|tres|

95 10 9
                                    

Graliśmy dzisiaj mecz, co prawda ten mniej ważniejszy natomiast za tydzień graliśmy el clasico i bardzo zależało mi na tym aby w nim zagrać, bardzo ciężko trenowałem tylko po to aby jak najlepiej pomóc drużynie w meczu który będziemy grać za tydzień. Szedłem właśnie przez korytarz camp nou aby udać się do szatni, gdy już tam dotarłem otworzyłem drzwi i wszedłem do środka odrazu witając się z wszystkimi z drużyny oprócz oczywiście Gonzaleza. Poszedłem na swoje miejsce i odrazu zacząłem się przebierać w strój meczowy, gdy już to zrobiłem do szatni akurat wszedł trener aby omówić strategie na dzisiejszy mecz, uważnie go słuchałem aby na pewno nie popełnić żadnego błędu, może i nie był to jakiś ważny mecz, ale i tak chciałem się bardzo postarać, zresztą jak zawsze.

Gdy trener skończył tłumaczyć taktykę, i nadszedł czas na wyjście, trener wyszedł z szatni jako pierwszy a my chwilę po nim, gdy szedłem zaczepił mnie Pedri.
- Co tam Gavira? Co taki zestresowany? - zapytał brunet z kpiarskim uśmiechem na twarzy. -
Nic mu nie odpowiedziałem, tylko szedłem dalej, on zaśmiał się lekko pod nosem a ja jedynie przewróciłem oczami. Jak zwykle byłem dzisiaj w 1 składzie, tak samo jak Gonzalez ale to mniejsza, mam nadzieję, że niczego dzisiaj nie zepsuje i, że wygramy ten mecz.

Gdy mecz się zaczął, odrazu zacząłem starać się dobrze grać chociaż starałem się także nie wykorzystywać całych swoich sił odrazu na początku meczu dlatego zaczynałem grać spokojnie.

W pierwszej połowie meczu, było bardzo dobrze, nawet udało mi się strzelić bramkę, natomiast Gonzalez zepsuł akcje, przez co byłem na niego wkurzony, zresztą nie tylko ja, ponieważ trener również a była to dobra okazja na strzelenie bramki, ale zaśmiałem się lekko gdy chłopakowi się nie udało.

Gdy zeszliśmy na przerwę trener pierwsze co zrobił to opieprzył bruneta za tą zepsutą akcje, ja siedziałem na ławce pijąc wodę i słuchając tego jak trener rozmawia z moim wrogiem.

Po chwili spowrotem weszliśmy na boisko a druga połowa zaczęła się spokojnie, i wydawało się że będzie dobrze, jednak nic bardziej mylnego, w 67 minucie, zostałem zfaulowany, na tyle mocno, że musiałem usiąść na ziemi, ponieważ nie dawałem rady dalej grać, złapałem się za udo które strasznie mnie bolało i syknąłem z bólu, pierwszą osobą która do mnie podbiegła był Lewandowski.

- co się dzieje? - zapytał chłopak mówiąc po hiszpańsku, z jego polskim akcentem.

- Nie wiem, boli, nie dam rady dalej grać.. - przyznałem szczerze nadal trzymając się za nogę. Polak zawołał sztab medyczny a oni odrazu do mnie podbiegli. Podczas gdy mężczyźni wypytywali mnie o różne rzeczy i mi coś mówili, zauważyłem Pedriego stojącego probójąc powstrzymać uśmiech, widząc, że złapałem kontuzje tuż przed ważnym meczem.

- boże co za łamaga.. - szeptał pod nosem brunet, co usłyszał Raphinha stojący blisko niego.

- nie wyzywaj go, ciekawe co by było gdybyś to ty był na jego miejscu, a już nie raz zdarzyło się że miałeś kontuzje  - mówił Brazylijczyk podchodząc do chłopaka.
- no ale co za debil popełnia taki błąd, przecież było widać, że ten faul to w połowie spowodował też Gavira. raphina westchnął i poprostu odszedł od Pedriego idąc w moją stronę aby zapytać medyków czy wszystko ze mną okej, oni natomiast powiedzieli, że mam uraz mięśnia i, że prawdopodobnie nie bede mógł grać przez co najmniej 3 tygodnie. łzy napłyneły mi do oczu gdy to usłyszałem.

- nie nie, nie mogę mieć kontuzji, nie teraz..za tydzień jest el clasico..ja muszę w nim zagrać.. - mówiłem z łzami w oczach.
- przykro mi, nie dasz rady zagrać. - powiedział medyk a z moich oczu odrazu popłyneły łzy, sztab pomógł mi zejść z boiska a zamiast mnie wszedł Gundogan. Usiadłem na ławce odrazu zakrywając twarz rękoma próbując nie pokazywać tego, że płacze. Podszedł do mnie trener odrazu zaczynając mnie pocieszać, i mówił, że będzie dobrze.

- nie..nie będzie dobrze..nie zagram w el clasico a bardzo zależało mi na tym aby zagrać.. - powiedziałem odkrywając twarz od rąk.
- następnym razem zagrasz - mówił trener uspokajającym głosem - a teraz wdech wydech, na spokojnie będzie dobrze. - dodał po chwili a ja zrobiłem tak jak mi kazał i po chwili się uspokoiłem.

Po meczu udaliśmy się do szatni, Lewandowski pomógł mi dojść do szatni i gdy już to zrobiłem to usiadłem na swoim miejscu. Gdy trener przyszedł do szatni pierwsze co zrobił to pogratulował nam dobrego meczu, ponieważ wygraliśmy 4-1 a potem zaczął rozmawiać na temat meczu który odbędzie się za tydzień.
Niestety mnie już ten dzień nie dotyczył, byłem załamany tym, że nie będę mógł zagrać.

Gdy trener wyszedł, my całą drużyną siedzieliśmy jeszcze w szatni, siedziałem rozmawiając z moim przyjacielem ferminem aż w pewnym momencie odezwał się do mnie Pedri.

- Co Gavira, teraz nie zagrasz? - zapytał z uśmiechem na twarzy - oj jak mi ciebie szkoda - dodał po chwili sarkastycznie. Dobrze wiedziałem że tak naprawdę nie jest mu mnie szkoda więc poprostu przewróciłem oczami i wróciłem do rozmowy z ferminem.

Po powrocie do domu już nic nie robiłem, załamany udałem się do swojego pokoju kładąc się na łóżku na którym leżałem już przez resztę dnia przeglądając media społecznościowe i pisząc z moją siostrą.

Mi estrellaWhere stories live. Discover now