Nawet gdyby ta wersja była prawdziwa, to Keji bardzo szybko znalazł pytanie, które jego zdaniem ją wykluczało: Po co kosmici mieliby porywać trzyletnie dziecko?

Nagle tuż obok niego ktoś mocno uderzył w szafkę. Keji niemalże podskoczył. To był Rinor.

– Wpadłem właśnie na genialny pomysł!

– Jaki?

– Myślę, że jeśli naprawdę przekonamy ojca, że ty i Julie jesteście dla siebie stworzeni, zmieni prawo. Nie jest aż tak stare...

– Rinor...

– Podpytałem ludzi. Podobno nie może o tobie zapomnieć, a widzę, że ty też jesteś przygaszony...

– Jestem przytłoczony całą tą sytuacją, nie tylko Julie.

– Nadchodzi wojna, nie możesz mieć złamanego serca, jeśli masz być użyteczny. Musisz z nią porozmawiać. Umów się z nią, napraw to wszystko.

Keji pokręcił głową. Nie miał pojęcia, co kombinował Rinor, ale za grosz mu nie ufał.

– Jeśli ojciec się dowie...

– Nie dowie się. Będę cię krył. Zaufaj mi – dodał, uśmiechając się lekko i klepiąc go po ramieniu. – Dawaj, idź do niej – przekonywał, wskazując głową na dziewczynę.

– Ale że teraz?!

– A niby kiedy? – spytał i popchnął go w jej stronę.

Odkąd Rinor pojawił się na Ziemi, Keji nauczył się o nim jednej, kluczowej rzeczy: nie można było mu ufać. W jednym jednak miał rację – powinien wreszcie porozmawiać z Julie. Nie musieli do siebie wracać, zresztą nadal uważał, że nie powinni. Nawet gdyby jakimś cudem prawo na Nibiru się zmieniło, Keji czuł, że zrobiłby jej w ten sposób krzywdę.

Nie był pewien, czy to odpowiedni czas na taką rozmowę, ale minęło już kilka tygodni od ich rozstania. Jeśli to wciąż nie był właściwy moment, to nie był pewien, czy w ogóle taki nadejdzie.

Wziął głęboki oddech i ruszył w jej kierunku.

– Hej, możemy pogadać? – spytał łagodnie.

Julie spojrzała na niego i dostrzegł w jej oczach zmieszanie. To chyba nie był najlepszy znak.

– Nie mamy o czym – stwierdziła. – Oboje nie wiedzieliśmy, nie winię cię...

– Wiem, ale i tak chciałbym to wszystko wyjaśnić. Nie możemy być razem, ale to nie oznacza, że mamy udawać, że się nie znamy.

Westchnęła. Wiedziała, że Keji miał rację.

– To nie będzie takie proste. Nie wiem, czy dam radę udawać, że nic do ciebie nie czuję...

– Hej – Odruchowo złapał jej dłoń, ale szybko się zreflektował i cofnął rękę. – Przepraszam... – dodał cicho.

– Nic się nie stało.

– Jeśli nie chcesz, do niczego cię nie zmuszę. Ale jeśli chciałabyś to wszystko przegadać, napisz tylko gdzie i kiedy. Przyjdę, dobrze?

Julie skinęła głową. Keji jej tego nie ułatwiał. Właśnie dzięki tej jego dobroci, empatii i temu, że zawsze ją rozumiał, tak go pokochała. Fakt, że wciąż się nie zmienił, wszystko komplikował. Może więc miał rację, sugerując, że powinni to przegadać? Może im obojgu by to pomogło?

* * *

Julie napisała krótko po ostatniej lekcji. Spotkali się wieczorem w knajpie, do której wcześniej bardzo często razem chodzili.

Stowarzyszenie XTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon