Rozdział 14.

373 26 31
                                    

Nico

Lekkomyślne i spontaniczne działania nie są czymś nietypowym dla herosów. Właściwie myślę, że większość naszych wyborów życiowych można określić jako "lekkomyślne i spontaniczne". Mi, mimo iż zazwyczaj podejmowałem świadome, przemyślane decyzje, zdarzało się też coś takiego odwalić.

Jak na przykład podnieść się nagle w środku nocy z łóżka i iść do domku oznakowanego numerem siedem, żeby móc zasnąć obok pewnego ładnego chłopca, który non stop nawiedza moje myśli, nie dając mi spać.

A gdy już z nim leżałem, usłyszałem słowa, które sprawiły, że moje wnętrzności wykręciły się najpierw w jedną stronę, potem drugą, a na koniec zrobiło mi się aż za ciepło i cieszyłem się, że w tej chwili Will już śpi, bo moja twarz przybrała kolor apteczki, która wisiała przy jego łóżku. Czyli była czerwona.

Kocham cię Nico.

Czy on naprawdę to powiedział? A może ja mam sen w śnie i wcale nie wstałem ze swojego łóżka, wcale tu nie przyszedłem, to tylko mi się śni? Uszczypnąłem się w ramię, żeby to sprawdzić, ale absolutnie nic się nie zmieniło. Moje serce wciąż biło szybko, twarz nadal mnie paliła.

Jednak bardziej niż jego wyznanie, zdziwiło mnie to, że ono padło. Że padło w takiej chwili. Nie wiem nawet czy bym odpowiedział, gdyby nie zrobił tego na wpół śpiąc. Podświadomie czułem, że tak, ale obawiałem się też, że mógłbym stchórzyć. Nigdy nie wyznawałem nikomu uczuć. Jeden jedyny raz gdy musiałem się przyznać do swojego uczucia nie był ani trochę przyjemnym wspomnieniem. W końcu przecież zostałem do tego zmuszony, a przy okazji wyoutowany.

I nigdy nie musiałem też radzić sobie z kimś wyznającym mi uczucia. Mogłem sobie poradzić z nachalnymi ludźmi na imprezie, z zabiciem potworów, walką z bogami, ale nie wiedziałem jak poradzić sobie ze słowem kocham.

Poza tym Will nawet świadomie tego nie powiedział, jestem pewien. Więc po co to roztrząsać? Zacznę się tym martwić, gdy powie to w pełni przytomny i świadomy swoich słów. Tak. To właśnie postanowiłem, a potem pokręciłem się chwilę na łóżku szukając wygodnej pozycji, którą w końcu znalazłem, układając się tyłem do Willa i naciągając na siebie jego ramię, tak bardzo jak tylko idzie, a potem to samo zrobiłem z jego nogą.

Chłopak zaciśnił uścisk, a potem jeszcze pocałował mnie w głowę, na co miałem wręcz zawał, że może jednak wcale nie śpi, tylko czekał cały czas na moją odpowiedź, ale jego miarowy oddech upewnił mnie w tym, że zrobił to przez sen. I wsłuchując się w ten dźwięk sam również niedługo zasnąłem, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że spanie z Willem, sprawia, że nie muszę o nim myśleć, o naszej relacji, bo mogę się skupić na jej przyjemniejszej części, czyli na przykład na tym jak ręce Willa silnie mnie trzymają.

Całą noc przespałem i to był naprawdę bardzo przyjemny sen. Bez snów, koszmarów, było mi ciepło, oddech Willa był uspokajający...

Dlatego musiało obudzić nas okropne rzępolenie. Nie znam się na instrumentach, ale brzmiało to jakby ktoś wsadził kota w waltornię i próbował go zabić smyczkiem.

Will zaczął coś mruczeć przez sen, ja za to automatycznie przykryłem uszy, nie chcąc tego badziewia słyszeć.

– Co to kurwa... – mruknąłem ospałym głosem.

– Wyłączcie to – dodał Will, chowając bardziej głowę w mojej szyi, jakby to miało mu pomóc wyciszyć otoczenie.

Zdradzę wam sekret: nie działało.

A ten okropny dźwięk, który teraz bardziej zidentyfikowałem jako po prostu rzępolenie na skrzypcach, znalazł się bliżej. To jakiś żart. Nie miałem zamiaru się budzić, liczyłem że rodzeństwo Willa (bo to przecież musiało być rodzeństwo Willa) w końcu się znudzi i odpuszczą. W desperacji naciągnąłem sobie ręce Willa na głowę, żeby to jakoś zagłuszyć.

want you back || solangelo ✔️ Where stories live. Discover now