🎀 czterdzieści dwa 🎀

27 3 1
                                    


Toinette nigdy nie była dobra w rzeczach, które wymagały strategii oraz pomyślunku. Zapewne dlatego w czasie planowania ucieczki, na którą jej mąż wyraził zgodę, zaczynała płakać. Odzywały się w niej jej największe kompleksy, kompleksy na punkcie braku lotności umysłu.

Ucieszyła się, że wreszcie zobaczy Axel'a, wszak znowu dawno go nie widziała. Tym razem nie działo się to z jego winy; kiedy tylko we Francji zaczęło robić się naprawdę niebezpiecznie, odesłała swoich przyjaciół z Wersalu, choć bardzo za nimi tęskniła i zabroniła Axel'owi pojawiać się w kraju. Wiedziała, że plotkarze rozpowszechnili fakt, jak blisko ze sobą byli i rewolucjoniści nienawidzili go. Obecnie jednak był jedyną osobą, która mogła wspomóc ich w ucieczce. W swojej korespondencji deklarował, że chciał, wręcz był w konieczności tego dokonać.

Antonina może by go tak nie narażała, ale poza sobą, mężem i szwagierką, chciała ratować swoje dziatki. One nie były winne tej rewolucji. Nie mogły umrzeć. A domyślała się, że lud, gdyby tylko je schwytał, również im uczyniłby krzywdę. Chciała, by Karol i Madame Royale nie płacili za błędy rodziców. By pojechały do wuja w Austrii, doznały jeszcze kiedyś szczęśliwego, bezpiecznego dzieciństwa, a w przyszłości mogły zachowywać się jak książę i księżniczka z najdostojniejszych rodów w Europie, którymi przecież byli.

- Wasza Królewska Mość, najlepiej byłoby nie szykować tyłu rzeczy. - Elżbieta zwróciła jej uwagę. - Taka ilość kufrów będzie zwracać uwagę...a podobno poza pałacem już plotkują, że się pakujesz...

- Muszę zabrać wszystko, co potrzebne. - wyjaśniła jej Toinette - Nie tylko dla mnie, ale też dla dziatków. Rozumiesz, suknie, fraki, koszule...i dla tego ciamajdy, Ludwika, bo on nawet nie myśli o tym, co na siebie odzieje!

Było to prawdą. Król, pakując swoje rzeczy, wpierw nakazał schować kilka książek na podróż i parę kluczy, którymi chciał się pobawić. Kiedy jego żona spytała, które fraki spakował, zrobił dziwną minę i przyznał, że właściwie to nie pomyślał o żadnej odzieży.

- Ale my prędko dotrzemy do Austrii. A tam Jego Cesarska Mość z pewnością da ci wszystko, czego potrzebujecie. Naprawdę nie warto brać tych wszystkich kufrów...

- Nie martw się, Elżbietko, Axel kupił specjalny, duży powóz, żebyśmy się pomieścili.

- Ależ pani, najlepiej byłoby wyruszyć niezbyt strojnym i luksusowym pojazdem, by nie rzucać się w oczy...mamy udawać służbę podrzędnej szlachty, nikogo zamożnego i nie rzucać się zbytnio w oczy.

Była to prawda; dlatego Toinette i Elżbieta miały przebrać się w stroje nianiek, a Ludwik zamiast strojów króla miał nosić szaty lokaja. Niby wielu ludzi widziało ich podczas demonstracji, handlarki ryb, które mogli napotkać na drodze miały wolny wstęp do Wersalu i mogły zapamiętać twarz króla czy królowej. Wierzyli jednak, że kiedy zmienią odzienie, przysłonią się włosami czy nie będą zachowywać się nadto hałaśliwie, będą wyglądać jak zwyczajna służba, jakiej wiele. I, że ich wygląd dzięki nowym strojom ulegnie zmianie.

- Ale moje dzieci muszą mieć ubrania! Co one na siebie włożą, gdy już znajdziemy się w Austrii?

Elżbieta westchnęła. Nawet jej, zawsze spokojnej i wyrozumiałej, zaczynały puszczać nerwy. Najważniejszym było, by wyjechać stąd i się uratować. Mogła wziąć do jakiejś torebki ubranko dla Karolka, gdyby zabrudził się lub wydalił mocz tam gdzie nie należało, jak to zdarzało się dzieciom, lecz nie było sensu pakować mu całej wyprawki!

***

Axel, podróżując w przebraniu do Austrii, opierał głowę o okno powozu i wdychał zapach deszczu.

Od rozpoczęcia rewolucji miał ogromne wyrzuty sumienia. Odkąd zaczął myśleć o tym, że Toinette w każdej chwili mogłoby się stać coś złego, czuł się okropnie z tym, że niegdyś tak długo nie przyjechał do Francji, że nie zobaczył ich wspólnego dziecka, że ją zdradził. Co prawda, jedynie w sposób cielesny, wszak w duszy wciąż należał tylko do niej. Ona jednak poczuła się tym zraniona.

