8

133 64 0
                                    

Czterdziestoletni bramin, Giriraj Mey, był wzorem dla większości mieszkańców miasta. Przede wszystkim dlatego, że to poczciwy człowiek, który zawsze dbał o dobro innych. Nie był to jednak jedyny powód, bo szacunek względem niego znacząco zwiększyły powszechnie krążące plotki. Mówiono w nich, iż wielokrotnie spotykał się z bogiem Wisznu. Były to tylko pogłoski, ale podobno w każdej jest ziarenko prawdy, a Giriraj mówił o tym z takim przekonaniem, że nawet jego rodzina uwierzyła, że faktycznie miał kontakt z bogiem.

Mężczyzna mieszkał wraz z żoną i jedenastoletnim synem w małej chacie jakich pełno dookoła. Było ich stać na większy dom w lepszej okolicy, ale Giriraj, mimo swojego statusu, nie wywyższał się ponad pozostałych.

To właśnie jego syn, Avilash, zbudzony stosunkowo cichymi krokami ojca, zorientował się, że mężczyzna chce się wymknąć z domu w środku nocy.

– Tato, gdzie idziesz? – zapytał chłopiec.

Giriraj spojrzał na niego lekko przestraszony.

– Muszę iść do świątyni coś sprawdzić – odpowiedział, starając się brzmieć najłagodniej, jak potrafił. Jakby nie chciał, aby jego syn zorientował się, że coś jest nie tak. – Idź spać.

Po tych słowach ruszył w stronę drzwi, jakby licząc, że rozmowa jest skończona. Syn nie dał jednak za wygraną.

– W środku nocy? Po co?

Bramin westchnął zrezygnowany i spojrzał na niego ciepło. Próbował wymyślić jakieś kłamstwo, ale targające nim emocje skutecznie mu to utrudniały. Nie myślał jasno.

– Idziesz spotkać się z nim, prawda? – domyślił się Avilash.

Giriraj chciał zaprzeczyć, ale ostatecznie przytaknął.

– Tak – potwierdził.

– To coś ważnego?

– Bardzo.

– Mogę iść z tobą?

– Wykluczone. Wracaj do łóżka, bo obudzisz mamę.

Chłopiec otworzył usta, aby zadać kolejne pytanie, ale mężczyzna zdążył już wyjść. Avilash oczekiwał powrotu ojca, jednak ten nigdy nie wrócił.

Od tamtego dnia minęło pięć lat i przez ten czas Avilash sporo zrozumiał. Pewnego dnia znalazł dziennik swojego ojca i to z niego się dowiedział, że ten wcale nie rozmawiał z Wisznu, a z jego potomkiem, który pochodził z planety Nibiru. Najbardziej przerażający był jednak ostatni zapis Giriraja, który sugerował, że jakiś Soeres może mieć nieczyste intencje względem Ziemian.

Czytając zapiski ojca, odkrył też kolejne rzeczy.

Dowiedział się o istnieniu Stowarzyszenia X, do którego należał jego ojciec. Niestety, nie miał pojęcia, jak się z nimi skontaktować. Zresztą nawet gdyby mógł, nie był pewien czy powinien przez wzgląd na swoją matkę, która od kilku miesięcy zmagała się z ciężkim nowotworem. Chłopak się nią zajmował.

Dzięki mapkom, rysunkom i notatkom ojca udało mu się zlokalizować jaskinię, w której prawdopodobnie jego ojciec spotykał się z Nibiryjczykiem o imieniu Soeres. Jaskinia znajdowała się pod świątynią należącą do jego ojca. Wątpił, aby to było przypadkowe.

Gdy tylko się tam znalazł, poczuł gęsią skórkę na całym ciele. Spowodowały ją nie tylko emocje, ale też chłodniejsza temperatura, która tam panowała. Zignorował to jednak i podszedł do jednej z kamiennych ścian, tej wskazanej w dzienniku. Dotknął jej. Była niemal lodowata. Nagle usłyszał ciche trzaśnięcie, a chwilę później fragment ściany rozsunął się, otwierając mu drogę do tajemnego przejścia.

Stowarzyszenie XOnde histórias criam vida. Descubra agora