcu to samo. Zgadnij, kto lepiej na tym wyszedł.

Keji nie dawał za wygraną i spojrzał na Rinora z widoczną wściekłością.

– Mówię poważnie. Wynoś się stąd!

Rinor uniósł ręce do góry i ruszył w stronę drzwi, wciąż prowokacyjnie na niego patrząc.

– Jak sobie życzysz, ale nie myśl, że to koniec. Nie mam pojęcia, jak ostrzegłeś Waltera, ale słono za to zapłacisz.

– To groźba?

– Obietnica, braciszku. Obietnica...

Rinor wyszedł, a Keji spojrzał na przerażoną Laurę.

– Od kiedy umiesz walczyć? – spytała wciąż zszokowana jego umiejętnościami.

Stowarzyszenie XWhere stories live. Discover now