Rozdział 5.

498 25 22
                                    

Will

Miałem rację.

Trasa wyznaczona przeze mnie była krótka, bezpieczna i odpowiednia. Dlatego szybko udało nam się dotrzeć do miasteczka, w którym mieszkał nasz świadek.

Nie przechwalałem się tym jednak. Trochę kusiło, żeby rzucić jakimś tekstem, muszę to przyznać, ale mimo wszystko nie chciałem bardziej denerwować Nico.

A może chciałem.

Może jednocześnie bardzo chciałem i nie chciałem. To było skomplikowane.

Przez większą część drogi szliśmy jednak w ciszy, więc nie przerywałem tego taką głupotą. Po prostu jak najszybciej podeszliśmy pod adres wypisany przez Chejrona wcześniej na kartce i zapukaliśmy do drzwi.

Istniały szanse, że ta misja bardzo szybko się skończy. Ktokolwiek tu mieszkał, mógł od razu wiedzieć, gdzie jest nasz potwór, my byśmy wtedy szybko tam poszli i wrócili do Obozu przed obiadem.

Część mnie jednak bardzo nie chciała, żeby tak się stało, mimo że druga część chciała, więc czułem się strasznie rozbity.

Dusiłem w sobie te uczucia, kiedy pukaliśmy do drzwi. Starałem się nie dać niczego po sobie poznać i uśmiechnąłem się nawet, gdy otworzyła nam ładna, młoda dziewczyna. Ona też uśmiechnęła się do nas. Takim celowo ładnym uśmiechem, od razu mogłem to stwierdzić i trochę bardziej skupiła swoje spojrzenie na mnie.

– W czym mogę pomóc? - zapytała, a ja uznałem, że najlepiej od razu przejść do konkretów.

– Dzień dobry. Mamy kilka pytań w sprawie dziwnego stworzenia, które podobno widziała pani w tej okolicy.

– Daruj sobie tą panią. Nie jestem taka stara - dziewczyna zaśmiała się, ale właściwie na żadnym z nas nie zrobiło to wrażenia.

Chyba nie byliśmy w nastroju do śmiechu.

– Zbieramy informacje do artykułu - kontynuował po prostu Nico - Będzie to problem jeśli przeprowadzimy krótki wywiad?

– Skądże. Zapraszam do środka - dziewczyna bez wahania wpuściła nas do środka - Chcecie może kawy? Herbaty, czegoś mocniejszego?

To w ogóle nie była pewnie najmądrzejsza decyzja, żeby wpuszczać do domu obcych gości z pełnymi plecakami, którzy twierdzą, że chcą napisać artykuł, ale dziewczyna się tym nie przejmowała. Cały czas uśmiechała się promiennie, wręcz kokietująco.

– Nie. Chcemy zadać tylko pytania - Nico utrzymywał dystans, ale ja uznałem, że skoro dziewczyna próbuje go skrócić, to mądrze będzie również to zrobić.

– A ja właściwie napiję się herbaty.

– Wspaniale! Czarnej, owocowej? - uśmiech dziewczyny stał się jeszcze ładniejszy, ale mimo tego wciąż nie robiła na mnie wrażenia.

Przez moje dawne uczucia do Nico już w ogóle niewiele osób potrafiło zrobić na mnie wrażenie. Co właściwie nie było dobre i w obecnej sytuacji mnie wręcz irytowało, bo nie chciałem już myśleć w taki sposób o Nico, ale na swoje uczucia i reakcje nic nie mogłem poradzić.

– Owocowej - odpowiedziałem więc siląc się na równie ładny uśmiech, co jej, który niestety nie był ani trochę prawdziwy.

– Głupi jesteś? - syknął wtedy na mnie Nico.

Spojrzałem na niego, nie rozumiejąc jego złości. Co mu znowu nie pasowało? Poza tym, że wszystko, co robię, włącznie z tym, jak oddycham.

– Dlaczego? W ten sposób łatwiej jest zdobyć zaufanie - odpowiadałem cicho coś, co było dla mnie oczywiste.

want you back || solangelo ✔️ Where stories live. Discover now