Od początku oferował jej pomoc w ucieczce, ona jednak wyczekiwała decyzji Ludwika. Mówił jej nawet, że gdyby chciała, mógłby zaplanować spisek i zabrać z państwa jedynie ją. Ukrycie jednej niewiasty z pewnością byłoby łatwiejsze! Wystarczy, że przefarbowałaby włosy, podczas kontroli miała wciąż opuszczoną twarz i mogłaby odgrywać pierwszą-lepszą damę do towarzystwa, którą zabrałby ze sobą do powozu. Ona jednak uznała, że nie wyruszyłaby nigdzie bez dzieci. W jednym z listów pytała go nawet, czy nie zechciałby wywieźć ich samych do jej brata, byleby tylko one były bezpieczne. Nawet zaczęli to planować, lecz ich ojciec nie wyraził na to zgody. Uznał, że ukrywanie jego krwi i następców rozzłościłoby lud i było aktem niesprawiedliwości wobec Francuzów.

Ostatnio posłała mu list, w którym napisała, że musi natychmiast przybyć i ją stąd zabrać. Odpowiedział, że zgadza się, że niebawem zorganizuje plan ucieczki dla niej i jej latorośli, a ona odpisała na to, że jest w konieczności wziąć także swoją szwagierkę, Madame Elżbietę, ponieważ poprzysięgły sobie, że wspomogą się w tej sytuacji. Axel westchnął na to, wszak ukrycie dwóch niewiast i dwójki dzieci było jeszcze trudniejsze, a wtedy doczytał, że właściwie to powinna także zabrać ze sobą Ludwika, jeśli tylko by zechciał.

A on żywił wyrzuty sumienia wobec króla. I nawet jeśli ten chyba nie miał pojęcia, że kochał jego żonę, lub jedynie się tego domyślał, czuł, że powinien mu to jakoś zadośćuczynić. Dlatego zgodził się na to i postanowił podjąć się tego, choć było to szalone. I podejmował ogromne ryzyko.

- Witam, ja z dostawą jadła dla pary królewskiej. - zwrócił się do strażnika i dał mu sfałszowany dokument, a ten, na szczęście niezbyt zajęty swą pracą pokiwał mu głową i przepuścił.

***

- Axel!

Ludwik sam nie wiedział co myśleć o tym, jak Antonina podbiegła do żołnierza, kiedy tylko stanął w progu komnaty.

- Axel...

Objęła go rękami i wtuliła się w niego.

Mężczyzna zdziwił się. Kiedyś, gdy przyciskał ją tak do siebie, miał wrażenie, że trzymał dziecię w ramionach, wszak była aż tak delikatnej budowy. Obecnie ściskał odrobinę ciała.

- Axel... - oderwała się od niego, a on ujrzał jej twarz, nietkniętą makijażem. Znacznie postarzała się, a kosmetyki z toksycznymi substancjami, które nakładała od młodzieńczych lat, sprawiły, że na jej skórze pojawiły się różne dziwne szramy. Nie była już piękną królową, niewiastą, którą jakiś dyplomata mógł nazwać najpiękniejszą na swym dworze, a dobrze zbudowaną, korpulentną kobietą w średnim wieku. To było dziwne, lecz mimo tej przemiany również bardzo uradował się na jej widok. I czuł, że ją miłował, nawet jeśli widział w świecie tysiąc o wiele młodszych oraz ładniejszych.

- Witaj, moja przyjaciółko. - Odezwał się, wszak za nimi stał król. - Wasza Królewska Mość. - zwrócił się do Ludwika, a ten pokiwał mu głową, z nieufnością.

Czy on wiedział? Z pewnością...tylko dlaczego zawsze milczał? Dlaczego pozwolił mu do niej przyjeżdżać i nigdy nie rzekł słowa na ten temat?

- Chyba udam się na drzemkę - uznał Ludwik i postanowił iść robić to, w czym najbardziej się lubował, choć wiedział, że przez to znowu krawcy będą musieli poszerzać jego koszule i spodnie. Był jednak poddenerwowany przez tę reakcję małżonki na widok przyjaciela.

Kiedy jednak poszedł do swojego pokoju, pomyślał sobie, że właściwie mógłby wcześniej zrobić coś innego. Skoro uciekł, mógłby powiedzieć swoim poddanym i przywódcom rewolucji to, co bardzo pragnął im rzec. To, jak okropnie czuł się z tym, jak go potraktowali, choćby tymi podejrzeniami o dezercję i wyzwiskami w kierunku jego oraz małżonki! Z tym, jak zabrali mu władzę i potraktowali z poważaniem to, że był ich władcą, zesłanym przez Boga i namaszczonym świętymi olejami! Chwycił więc kartkę, która leżała na jego stole i zaczął im pisać list.

🎀 Madame Drame 🎀 [ZAKOŃCZONE]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang