rozdział dziesiąty

146 11 4
                                    

Na ulicach miasta pędził czarny motor. Prowadził go wysoki blondyn do którego pleców przyczepiony był brunet który rozglądał się wokół siebie oglądając wszystko dookoła. Brunetem tym był Harry, któremu teraz brakowało słów. Widok z motoru który pędzi między autami wyprzedzając wszystko na ulicy jakby to on był królem tych ulic był nieziemski.

Gdy jeszcze pół godziny temu ustalał z swoimi przyjaciółmi wersję wydarzeń które powiedzą oni jego wujką nie spodziewał się, że naprawdę spodoba mu się jeżdżenie na motorze. Bał się z początku jednak teraz to nie strach, a szczęście malowało sie na jego twarzy.

Przybliżył się bardziej do pleców Dracona, a czując ciepło jego ciała rozluźnił się jeszcze bardziej. Zerknął blondynowi przez ramię i zerknął na tarcze zegara który trzymał on na nadgarstku. Minęło dopiero dziesięć minut, oznaczało to, że zostało jeszcze około pięćdziesięciu minut jazdy. Wiedział, że za chwilę wyjadą już z miasta na przedmieścia. Poznawał drogę którą jechali na plażę, to był jedyny wyjazd którym dało się wyjechać z miasta.

Oglądał jak wyjeżdżali z miasta, a widok wokół nich zmienił się z tłocznych ulic na pola i łąki. Na jednej z takich łąk pasały się krowy przeżuwające trawę którą sobie jadły.

Brunet lubił krowy, zawsze sądził, że były one niedoceniane jako zwierzęta. Dawały przecież ludziom mięso i mleko, a oni zamiast traktować je z szacunkiem to zamykali w małych budynkach inwentarskich i nie przejmowali się nimi.

Pamiętał jak jeszcze rok temu był z Syriuszem i jego bratem Regulusem na wycieczce na wieś. Było tam tylko 5 krów jednak, każda miała imię i każda miała wygodne i komfortowe warunki życiowe.

Gdy pojechali trochę dalej przeleciał nad nimi klucz żurawi. Ich śpiewy w locie były piękne, a duże rozpostarte skrzydła były świetnie widoczne przez to jak nisko one leciały.

Chwilę później motor zwolnił, wjechał on na dziką drogę, jechał bardzo wąską ścieżką wzdłuż jeziora, były tam znaki jednak ledwo widoczne i zarośnięte wszelaką roślinnością.

Harry zamknął na chwilę oczy. Spodziewał się, że jadąc na motorze będą wielkie przechyły jak na przykład na omegach czy optymistach na których żeglował zeszłego roku w lato. Mile się jednak zaskoczył, motor nie przechylał się prawie wogóle, jedynie przy większych zakrętach czy przy wymijaniu innych aut Potter musiał się mocniej przytrzymać Dracona.

Po upływie godziny motor zaczął się zatrzymywać. Stanął on na parkingu i Draco zszedł jako pierwszy z niego. Zaraz potem nie pytając o nic zielonookiego zdjął go z motoru.

Gdy zdjęli kaski i przyczepili do motoru starszy spojrzał na Harrego.

- Jak było? Podobało się?

- Świetnie było! Wokół było dużo zwierząt i nie było aż tak straszne jak się spodziewałem, że będzie. - opowiedział z entuzjazmem

- To dobrze, teraz chodź- oznajmił zaczynając iść, Harry zaraz go dogonił.

- Gdzie idziemy?

- Niespodzianka- powiedział i zaśmiał się na zawiedzioną minę jaką zrobił młodszy.

Zaczęli iść ramię w ramię nie rozmawiając nic ze sobą. Rozkoszowali się ciszą i swoją obecnością. Szli już parę minut gdy Harry zaczął słyszeć wodę, nie był w stanie określić czy słyszy plażę, wodospad czy też zwyczajną fontannę. Zaczął wsłuchiwać się w dźwięki otoczenia i uśmiechnął się. Słyszał wiele ćwierkających ptaków, szczekanie psa oraz szum wody. Wsłuchując się mocniej mógł również usłyszeć czyjś głos. Jakiejś starszej pani. Zaciekawiony zaczął przyspieszać i iść w stronę głosu.

- Potter! Zwolni do cholery, nie biegnij bo coś sobie zrobisz, tu jest mokro, ostatnio padało.- powiedział i dogonił go szybko.

- Przepraszam, słyszałem po prostu kogoś i chciałem zobaczyć kto to, powiesz mi w końcu gdzie idziemy?

-Nie, ale za minutę powinniśmy być.

Szli jeszcze chwilę aż w końcu wyższy się zatrzymał. Nie odzywał się wogóle jedynie wyjął z kieszeni czarną opaskę i spojrzał na zdziwionego Harrego przed nim. Podszedł do niego bez słowa i kazał się odwrócić zawiązując mu opaskę na oczach.

Podniósł go wtedy na pannę młodą, a Potter nie wiedząc, że to nadchodzi pisknąl niemęsko. Draco trzymając go w ramionach zaczął iść prosto nie odpowiadając na żadne pytanie które wyszło z ust bruneta na jego rękach, a było ich dość sporo.

Po dość szybkim czasie zatrzymał się i postawił przed sobą młodszego. Ten natomiast słyszał już bardzo wyraźnie szum wody i co dziwne nie czuł piasku pod nogami tak jak się spodziewał, że będzie.

- Możesz zdjąć opaskę- usłyszał z zza siebie.

Zdjął z swoich oczu opaskę i nie mógł uwierzyć swoim oczom. Wydał z siebie zduszony okrzyk patrząc na to co było przed nim. Parę metrów przed nimi widoczny był piękny wodospad otoczony różnorodną roślinnością, w tym dużą ilością paproci które Harry wręcz kochał. Było obok nich wiele zwierząt które mieszkały w lasku obok. Niższy odwrócił się i przytulił się do Dracona, który oddał przytulasa.

- Podoba się ? - spytał.

- Jest ślicznie! Tyle roślin, ptaszków i ten śliczny wodospad, tu jest ślicznie! Dziękuję Cię, że mnie tutaj zabrałeś

- To nie wszystko, zerknij w dół- obok jego nóg siedział jego szczeniak który wyrywał się do Harrego który natychmiast puścił Draco i zaczął się witać w dość wylewny sposób z psiakiem.

- Skąd znasz to miejsce? - spytał gdy usiedli na ławce parę metrów od wodospadu do której zaprowadził ich zimnooki. Potter trzymał szczeniaka na brzuchu, a sam leżał na plecach trzymając swoją głowę na kolanach Malfoya który co rusz przeczesywał jego włosy.

- Moja mama zabierała mnie tu od kiedy dowiedziała się o swojej chorobie. -zaczął - Przyjeżdżaliśmy tu dość często, mówiła, że to miejsce przypomnina jej o tym dlaczego jeszcze żyje. Gdy przezwyciężyła chorobę to stało się naszą tradycją by tu przyjeżdżać. Kazała mi przyjechać tu z osobą która będzie dla mnie ważna tak oto jestem tu z moim sąsiadem który podgląda mnie przez okno oraz moim psem który mnie nie lubi- zaśmiał się.

- Szczerze sam nie sądziłem, że tu wyląduje, szczególnie z tobą. Na początku twoim jedynym dobrym aspektem był twój wygląd i to jak opiekuńczy, chodź w pasywno agresywny sposób, jesteś dla swoich przyjaciół. Teraz jednak gdy zacząłeś ze mną pisać i rozmawiać mam wrażenie, że jesteś totalnie innym człowiekiem. Na początku nie chciałeś nawet na mnie patrzeć, a teraz jesteś dla mnie taki miły i sympatyczny, że spędzanie z tobą czasu to czysta przyjemność. Szczerze mówiąc to bardzo Cię lubię, nawet bardziej niż taką Pansy czy Rona.

- To słodkie z twojej strony, że tak myślisz.- uśmiechnął się.

Przez parę godzin dwójka nastolatków śmiała się i płakała nie przejmując się już niczym. Rozmowy nie miały końca, toczyły się i toczyły cały czas przez cały czas. Parę razy nawet się popłakali, jednak nie przeszkadzało im to, czuli się dobrze w swoim towarzystwie, tak jak nie czuli się przy nikim innym. Nie mieli nawet pojęcia co miało się zdarzyć za parę godzin.

...

Hi Muffiny!
Jak obiecałem wstawiam rozdział, przygotujcie się na dwa kolejne na dniach.
Ksiexycowy


Miłość wyglądająca przez okno // DrarryWhere stories live. Discover now